Roy cieszył się z tymczasowego obrotu spraw. Póki co wrócił do Star City, a do tego będzie mieszkał u Tommy'ego. Merlyn był raczej częstym gościem w Queen Manor ze względu na bliskie relacje z Oliverem. Od początku to mężczyzna trzymał dystans wobec Harpera, który z czasem malał, kiedy czasem wpadając do nich przynosił mu jakąś czekoladę czy cukierki, aż pewnego dnia rudzielec został pod jego opieką. Tamtego dnia bariera został całkowicie przełamana, a Tommy stał się jego drugim ulubionym wujkiem (w tym rankingu oczywiście nie liczymy Jima. Tu chodzi o jedynie o przyszywanych wujków).
- Wybacz, chłopie, ale wróciłem do kraju dopiero kilka dni temu i posiadłość nie została jeszcze całkiem uprzątnięta. - rzekł mężczyzna, wyjmując z bagażnika torbę z rzeczami nastolatka.
- Nie ma problemu. - odparł z uśmiechem i rozejrzał się wokół. Posiadłość Merlynów przypominała trochę zamek zbudowany z jasnego piaskowca, a ściany były porośnięte winoroślą. Nie znał zbyt dobrze Malcolma, ale ponoć bardzo lubił rośliny, więc wszędzie było ich pełno – Tak z ciekawości... Nikt nie sprzątał tu podczas twojej obecności? - zainteresował się, patrząc na Tommy'ego.
- Sprzątali, sprzątali, ale kazałem ogarniać tylko najważniejsze punkty, z których korzysta służba, a resztę pokoi raz na jakiś czas przetrzeć kurze i odkurzyć, chociaż większość mebli i tak jest przykryta jakimiś płachtami. - ruszyli ku wejściu do domu i weszli do holu. Nie był on za duży, ani za mały. Taki idealny czego brakowało holom w Wayne Manor oraz w Queen Manor – Miałem im dać znać, kiedy będę wracał, ale jak dowiedziałem się o aresztowaniu Olliego, spakowałem manatki i wróciłem. Nie miałem głowy do takich bzdetów.
Nim zdążył powiedzieć coś jeszcze u szczytu lekko zakręconych, kamiennych schodów stanął postawny, ciemnoskóry mężczyzna w eleganckim kostiumie kamerdynera.
- Och, Claude! Dobrze cię widzieć! - oznajmił z uśmiechem Tommy. Mężczyzna czym prędzej zszedł na parter – Mógłbyś proszę zanieść rzeczy Roya do jego pokoju?
- Nie ma problemu. - odparł, biorąc od niego bagaże – Miło panicza widzieć. - skinął głową z delikatnym uśmiechem w stronę Roya, na co ten odpowiedział tym samym – Jak w Gotham? - zwrócił się ponownie do Merlyna.
- Meh. - wywrócił oczami – Mokro, szaro, buro...
- Dzisiaj akurat było całkiem słonecznie. - wtrącił się Harper, marszcząc brwi, jednak został zignorowany przez młodego chirurga.
- No i Wayne jak zwykle omal nie wszczął bójki. Naprawdę go nie rozumiem. Nie lubi mnie odkąd pamiętam. I tego kija w tyłku też zawsze miał. Mógłby czasem wyjąć.
- Zaiste. - przytaknął ze stoickim spokojem, nieszczególnie przejęty gadaniną pracodawcy – Poinformować Malory o panów przybyciu i polecić przygotowanie obiadu? - spytał, szykując się do opuszczenia ich.
- Nie, nie! - zaprzeczył szybko brunet, a Speedy zerknął na niego z wyrzutem. To była najwyższa pora na zjedzenie kolacji! - Zamówimy pizze. Albo chińszczyznę. Co wolisz? - spytał, patrząc na nastolatka.
Rudzielec zamrugał gwałtownie oczami, zaskoczony tą propozycją.
- No co tak patrzysz? Idę o zakład, że w Wayne Manor nie miałeś okazji czegoś takiego zjeść. - puścił mu oczko – Bruce to ten typ człowieka, który hamburgera je raz na jakiś czas i przy użyciu sztućców. - wywrócił oczami – Serio. Ten koleś je hamburgera przy pomocy NOŻA i WIDELCA, rozumiesz ty to? Powinno się być czujnym przy ludziach, którzy jedzą tak pizzę, a co dopiero przy osobnikach jego pokroju! - pokręcił głową, unosząc oczy do nieba. Czy tam sufitu. Rudzielec powędrował za nim wzrokiem, unosząc jedną brew. Claude zdążył niezauważenie czmychnąć po pytaniu, co chłopak wolałby na kolację. Tymczasem niewzruszony Merlyn ruszył ku korytarzowi prowadzącemu do kuchni, wyciągając telefon.
CZYTASZ
The Queens
Fanfiction"Jeszcze będziemy szczęśliwi, kiddo." Pierwszy był Green Arrow, potem Speedy. Inna, stworzona przeze mnie historia Team Arrow. Czerpię z różnych źródeł od komiksów, przez animacje i serial Arrow kończąc. A przede wszystkim - z mojej własnej wyobra...