- Doprawdy, paniczu...
Niechętnie otworzył oczy. Szybko zrozumiał, że zasnął na podłodze, tuląc się do koca. Powoli podniósł głowę i spojrzał na stojącego nad nim mężczyznę.
- Michael? - spytał zaspany, przecierając oko – Nie powinieneś być na urlopie? - wymamrotał.
Michael to młody mężczyzna o brązowych, zawsze roztrzepanych włosach i niebieskich oczach, w których praktycznie zawsze kryły się charakterystyczne iskierki. Wywodził się z dość starego rodu While'ów, którzy praktycznie od zawsze zajmowali się służeniu u bogatszych ludzi. Micheal był trzecim z rodziny, który mógł pochwalić się służeniem u Queenów. Zaczął się szkolić na kamerdynera mając sześć lat. Wówczas Oliver miał niecałe dziewięć, więc od słowa do słowa się zakolegowali, ciemnowłosy znosił jego humorki z okresu młodzieńczego buntu, natomiast Oliver lubił jego towarzystwo i możliwość zwierzenia się z problemów bez ryzyka, że komuś wszystko wygada.
- Nudziłem się, tęskniłem, a wczorajszego wieczoru zadzwonił do mnie nijaki Bruce Wayne z informacją, że jest panicz sam do odwołania. - Roy spojrzał na niego zaskoczony – Ollie wyjechał na delegację, a Hal Jordan został wezwany na czas nieokreślony w pilnej sprawie na Oa. Kryzys międzygalaktyczny czy coś w tym rodzaju. - sprecyzował – Co panicz robi na podłodze?
- Czemu zawsze, jak wracasz z urlopu to wyjeżdżasz z tym „paniczem"? System ci się restartuje czy coś w tym stylu? - zapytał, zgrabnie schodząc z tematu jego osoby.
- Bo panicza to denerwuje, a ja jestem pełen energii i gotowy do naszych sprzeczek. - uśmiechnął się – Och... - mruknął, dostrzegając leżące na ziemi zdjęcie braci Harper.
Roy westchnął ciężko. Michael był chyba jedyną osobą, która wiedziała o Rory'm. Szybko zorientował się, że Brave nic nie powiedział o drugim Harperze Oliverowi, więc sam również oszczędził mu informacji o nim. Halowi również. Jakoś tak wyszło, że jedynym, który o nim wiedział był Michael.
- Wspomnienia? - zapytał cicho, schylając się po zdjęcie. Łucznik miał odruch, aby złapać go za rękę i powstrzymać, ale udało mu się to powstrzymać – Roy, może powinieneś porozmawiać o tym z Olliem? Albo chociaż z Halem?
Rudzielec pokręcił przecząco głową.
- Nie, po prostu... - zawahał się – Zresztą, to nie ważne. - stwierdził, wstając z podłogi – Co ze śniadaniem? Jestem głodny! - oznajmił, próbując zatuszować swój smutek.
While poklepał go po ramieniu.
-Cześć, Głodny. Jestem Micheal.
-Weź się ogarnij, człowieku. - burknął – Nawet Oliver nie rzuca takimi beznadziejnymi żartami.
Po śniadaniu i zrobieniu przez Michaela obdukcji, Roy usadowił się wygodnie, żeby nie powiedzieć, że rozwalił, na kanapie w swoim pokoju z butelką coli na stoliku i padem w ręku. I tak spędził kilka godzin na graniu w różne gry, aż jego żołądek nie przypomniał o sobie głośnym burczeniem. Skrzywił się lekko, pauzując rozgrywkę i rzucił joystick na siedzenie obok, po czym zaczął się mocno naciągać.
Powoli zaczął się podnosić, aby zapytać While'a o jakiś obiad, kiedy jego telefon postanowił się odezwać, dając do zrozumienia, że dostał nową wiadomość. Niechętnie sięgnął po urządzenie i sprawdził kto postanowił do niego napisać.
Dick Grayson.
„Spotkanie. Za dwadzieścia minut w bazie.
P.S. Będzie pizza"
CZYTASZ
The Queens
Fanfiction"Jeszcze będziemy szczęśliwi, kiddo." Pierwszy był Green Arrow, potem Speedy. Inna, stworzona przeze mnie historia Team Arrow. Czerpię z różnych źródeł od komiksów, przez animacje i serial Arrow kończąc. A przede wszystkim - z mojej własnej wyobra...