Strażnica, 11 luty 2027
Dowiedzenie się czegokolwiek o Zatannie okazało się trudniejsze, niż Kyle się spodziewał. Było tak z jednego, prostego powodu. Kiedy zjawiał się w Strażnicy, zawsze miał coś do roboty i mało wolnego czasu. A to kazali mu siedzieć na jakimś spotkaniu (jak w korpo, psia krew), a to miał dyżur przy monitorach. A fakt, że jednocześnie próbował jeszcze studiować i dorabiać sobie do miernego kieszonkowego, które dostawał od ojca, wcale nie pomagało. Często siedząc przy tych monitorach, ślęczał przy okazji nad podręcznikami, a na zebraniach albo przysypiał, albo pracował na brudno nad pracami zaliczeniowymi.
Dzisiaj zapomniał o wzięciu podręczników, więc zamiast tego siedział ze szkicownikiem na kolanach i próbował na kartce rozmieścić to, co zamierzał stworzyć na zajęcia do jednego z wykładowców. W fotelu obok niego siedział Flash. To była ich pierwsza okazja od spotkania w październiku, aby posiedzieć sam na sam. Kyle czuł się nieco onieśmielony i zarazem walczył ze sobą, aby nie spytać mężczyzny o to, jaki był Ross jako dziecko. Dobrze pamiętał, że najszybszy człowiek na świecie był ojcem chrzestnym jego przyjaciela.
Jednak nie śmiał się odezwać do mężczyzny w innej sprawie niż czysto służbowej. Siedzieli więc w niezręcznej ciszy, zerkając na monitory satelity. Na szczęście, starszy heros sam w końcu wyszedł z inicjatywą luźnej pogawędki.
-Długo już się znacie z Rossem? - zagadnął go z uśmiechem.
-Z rok, może dwa. - odpowiedział nieco niepewnie, udając, że skupia się na swoim rysunku.
-Jest trochę roztrzepany, więc bardzo się cieszę, że ma takiego przyjaciela jak ty.
Dłoń Lanterna lekko się zatrzęsła i postawił krzywą linię. Uniósł głowę i spojrzał na mężczyznę niepewnie.
-Naprawdę? - uśmiechnął się nieznacznie – Nie należę do szczególnie odpowiedzialnych osób...
-Ale pierścień cię wybrał. - wtrącił mu się w słowo, wskazując na sygnet Korpusu na jego palcu – To coś znaczy.
Spojrzał na swoją rękę i dotknął symbolu Latarników.
-Ross zawsze dużo o tobie opowiada. Jako o Flashu. - sprecyzował – Jeszcze nim dowiedziałem się o waszych relacjach, wydawało mi się, że ma straszną obsesję na twoim punkcie.
-O, to akurat prawda! - zaśmiał się – Jego ojciec czasami był naprawdę o mnie zazdrosny! - poprawił się w fotelu – Ma o mnie i Łotrach takie dane, których sam nie znam. Wiesz, że jest w stanie bez mrugnięcia okiem podać dokładną ilość bumerangów, które zazwyczaj nosi przy sobie Kapitan Bumerang albo ile swoich lustrzanych klonów potrafi stworzyć naraz Władca Luster?
-Serio? Mnie takimi dziwnymi faktami nigdy nie zarzucał! - ze śmiechem odłożył ołówek na swoje kolano i obrócił się w stronę na Flasha – To trochę bezużyteczna wiedza, no nie?
Mężczyzna zastanowił się.
-Dla niego na pewno. Chociaż dla mnie lepiej, jeśli wiem ile broni miotanej ma przy sobie mój przeciwnik.
-Chyba nie bierzesz poważnie Kapitana Bumeranga... - uniósł w niedowierzaniu brwi.
-To morderca, Kyle. - odpowiedział spokojnie i całkowicie poważnie – Nie możesz sobie pozwolić na znieważenie przeciwnika. Wbrew pozorom, koleś biegający po mieście z garścią bumerangów może okazać się być tym najbardziej niezrównoważony z nich wszystkich.
Kyle nie odpowiedział, analizując jego słowa. W końcu pozwolił sobie nieśmiało spytać:
-To po starciach z Bumerangiem doszedłeś do takich wniosków?
CZYTASZ
The Queens
Fanfiction"Jeszcze będziemy szczęśliwi, kiddo." Pierwszy był Green Arrow, potem Speedy. Inna, stworzona przeze mnie historia Team Arrow. Czerpię z różnych źródeł od komiksów, przez animacje i serial Arrow kończąc. A przede wszystkim - z mojej własnej wyobra...