Star City, 14 stycznia 2027
Kyle przeleciał nad budynkami, ciągnąc za sobą Connora na siedzisku stworzonym z mocy pierścienia. Zatoczył kilka kółek nad ciemnymi zaułkami miasta i wylądował na płaskim dachu jednego z bloków, stawiając kolegę bezpiecznie na stałym gruncie.
- Mówiłem, że moim sposobem ogarniemy więcej terenu w krótszym czasie. - uśmiechnął się do niego szeroko.
Hawke uśmiechnął się do niego nieco słabiej.
- Mhm. - mruknął tylko w odpowiedzi, ściskając mocniej swój łuk.
Lantern rozłożył ręce.
- No co?
- Ja chyba sobie strzelę w łeb. - zadarli głowy i spojrzeli w niebo. Powoli lot obniżał Guy Gardner. Stanął przed nimi, krzyżując ręce z nieprzychylną miną – Najpierw Ollie i Hal, a teraz wy dwaj. To jakaś niepisana zasada, że Strzałka musi kumplować się z Latarnią? Skombinujcie sobie jeszcze jakąś Canary i będzie komplet!
Młodzieńcy wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia. Kyle wzruszył ramionami.
- Taaak. Pogadam na ten temat z Rossem. - rzucił na odczepnego – Przychodzisz z czymś konkretnym? - zmienił szybko temat. Czasami naprawdę nie rozumiał swojego starszego kolegi z Korpusu i nie był pewien czy chce rozumieć.
- Batman w końcu raczył przejrzeć nasze raporty z tajnej misji w święta.
- Ćśśś! - syknął Gardner, zerkając wymownie na Connora – Czy ona nie jest, no, tajna? Możesz tak o tym mówić przy Co- Arrowie?!
Gardner spojrzał ze zmęczeniem na jednego, a potem na drugiego.
- Teoretycznie, nie mogę. - przytaknął i rozłożył ręce – W praktyce, mam to gdzieś. Nigdy nie wiadomo, co Batsy wymyśli na jego test.
- Test? - zdziwił się Hawke.
- Test. - skinął głową mężczyzna – Czy można ci ufać. Batek wysłał Kyle'a w przebraniu na bal bożonarodzeniowy, na którym miał być Iver. Miał się kręcić przy nim, zwinąć chusteczkę z brustaszy i nie dać się rozpoznać.
Blondyn potarł w zastanowieniu brodę i pokiwał głową.
- Rozumiem. Ja też będę musiał go przejść?
- To oczywiste.
- Będzie polegał na tym samy?
- Za chuja nie wiem. - pokręcił głową i spojrzał ponownie na Kyle'a – Nie chce mi się streszczać całej rozmowy, ale zdałeś. - oznajmił ze znudzeniem. Uniósł brew z powątpiewaniem, wiedząc rosnący na twarzy młodzika uśmiech – Nie ciesz się tak, młody. To, że zdałeś, nie znaczy, że wszyscy zaczną ci ufać. - wycelował w niego palcem – Batman nigdy nikomu nie ufa do końca. Ty też nie ufaj.
Rayner zamrugał zdziwiony.
- Wydawało mi się, że bohaterowie to ludzie, którym cywile mogą ufać bezgranicznie. - mruknął.
- Cywile może i tak. - zgodził się niechętnie – Ale inni bohaterowie? Nie sądzę. Dobrze ci radzę jako starszy kolega po fachu – zastanów się komu chcesz i komu możesz ufać. - z krzywym uśmieszkiem przyłożył dwa palce do skroni w koślawej imitacji zasalutowania i odleciał, darując sobie pożegnania.
Młodzi mężczyźni przez chwilę stali na dachu z zadartymi głowami, patrząc jak Guy znika na niebie, wtapiając się w jedną z konstelacji. Trwali tak jeszcze chwilę po tym, jak stracili go z oczu.
Ciszę pierwszy przerwał Connor.
- O czym myślisz?
- O twoim bracie. - odrzekł, zaciskając i rozluźniając dłonie.
CZYTASZ
The Queens
Fanfiction"Jeszcze będziemy szczęśliwi, kiddo." Pierwszy był Green Arrow, potem Speedy. Inna, stworzona przeze mnie historia Team Arrow. Czerpię z różnych źródeł od komiksów, przez animacje i serial Arrow kończąc. A przede wszystkim - z mojej własnej wyobra...