Jim zaciął się, jakby to nazwisko nie mogło mu przejść przez gardło. Roy powoli do niego podszedł i położył dłoń na ramieniu wuja.
Niespodziewanie mężczyzna przyciągnął go do siebie i mocno przytulił. Przybliżył usta do jego ucha i wyszeptał, jakby bał się, że ktoś usłyszy.
- Lex Luthor. - nastolatka dosłownie sparaliżowało. Przed oczami stanął mu obraz jednego z wrogów Supermana.
Szatyn wypuścił go ze swoich objęć i odsunął się na krok.
- Ludzie uważają go za dobrego człowieka, mimo jego niechęci do Supermana, ale ja go poznałem, Roy. - przeniósł spojrzenie na widok za oknem.
- Kiedy... Kiedy go poznałeś? - zapytał, trochę nie rozumiejąc – Skoro ludzie uważają go za dobrego człowieka, nie powinno być na niego żadnych donosów! Więc policja nie ingerowałaby... - przerwał, widząc spojrzenie, które posłał mu James.
- Jest coś o czym ci nie mówiłem. Było mi zwyczajnie wstyd, nie potrafiłem się do tego przyznać, bo wiedziałem, że w twoich oczach jestem bohaterem na równi Batmanowi czy Arrowi. - westchnął ciężko, przymykając oczy – Straciłem pracę, Roy. Nie długo przed śmiercią Rory'ego.
Roy rozchylił usta, kręcąc głową i patrząc na swoje dłonie, jakby zastanawiał się, jak zareagować.
- Uległem pewnemu wypadkowi, nie szczególnie groźnemu, ale uniemożliwił mi dalszą służbę. - spojrzał smutno na bratanka – Długo szukałem jakiejkolwiek pracy, ale nikt nie chciał mnie przyjąć, uważając, że po tym wypadku nie nadaję się do żadnej pracy. Aż pewnego dnia do moich drzwi zapukała Amanda Waller.
- Amanda Waller? - powtórzył zdziwiony. Kojarzył to nazwisko, ale nic więcej.
- Zaproponowała mi pracę szefa ochrony w laboratoriach Cadmusa. Przyjęcie tej posady było dużym błędem, Roy. Ale wtedy tego jeszcze nie wiedziałem. - podszedł do łucznika i ujął jego twarz w dłonie, zmuszając do podniesienia głowy i spojrzenia sobie w oczy – Cadmus nie jest tym, za co się podaje. Lex temu wszystkiemu dowodzi. - przerwał na chwilę, chcąc pozbierać myśli. Musiał uważać na słowa. Wiedza to potęga, ale i przekleństwo. Jeśli Roy dowie się za dużo, będzie zagrożony. Po chwili pokręcił głową – Wszystkie nielegalne eksperymenty trzymają pod ziemią.
- Nielegalne? - zmarszczył brwi – Czemu dalej w tym siedzisz?
Przez chwilę nic nie odpowiedział, uważnie studiując twarz Speedy'ego.
- W obliczu zagrożenia na taką skale łuk twój i Olivera na wiele się nie zda, Roy.
- C-?
- Chodź. Powinniście się stąd wynosić. Sąsiedzi pewnie usłyszeli nasze wrzaski i wezwali policję, że coś się dzieje. - popchnął go w stronę wyjścia – Lepiej, żeby was tu nie było, kiedy przyjadą. - zauważył.
Roy skinął głową niezbyt przekonany, ale dał się zaprowadzić do salonu, gdzie Batman, całkiem przypadkiem, przeglądał zawartość szafek i szuflad.
- Batmanie, to trochę bezczelne. - rzekł nieprzyjemnym tonem głosu Jim.
- Nie moja wina, że zostawiłeś otwarte. - odparł, powoli, dość niechętnie zamykając akurat przetrząsaną szufladę.
- Były zamknięte.
- Ale nie na klucz.
Harperzy wymienili między sobą krótkie spojrzenia, po czym znów spojrzeli na Batmana.
CZYTASZ
The Queens
Fanfiction"Jeszcze będziemy szczęśliwi, kiddo." Pierwszy był Green Arrow, potem Speedy. Inna, stworzona przeze mnie historia Team Arrow. Czerpię z różnych źródeł od komiksów, przez animacje i serial Arrow kończąc. A przede wszystkim - z mojej własnej wyobra...