046

93 23 0
                                    



 Hal rozejrzał się w poszukiwaniu Guya albo Johna. Nie, tylko Guya. John rzucił mu kłody pod nogi, donosząc wyżej, że zamierza wziąć bez pozwolenia jeden ze statków. Oczywiście, musiał się stawić na „przesłuchanie" i wszystko wyjaśnić. W rezultacie dostał zakaz opuszczenia Oa przez najbliższe kilka godzin. Chyba że cała galaktyka będzie go potrzebować.

- Ile ja mam lat, żeby szlabany mi wciskali? - mruknął z niezadowoleniem.

Skręcił w lewo i wpadł wprost na Guy i Kilowoga.

- No i co?

- Dostałem czerwone światło. - burknął.

Właśnie w tym momencie jego pierścień zapikał. Uniósł rękę i szybko się rozpromienił.

- Sygnał!

- Co? - Gardner przechylił na bok głowę, a Kilowog chrząknął tylko.

Jordan nie odpowiedział. Jego pierścień stworzył hologram z jakimiś koordynatami.

- To mniej-więcej położenie Roya. - odparł z błyszczącymi oczami.

- Świetnie! - rudy mężczyzna klasnął w dłonie – Idziemy zorganizować środek transportu! Kilowog chce nam pomóc!

Szatyn nagle znieruchomiał.

- Halo? Jordan! - kolega pomachał mu dłonią przed twarzą – Co jest, facet? - pstryknął palcami.

Hal zamrugał otumaniony i spojrzał na niego nie przytomnie.

- Ale co z...?

- Nie mów, że nagle się przejmujesz regułami, Jordan. - Kilowog spojrzał na niego ciut groźnie – To jest ten moment, kiedy nawet ja odsunąłbym na bok myśl o konsekwencjach.

Szatyn jeszcze chwilę milczał, wyglądając na mocno otumanionego. Po chwili uśmiechnął się z pewnością siebie i skinął głową.

- Lecimy po mojego chrześniaka, panowie!

* * * *

Rory chciał wierzyć słowom Carol. Ale to nie jego wina, że się bał. Starał się zasnąć, ale jego oczy za nic nie chciały się zamknąć. Dlatego po godzinie bezczynnego leżenia, naciągnął na tyłek dżinsy i bluzę, wciskając niedbale stopy w trampki i zszedł do piwnicy, cudem nie zabijając się o rozwiązane sznurówki.

Podszedł do teleportu i wpisał odpowiednie dane. Coś zabrzęczało, coś zapikało i wszedł do środka rury zeta, aby po chwili przenieść się w kompletnie inne miejsce. Do środka pewnej góry w Happy Harbor.

Kiedy postąpił krok do przodu światła rozbłysły rozświetlając „hol" pierwszej kryjówki Ligii. Rozejrzał się, jakby spodziewając, że ktoś oprócz niego jest obecny. Dopiero po chwili ruszył do pomniejszego pomieszczenia, w którym prawdopodobnie zostanie stworzona kuchnia połączona z salonem.

Podczas ostatniej wizyty zostawił tam swojego laptopa, którego dostał od Batmana w celu pracy przy systemach.

- Nie możesz pracować nad tym na swoim prywatnym komputerze. - oznajmił wtedy.

Zapewne bał się, że Roy lub ktoś inny z młodych dobierze się do poufnych danych.

Tak, jak się spodziewał, laptop leżał na niedawno zamontowanym blacie kuchennym. Podniósł go i usiadł z nim na ziemi, opierając się plecami o wspomniane już blaty. Włączył komputer i wrócił do kodowania sprzed dwóch dni.

The QueensOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz