058

111 21 2
                                    


-Więc twój wujek wygrał na loterii pół bańki, ale nie brał w niej udziału? - spytał Matt, zdejmując buty. Rory właśnie chował swoje przybłocone adidasy do szafy.

Rudzielec przytaknął, biorąc obuwie od przyjaciela i je również schował.

- Kurde... Tez bym tak chciał! - stwierdził, wybijając stopą deskorolkę i złapał ją w dłoń. Razem ruszyli korytarzami Queen Manor.

-Twój ojciec jest właścicielem bajecznie wręcz prosperującej wytwórni muzycznej, a matka to światowej sławy modelka. - zauważył Harper, drapiąc się po głowie - Jeszcze ci mało?

-Meh... - prychnął szatyn - Łatwa kasa to łatwa kasa, Ror. Jeszcze kilka lat w roli dziecka bogatego tatuśka i to zrozumiesz! - rzekł, trącając go pięścią w bok. Zaśmiali się, jednak rudzielec potarł uderzone miejsce ze zbolałą miną.

Skierowali się korytarzem do jednego z najdalej położonych salonów, które zostało przerobione na miejsce do rzępolenia dla bliźniaków. Oliver miał już dość wysłuchiwania ich kociej muzyki. Połączenie Roya przy perkusji i Rory'ego z gitarą to naprawdę nie jest dobry pomysł dla biednych uszu.

Chłopcy zwolnili, dostrzegając skulonego przy mijanych przez nich drzwiach Rossa. Blondynek przyciskał ucho do drewna, próbując podsłuchiwać. Podeszli do niego.

-Ross, co robisz? - zagadnął rudzielec. Blondynek przyłożył palec do ust, uciszając go.

-Przyszedł jakiś pan. Rozmawia z rodzicami od godziny. Pół godziny temu wszedł tam Roy i nadal nie wychodzą. - odparł cicho.

Szesnastolatkowie spojrzeli po sobie i również przykucnęli, przyciskając policzki do drzwi.

-... Zastanów się dobrze, Roy. - mówił obcy głos - To dla ciebie wielka szansa, ale nie chcemy, abyś podejmował pochopnych decyzji. Nie wszyscy szesnastolatkowie radzą sobie z uczęszczaniem do szkoły z dala od rodziny.

-Zastanowię się, obiecuję. - odpowiedział mu Roy.

-Na co, do cholery, mu stypendium? Stać nas...!

-Oliver!

-Auć! Dinah!

Obcy mężczyzna zaśmiał się lekko zażenowany.

-Nie będę zajmował już państwu więcej czasu. Zostawiam tutaj moją wizytówkę. Oferta jest aktualna tak długo, aż Roy nie skończy szkoły. Z wiadomych względów, prawda? - zażartował i odpowiedział mu chłopięcy i kobiecy śmiech. Oliver widocznie nie był zbyt zadowolony.

-Dziękujemy, panie Faryes.

-Nie ma za co. To ja dziękuję za poświęcony mi czas!

Usłyszeli odgłos skrzypiącej kanapy i pogłos kroków. Cała trójka gwałtownie poderwała się na nogi i odskoczyła do tyłu akurat, gdy drzwi roztwarły się. Pierwszy wyszedł Olivera, a za nim ciemnoskóry mężczyzna o błyszczących brązowych oczach. Widząc ich, uśmiechnął się ciepło.

-Bracia Roya, prawda? - wyciągnął dłoń najpierw do Rossa i Rory'ego. Obaj ją ścisnęli, więc mężczyzna skierował się ku Mattowi.

-Kto znowu wpuścił Narkomana do domu? - spytał brodacz, patrząc na szatyna z grzywką. Faryes spojrzał na niego pytająco, a Evans jęknął.

-Panie Queen, przypominam, że nie jestem ćpunem. - burknął.

-A ja jestem dziewicą. - wywrócił oczami i założył dłonie na piersi.

The QueensOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz