-Więc twój wujek wygrał na loterii pół bańki, ale nie brał w niej udziału? - spytał Matt, zdejmując buty. Rory właśnie chował swoje przybłocone adidasy do szafy.
Rudzielec przytaknął, biorąc obuwie od przyjaciela i je również schował.
- Kurde... Tez bym tak chciał! - stwierdził, wybijając stopą deskorolkę i złapał ją w dłoń. Razem ruszyli korytarzami Queen Manor.
-Twój ojciec jest właścicielem bajecznie wręcz prosperującej wytwórni muzycznej, a matka to światowej sławy modelka. - zauważył Harper, drapiąc się po głowie - Jeszcze ci mało?
-Meh... - prychnął szatyn - Łatwa kasa to łatwa kasa, Ror. Jeszcze kilka lat w roli dziecka bogatego tatuśka i to zrozumiesz! - rzekł, trącając go pięścią w bok. Zaśmiali się, jednak rudzielec potarł uderzone miejsce ze zbolałą miną.
Skierowali się korytarzem do jednego z najdalej położonych salonów, które zostało przerobione na miejsce do rzępolenia dla bliźniaków. Oliver miał już dość wysłuchiwania ich kociej muzyki. Połączenie Roya przy perkusji i Rory'ego z gitarą to naprawdę nie jest dobry pomysł dla biednych uszu.
Chłopcy zwolnili, dostrzegając skulonego przy mijanych przez nich drzwiach Rossa. Blondynek przyciskał ucho do drewna, próbując podsłuchiwać. Podeszli do niego.
-Ross, co robisz? - zagadnął rudzielec. Blondynek przyłożył palec do ust, uciszając go.
-Przyszedł jakiś pan. Rozmawia z rodzicami od godziny. Pół godziny temu wszedł tam Roy i nadal nie wychodzą. - odparł cicho.
Szesnastolatkowie spojrzeli po sobie i również przykucnęli, przyciskając policzki do drzwi.
-... Zastanów się dobrze, Roy. - mówił obcy głos - To dla ciebie wielka szansa, ale nie chcemy, abyś podejmował pochopnych decyzji. Nie wszyscy szesnastolatkowie radzą sobie z uczęszczaniem do szkoły z dala od rodziny.
-Zastanowię się, obiecuję. - odpowiedział mu Roy.
-Na co, do cholery, mu stypendium? Stać nas...!
-Oliver!
-Auć! Dinah!
Obcy mężczyzna zaśmiał się lekko zażenowany.
-Nie będę zajmował już państwu więcej czasu. Zostawiam tutaj moją wizytówkę. Oferta jest aktualna tak długo, aż Roy nie skończy szkoły. Z wiadomych względów, prawda? - zażartował i odpowiedział mu chłopięcy i kobiecy śmiech. Oliver widocznie nie był zbyt zadowolony.
-Dziękujemy, panie Faryes.
-Nie ma za co. To ja dziękuję za poświęcony mi czas!
Usłyszeli odgłos skrzypiącej kanapy i pogłos kroków. Cała trójka gwałtownie poderwała się na nogi i odskoczyła do tyłu akurat, gdy drzwi roztwarły się. Pierwszy wyszedł Olivera, a za nim ciemnoskóry mężczyzna o błyszczących brązowych oczach. Widząc ich, uśmiechnął się ciepło.
-Bracia Roya, prawda? - wyciągnął dłoń najpierw do Rossa i Rory'ego. Obaj ją ścisnęli, więc mężczyzna skierował się ku Mattowi.
-Kto znowu wpuścił Narkomana do domu? - spytał brodacz, patrząc na szatyna z grzywką. Faryes spojrzał na niego pytająco, a Evans jęknął.
-Panie Queen, przypominam, że nie jestem ćpunem. - burknął.
-A ja jestem dziewicą. - wywrócił oczami i założył dłonie na piersi.
CZYTASZ
The Queens
Fanfiction"Jeszcze będziemy szczęśliwi, kiddo." Pierwszy był Green Arrow, potem Speedy. Inna, stworzona przeze mnie historia Team Arrow. Czerpię z różnych źródeł od komiksów, przez animacje i serial Arrow kończąc. A przede wszystkim - z mojej własnej wyobra...