- Wujek Bruce wpadł z prezentem! - oznajmił wesoło Wayne, wchodząc do jadalni, w której akurat Queenowie jedli śniadanie. Zaraz za nim wszedł Clark Kent, posyłając wszystkim uśmiechy.
- Jeśli to znowu Batsprej na rekiny to podziękujemy. - rzekł Oliver, wycierając dolną wargę, wierzchem dłoni – Mamy jeszcze zapas z moich urodzin.
- To coś lepszego. - zapewnił Bruce, klepiąc blondyna w ramię, kiedy obok niego przeszedł.
W drugiej dłoni trzymał ucho szarej walizki z logiem jego firmy. Podszedł do Rory'ego i postawił ją przed nim na stole.
- Co to? - zainteresował się siedzący po drugiej stronie Roy.
Bruce otworzył walizkę, a oczom Kudłacza ukazała się... proteza? Mechaniczne ramię? Coś w tym stylu.
- Rory Jacob Harper, prezentuję ci...
-Harper-Queen. - poprawił go mimowolnie jedno ręki. Gdy zdał sobie z tego sprawę, zamrugał zaskoczony oczami.
- Harper-Queen? - powtórzył Clark, patrząc ze zdziwieniem na Olivera, który wzruszył ramionami.
- Muszę jakoś ich odróżniać, nie?
- Ale...
- No, Brucie, kontynuuj. - zbył Kenta machnięciem ręki.
Wayne odchrząknął i wrócił do poprzedniego tematu, wyjmując ramię z walizki.
- Jest to specjalna proteza, stworzona specjalnie dla ciebie. - rzekł z dumą, pokazując urządzenie z każdej strony – Bez trudu wyłapuje myśli i zamiary posiadacza. Posiada tryb maskowania, dzięki któremu wygląda jak zwykłe ramię. Jest wyposażona w kilka trybów walki, wyrzutnię niewielkich rakiet i kilka innych gadżetów. I w sporą siłę. Można to regulować, ale radziłbym nie przesadzać. - wypiął pierś do przodu.
- Po co mu tryby walki i cała ta reszta? - spytał Oliver.
Bruce spojrzał na niego zdziwiony.
- Nie rozumiem, przecież... - wymamrotał.
- Przecież nie będzie walczył z przestępczością! - rzekł z poirytowaniem, jakby to było oczywiste, a Wayne próbował to podważyć – Na co mu siła i jakieś wyrzutnie rakiet w jednym ramieniu, jeśli wytrzymałość reszty ciała jest porównywalna do wytrzymałości suchego patyka? I się ze mną nie kłóć. Ostatnio robił mi wymianę sprzętu w kryjówce i wyglądał, jakby miał się połamać od przenoszenia sprzętu.
- Oliver, twoje komputery lata świetności miały jeszcze w ubiegłym stuleciu. - zauważyła Dinah – To dość ciężkie pudła, trzeba przyznać.
- Miał problemy z nowymi monitorami. - argumentował Queen.
Rory wywrócił oczami, chociaż wyglądał na dotkniętego słowami blondyna.
- Przestańcie. - westchnął – Dziękuję, panie Wayne za protezę. - uśmiechnął się życzliwie do Mrocznego Rycerza. Brunet poczochrał mu ostrożnie włosy.
- Mów mi Bruce, Rory. - mrugnął do niego – Załóżmy ją, co ty na to?
- Jasne! - odsunął krzesło i wstał, aby było im wygodniej.
- Jest wodoodporna, więc nie musisz się martwić. - dodał jeszcze, zakładając nastolatkowi protezę.
Kilka minut później Rory zaciskał i puszczał palce swojej nowej ręki oraz wykonywał kilka innych testów.
CZYTASZ
The Queens
Fanfiction"Jeszcze będziemy szczęśliwi, kiddo." Pierwszy był Green Arrow, potem Speedy. Inna, stworzona przeze mnie historia Team Arrow. Czerpię z różnych źródeł od komiksów, przez animacje i serial Arrow kończąc. A przede wszystkim - z mojej własnej wyobra...