008

265 37 58
                                    


 Jim zaciął się, jakby to nazwisko nie mogło mu przejść przez gardło. Roy powoli do niego podszedł i położył dłoń na ramieniu wuja.

Niespodziewanie mężczyzna przyciągnął go do siebie i mocno przytulił. Przybliżył usta do jego ucha i wyszeptał, jakby bał się, że ktoś usłyszy.

- Lex Luthor. - nastolatka dosłownie sparaliżowało. Przed oczami stanął mu obraz jednego z wrogów Supermana.

Szatyn wypuścił go ze swoich objęć i odsunął się na krok.

- Ludzie uważają go za dobrego człowieka, mimo jego niechęci do Supermana, ale ja go poznałem, Roy. - przeniósł spojrzenie na widok za oknem.

- Kiedy... Kiedy go poznałeś? - zapytał, trochę nie rozumiejąc – Skoro ludzie uważają go za dobrego człowieka, nie powinno być na niego żadnych donosów! Więc policja nie ingerowałaby... - przerwał, widząc spojrzenie, które posłał mu James.

- Jest coś o czym ci nie mówiłem. Było mi zwyczajnie wstyd, nie potrafiłem się do tego przyznać, bo wiedziałem, że w twoich oczach jestem bohaterem na równi Batmanowi czy Arrowi. - westchnął ciężko, przymykając oczy – Straciłem pracę, Roy. Nie długo przed śmiercią Rory'ego.

Roy rozchylił usta, kręcąc głową i patrząc na swoje dłonie, jakby zastanawiał się, jak zareagować.

- Uległem pewnemu wypadkowi, nie szczególnie groźnemu, ale uniemożliwił mi dalszą służbę. - spojrzał smutno na bratanka – Długo szukałem jakiejkolwiek pracy, ale nikt nie chciał mnie przyjąć, uważając, że po tym wypadku nie nadaję się do żadnej pracy. Aż pewnego dnia do moich drzwi zapukała Amanda Waller.

- Amanda Waller? - powtórzył zdziwiony. Kojarzył to nazwisko, ale nic więcej.

- Zaproponowała mi pracę szefa ochrony w laboratoriach Cadmusa. Przyjęcie tej posady było dużym błędem, Roy. Ale wtedy tego jeszcze nie wiedziałem. - podszedł do łucznika i ujął jego twarz w dłonie, zmuszając do podniesienia głowy i spojrzenia sobie w oczy – Cadmus nie jest tym, za co się podaje. Lex temu wszystkiemu dowodzi. - przerwał na chwilę, chcąc pozbierać myśli. Musiał uważać na słowa. Wiedza to potęga, ale i przekleństwo. Jeśli Roy dowie się za dużo, będzie zagrożony. Po chwili pokręcił głową – Wszystkie nielegalne eksperymenty trzymają pod ziemią.

- Nielegalne? - zmarszczył brwi – Czemu dalej w tym siedzisz?

Przez chwilę nic nie odpowiedział, uważnie studiując twarz Speedy'ego.

- W obliczu zagrożenia na taką skale łuk twój i Olivera na wiele się nie zda, Roy.

- C-?

- Chodź. Powinniście się stąd wynosić. Sąsiedzi pewnie usłyszeli nasze wrzaski i wezwali policję, że coś się dzieje. - popchnął go w stronę wyjścia – Lepiej, żeby was tu nie było, kiedy przyjadą. - zauważył.

Roy skinął głową niezbyt przekonany, ale dał się zaprowadzić do salonu, gdzie Batman, całkiem przypadkiem, przeglądał zawartość szafek i szuflad.

- Batmanie, to trochę bezczelne. - rzekł nieprzyjemnym tonem głosu Jim.

- Nie moja wina, że zostawiłeś otwarte. - odparł, powoli, dość niechętnie zamykając akurat przetrząsaną szufladę.

- Były zamknięte.

- Ale nie na klucz.

Harperzy wymienili między sobą krótkie spojrzenia, po czym znów spojrzeli na Batmana.

The QueensOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz