17 października 2019, Uniwersytet Central City
„Czyli jak właściwie poznałam Rory'ego Harper-Queena"
Było słoneczne popołudnie, gdy Helena Bertinelli spieszyła się na swoje zajęcia z filozofii prawa karnego. Jak zwykle miała mało czasu, żeby przejść z jednego budynku uniwersytetu przez przestronny ogródek wypoczynkowy mieszący się pomiędzy poszczególnymi budynkami kampusu. Były mało wypoczynkowe, gdy próbujesz dostać się z miejsca A do miejsca B w ciągu pięciu minut i musisz przepchnąć się przez tłumy studentów, którzy wcale nigdzie się nie spieszą i akurat wypoczywają w tym cholernym parku.
- Przepraszam, chcę przejść. - warknęła mało uprzejmie na jakiegoś dryblasa w bluzie szkolnej drużyny rugby. Dryblas coś odburknął i odsunął się, dając jej przejść. Helena uśmiechnęła się do siebie zwycięsko, widząc już drzwi wejściowe budynku, do którego zmierzała.
Gdzieś w tłumie po jej lewej usłyszała „Przepraszam! Przepraszam! Spieszę się! Sorki!", ale nie przejęła się tym. Przecież ona też dopiero co przepychała się przez stadko osiłków. Ani trochę nie przejęła się tym, że ktoś przechodzi teraz przez podobny problem.
Szkoda, że ich problemy musiały się ze sobą zderzyć.
- Uwaga! Jadę! - zawołał ten sam, męski głos. Teraz dużo bliżej niej. Przechodząc koło schodów zobaczyła wspomnianego krzykacza. Rudy chłopak. Na ramieniu wisiała mu wyglądająca na ciężką, torba z przypinkami. W jednej ręce trzymał styropianową podstawkę z dwoma kubkami z pobliskiej kawiarni. Jechał na deskorolce i akurat podskoczył, żeby zjechać po poręczy. Ich spojrzenia spotkały się. Chłopak, już w locie, widocznie się przestraszył – Uważaj! - zawołał do niej, ale ona jak raz poczuła, że nie może się ruszyć. Normalnie bez problemu zrobiłaby unik, ale dziś była dość niewyspana i zareagowała dużo wolniej, niż by chciała.
Ostatnim, co zobaczyła, była obdrapana ilustracja kota porywanego przez statek kosmitów na spodzie deskorolki rudego studenta. Chłopak jakoś wymanewrował, żeby nie wylądować konkretnie na niej, ale przy upadku, przypadkiem ją potrącił łokciem i oboje upadli na chodnik. Wokół nich zaczęli zbierać się gapie, zainteresowani wypadkiem.
Helena chwilę leżała w bezruchu, próbując pojąć co właściwie się stało. Następnie powoli się podniosła i spojrzała na drugiego uczestnika stłuczki. Klęczał na ziemi, zbierając kubki po kawie, która się rozlała... Prosto na jej notatki!
- Cholera, profesor się wścieknie... - mruczał pod nosem chłopak. Zauważył ją kątem oka i uśmiechnął się przepraszająco – Hej...! Bardzo cię przepraszam! Nie zauważyłem cię przed skokiem! Nic ci się nie stało?
Brunetka zacisnęła dłoń na przodzie jego bluzy z symbolem Supermana i przyciągnęła do siebie, jakby chciała podbić mu oko.
- Pogrzało cię?! Nie możesz chodzić z buta jak wszyscy?!
- Na desce jest szybciej! - zawołał.
- Gówno mnie to obchodzi...! - już brała zamach, żeby faktycznie mu przyłożyć, ale rozproszyło ją zamieszanie wokół, gdy wszyscy nagle zaczęli się rozchodzić. A potem usłyszała głos, który musiał należeć do jakiegoś wykładowcy.
- Co tam się dzieje? - uniosła głowę i spojrzała na otwarte okno jednego z gabinetów w budynku naukowym. Przeszedł ją zimny dreszcz, widząc Harrisona Wellsa. Wyglądał niepozornie, był chudy i nie wyglądał na takiego, co może ci zrobić krzywdę, ale wszyscy wiedzieli, że lepiej mu nie podpaść.
-A... - odchrząknęła, puszczając chłopaka i zaczęła szukać dobrej wymówki. Rudzielec ją wkurzył, ale nie na tyle, żeby oboje musieli mieć przesrane u Wellsa.
CZYTASZ
The Queens
Fanfiction"Jeszcze będziemy szczęśliwi, kiddo." Pierwszy był Green Arrow, potem Speedy. Inna, stworzona przeze mnie historia Team Arrow. Czerpię z różnych źródeł od komiksów, przez animacje i serial Arrow kończąc. A przede wszystkim - z mojej własnej wyobra...