Chłopiec skulił się, widząc nadlatującą pięść i pisnął z bólu. Po raz kolejny tego wieczora.
- Proszę... Proszę, przestań... - mamrotał pod nosem, nawet nie licząc, że to coś da.
Girl look at that body.
Girl look at that body.
Girl look at that body.
I work out.
Roy poderwał się do siadu i rozejrzał po pokoju, ciężko dysząc jak po maratonie. Próbował zlokalizować źródło dźwięku. Zmarszczył brwi i schylił się, zaglądając pod łóżko, skąd wyciągnął telefon.
- Co mnie wzięło, żeby ustawić to cholerstwo jako dzwonek? - wymamrotał, przymrużając oczy, aby odczytać kto go postanowił obudzić.
- Yo, Issac. - przywitał się po odebraniu i przyłożeniu słuchawki do ucha – Ty normalny jesteś? Kto dzwoni tak wcześnie? -spytał z wyrzutem. James przez chwilę nic nie odpowiadał.
-Jest za dziesięć dwunasta. - oznajmił.
- W sobotę! Wiesz, że lubię dłużej pospać w weekend! - naburmuszył się rudzielec, czochrając włosy.
- Maksymalnie do dziesiątej. - wytknął mu. Roy dłuższy moment nie odpowiadał.
- To po co dzwonisz? - odezwał się w końcu. Był niemal pewny, że Issac przewrócił właśnie oczami.
- Dawno się nie widzieliśmy. Może wyskoczylibyśmy na pizz-
- NIE! WSZYSTKO, TYLKO NIE PIZZA! MAM JUŻ DOSYĆ!
- Przepraszam, chyba pomyliłem numery... - wydukał zdezorientowany James.
* * * *
- Issac! Ten koleś ma styl! - ekscytował się Roy. Wyszli właśnie z kawiarni z dwoma styropianowymi kubkami z wybranymi napojami. James wybrał herbatę, a Harper jakieś świństwo, imitujące kawę i doprawione papryką czy czymś takim. Okularnik zawsze zastanawiał się, jak jego przyjaciel może pić to cholerstwo.
Issac spojrzał na kumpla znad okularów, przysuwając usta do ustnika kubeczka, dokładnie mu się przyglądając. Wyglądał inaczej niż zwykle. Był rozczochrany bardziej niż zwykle, miał na sobie wymiętolone ubrania, a z twarzy wyglądał na bardzo zmęczonego, nieznacznie zmartwionego całą sytuacją, w której się znajdował.
- Yhym. - przytaknął cicho, kiwając głową. Speedy kontynuował.
- Przy Tommy'm Ollie i Hal mają kije w tyłkach! - spojrzał na niego z tym błyskiem w oku, po którym Issac wiedział już niemal wszystko. Roy stracił nad samym sobą kontrolę. Zawsze się pilnował, uważał na gesty, mimikę... Trzymał nerwy na wodzy, mimo wrodzonej porywczości. Mimo nastoletniego buntu, nie pozwalał sobie na jakieś szczególne szaleństwa. Starał się być nazbyt dojrzały. James sam nie był jakimś szczególnym imprezowiczem, wolał spędzić wieczór przed komputerem albo z dobrą książką, jednak naprawdę nie był w stanie pojąć rudzielca. Gdy byli sam na sam wydawałoby się, że pokazywał swoja prawdziwą naturę – roześmianego, nieco nerwowego nastolatka. Gdy byli w miejscach publicznych – był zdystansowanym wobec wszystkiemu mrukiem. Przed kamerami i reporterami, którzy chcieli uchwycić nastoletniego podopiecznego Queena – nazbyt pewny siebie, zadzierający nosa, rozkapryszony oraz rozpieszczony dzieciak. Jednak Issac odnosił wrażenie, że w ty wszystkim jest jeszcze czwarta maska, której nie dane mu było poznać.
CZYTASZ
The Queens
Fanfiction"Jeszcze będziemy szczęśliwi, kiddo." Pierwszy był Green Arrow, potem Speedy. Inna, stworzona przeze mnie historia Team Arrow. Czerpię z różnych źródeł od komiksów, przez animacje i serial Arrow kończąc. A przede wszystkim - z mojej własnej wyobra...