Gotham City, mieszkanie Queenów, 20 grudnia 2026
Rossa obudziła komórka. Niechętnie otworzył oczy i mrużąc powieki, wyszukał pod poduszką telefon. Upewnił się, że dzwoniący to ktoś z kim ma ochotę na poranne pogawędki i odebrał.
- Cześć Lauro. - przywitał się, przymykając oczy. Nawet nie wiedział, która godzina, ale przez żaluzje wpadała jasna poświata.
Mimowolnie uśmiechnął się na dźwięk znajomego głosu.
- Cześć Ross. - odpowiedziała dziewczyna – Spałeś?
- Czemu pytasz? - przetarł oko i spojrzał na stojący na szafce nocnej elektroniczny budzik. Było kilka minut po dziesiątej.
- Bo miałeś mnie odebrać z lotniska. Pamiętasz?
Przeszedł go dreszcz. O cholera, to dzisiaj! Zerwał się do pozycji siedzącej tak szybko, że aż dostał mroczków. Potrząsnął głową i zsunął nogi z łóżka.
- Wiem, wiem...! Pamiętam! Oczywiście, że pamiętam! - podszedł do szafy, próbując jedną ręką skompletować jakiś sensowny zestaw ubrań – Coś mi wypadło, ale zamówiłem dla ciebie ubera. - skłamał gładko i powąchał się pod pachą, żeby sprawdzić, czy może darować sobie prysznic. Skrzywił się. Nie może – Rozejrzyj się czy nie stoi gdzieś facet z kartką „Laura W." - wyszedł ze swojego pokoju, jedną ręką przytrzymując komórkę przy uchu, a drugą trzymając ubrania. Siedząca przy stole matka posłała mu pytające spojrzenie. Uśmiechnął się do niej i skinął głową.
- Nigdzie nie widzę...
- Nie? To daj mi chwilkę. Zadzwonię do nich, okej? Usiądź gdzieś w ciepłym. - polecił – Zgarną porządny opieprz! Rozłączam się, okej? Pa! Kocham cię!
- Ross...!
Rozłączył się i zatrzasnął w łazience. Pospiesznie wszedł w aplikację do zamawiania ubera na terenie Gotham. Wypełnił wniosek, zaznaczając, że prosi o jak najszybsze pojawienie się kierowcy na lotnisku. Opłacił przejazd z góry, dodając solidny napiwek.
Dawno tak szybko nie uwijał się z porannym ogarnianiem. Zazwyczaj nie musiał się spieszyć. Nawet, jeśli zaspał do szkoły. Bo przecież po prostu można pojawić się godzinę później, prawda?
Wypadł z toalety i chwycił jabłko leżące w półmisku na stole.
- Jest z plastiku. - mruknęła kobieta, nie odrywając wzroku od ekranu smartfona.
- Ble! - zdążył spróbować je ugryź. Inteligencję jak nic odziedziczył po Oliverze. Wrócił się do kuchni, cisnął plastikowym owocem do zlewu, po czym wyciągnął z metalowego chlebaka czerstwą bułkę z poprzedniego dnia.
- Gdzie idziesz? - zainteresowała się, spoglądając na niego, gdy zakładał buty.
- Odebrać Laurę z lotniska. - odparł, wyjmując na chwilę pieczywo z ust.
- Nocuje u nas?
- Nie, w hotelu. Bruce'a.
Skinęła głową.
- Wracasz na noc do domu?
- Jeszcze nie wiem. Zobaczę.
- Tylko się zabezpieczcie. - rzuciła z uśmieszkiem.
- Maaaaamoooo!
Dinah zachichotała i wróciła do swoich spraw. Ross pokręcił głową i ściągnął kurtkę z wieszaka.
- Zjem dzisiaj z Laurą. - poinformował ją, starając się brzmieć nonszalancko – Kolację pewnie też.
- Dobrze, kochanie.
CZYTASZ
The Queens
Fanfiction"Jeszcze będziemy szczęśliwi, kiddo." Pierwszy był Green Arrow, potem Speedy. Inna, stworzona przeze mnie historia Team Arrow. Czerpię z różnych źródeł od komiksów, przez animacje i serial Arrow kończąc. A przede wszystkim - z mojej własnej wyobra...