Oliver skierował się do jadalni na śniadanie, kiedy po drodze wpadł na rozczochranego Rory'ego.
- Cześć, Einsteinie. - zaśmiał się, czochrając jeszcze mocniej włosy średniego syna.
- Daj spokój. Daleko mi do Einsteina. - odparł ze śmiechem, strącając z głowy jego dłoń.
- E tam! Najmądrzejszy w rodzinie jesteś? Jesteś. - uśmiechnął się – Chłopaki jeszcze śpią?
- Byłem obudzić Rossa, ale nie było go w jego pokoju. - oznajmił. Blondyn skinął głową i weszli razem do jadalni, gdzie Michael z pomocą Dinah nakrywali do posiłku.
- Gdzie Roy i Ross? - zapytała kobieta, widząc ich.
- Roy chyba jeszcze śpi, a Ross... - Queen wzruszył ramionami – Obudzę Roya i poszukam małego.
- Dobra.
Oliver wyszedł z pomieszczenia i skierował się na piętro, chcąc najpierw ocudzić najstarszego z ich „pociech", a potem zająć się odnalezieniem swojego pierworodnego. Wszedł do sypialni Speedy'ego, jednak to, co tam zobaczył sprawiło, że stanął jak wryty, uśmiechając się głupkowato.
Obaj jego synowie smacznie spali przytuleni do siebie. Blondyn żałował, że nie miał przy sobie aparatu. To niesamowite, jak ta dwójka zżyła się przez dwa tygodnie. Roy dosłownie z miejsca zakochał się w nowym młodszym bracie. Z wzajemnością, zresztą. Gdzie szedł Harper, Rosline zaraz też się tam pojawiał, podglądając co robi jego wzorzec.
Z bólem serca podszedł do łóżka i potrząsnął nimi delikatnie, chcąc ich obudzić. Blondynek w ramach protestu mruknął niezadowolony i wtulił twarz w koszulkę starszego brata.
- Ollie, to ostatni tydzień wakacji... Daj żyć. - burknął rudzielec, przyciskając brata do siebie i zakrył oczy ręką.
- Chciałbym, ale nie mogę. - oznajmił, ściągając z nich kołdrę, co spotkało się z kolejną falą niezadowolenia – Chłopaki, błagam was. Ja muszę jechać z Dinah załatwić ostatnie sprawy związane z naszym ślubem, a wam powierzam zadanie dokupienia wszystkiego, co wam potrzebne do szkoły.
- Ja nie chcę! - oznajmił obrażony Ross. Oliver westchnął ciężko.
- Rossy, jak będziesz grzeczny, kupię ci plecak z Flashem. - oznajmił. Chłopiec spojrzał na niego z błyskiem w oku.
Mimo całkowitej przemiany w inną osobę, młodemu została ta dziwna miłość do Flasha. Do tego, razem z genami Olivera i Dinah dostał kilka wspomnień. Konkretniej – zwyczajnie wiedział kto jest kim. Oczywiście do wszystkich imion dodawał „wujek" lub „ciocia", tym samym czyniąc praktycznie wszystkich członków Ligii swoimi wujkami i ciotkami.
Ale najważniejszym wujkiem został wujek Barry. Gdy tylko Allen pojawiał się w zasięgu wzroku, Rosline przyklejał się do jego nogi i nie chciał puścić. Sprinter w końcu pogodził się ze swoim losem, żądając zostania chrzestnym dzieciaka, tak jak Hal i Clark dla bliźniaków. Nie było żadnych głosów sprzeciwu.
- Zgoda! - oznajmił, wyplątowując się z ramion starszego brata, zerwał się na równe nogi i grzecznie pognał do jadalni.
- Zdrajca! - mruknął Harper, wtulając policzek w poduszkę.
- Wstawaj, Speedy. - uśmiechnął się dorosły.
- Zapomnij.
- Rooooy~
- Nie-e.
Queen usiadł na materacu i podciągnął wymiętolony podkoszulek nastolatka.
- Ollie, co ty...?
CZYTASZ
The Queens
Fanfiction"Jeszcze będziemy szczęśliwi, kiddo." Pierwszy był Green Arrow, potem Speedy. Inna, stworzona przeze mnie historia Team Arrow. Czerpię z różnych źródeł od komiksów, przez animacje i serial Arrow kończąc. A przede wszystkim - z mojej własnej wyobra...