2.11

12 2 0
                                    

Gotham City, mieszkanie Queenów, 20 grudnia 2026

Rossa obudziła komórka. Niechętnie otworzył oczy i mrużąc powieki, wyszukał pod poduszką telefon. Upewnił się, że dzwoniący to ktoś z kim ma ochotę na poranne pogawędki i odebrał.

- Cześć Lauro. - przywitał się, przymykając oczy. Nawet nie wiedział, która godzina, ale przez żaluzje wpadała jasna poświata.

Mimowolnie uśmiechnął się na dźwięk znajomego głosu.

- Cześć Ross. - odpowiedziała dziewczyna – Spałeś?

- Czemu pytasz? - przetarł oko i spojrzał na stojący na szafce nocnej elektroniczny budzik. Było kilka minut po dziesiątej.

- Bo miałeś mnie odebrać z lotniska. Pamiętasz?

Przeszedł go dreszcz. O cholera, to dzisiaj! Zerwał się do pozycji siedzącej tak szybko, że aż dostał mroczków. Potrząsnął głową i zsunął nogi z łóżka.

- Wiem, wiem...! Pamiętam! Oczywiście, że pamiętam! - podszedł do szafy, próbując jedną ręką skompletować jakiś sensowny zestaw ubrań – Coś mi wypadło, ale zamówiłem dla ciebie ubera. - skłamał gładko i powąchał się pod pachą, żeby sprawdzić, czy może darować sobie prysznic. Skrzywił się. Nie może – Rozejrzyj się czy nie stoi gdzieś facet z kartką „Laura W." - wyszedł ze swojego pokoju, jedną ręką przytrzymując komórkę przy uchu, a drugą trzymając ubrania. Siedząca przy stole matka posłała mu pytające spojrzenie. Uśmiechnął się do niej i skinął głową.

- Nigdzie nie widzę...

- Nie? To daj mi chwilkę. Zadzwonię do nich, okej? Usiądź gdzieś w ciepłym. - polecił – Zgarną porządny opieprz! Rozłączam się, okej? Pa! Kocham cię!

- Ross...!

Rozłączył się i zatrzasnął w łazience. Pospiesznie wszedł w aplikację do zamawiania ubera na terenie Gotham. Wypełnił wniosek, zaznaczając, że prosi o jak najszybsze pojawienie się kierowcy na lotnisku. Opłacił przejazd z góry, dodając solidny napiwek.

Dawno tak szybko nie uwijał się z porannym ogarnianiem. Zazwyczaj nie musiał się spieszyć. Nawet, jeśli zaspał do szkoły. Bo przecież po prostu można pojawić się godzinę później, prawda?

Wypadł z toalety i chwycił jabłko leżące w półmisku na stole.

- Jest z plastiku. - mruknęła kobieta, nie odrywając wzroku od ekranu smartfona.

- Ble! - zdążył spróbować je ugryź. Inteligencję jak nic odziedziczył po Oliverze. Wrócił się do kuchni, cisnął plastikowym owocem do zlewu, po czym wyciągnął z metalowego chlebaka czerstwą bułkę z poprzedniego dnia.

- Gdzie idziesz? - zainteresowała się, spoglądając na niego, gdy zakładał buty.

- Odebrać Laurę z lotniska. - odparł, wyjmując na chwilę pieczywo z ust.

- Nocuje u nas?

- Nie, w hotelu. Bruce'a.

Skinęła głową.

- Wracasz na noc do domu?

- Jeszcze nie wiem. Zobaczę.

- Tylko się zabezpieczcie. - rzuciła z uśmieszkiem.

- Maaaaamoooo!

Dinah zachichotała i wróciła do swoich spraw. Ross pokręcił głową i ściągnął kurtkę z wieszaka.

- Zjem dzisiaj z Laurą. - poinformował ją, starając się brzmieć nonszalancko – Kolację pewnie też.

- Dobrze, kochanie.

The QueensOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz