052

102 20 7
                                    



 James stanął w drzwiach, patrząc z niezadowoleniem na śpiącego na kanapie Roya. Nastolatek był w samej bieliźnie, przykryty niedbale kocem.

Mimo że nie był zbytnio fanem Olivera, to gdy Harper odwalał tego typu numery, stawał raczej po stronie milionera. W byciu dobrym wujkiem, trzeba mieć też rozsądek. Poza tym, do cholery!, Roy miał już szesnaście lat! Czas głaskania po główce już dawno minął!

Nie zważając na to czy obudzi siostrzeńca czy nie, przeszedł przez salon i wszedł do kuchni, aby przygotować śniadanie. Wstawił czajnik z wodą, a następnie zajrzał do lodówki w poszukiwaniu czegoś, z czego mógłby przyrządzić godziwy posiłek.

- Cześć. - spojrzał na stojącego w wejściu Roya.

- Dzień dobry. - odrzekł, starając się brzmieć surowo. Nie zamierza pozwolić mu myśleć, że jest choć odrobinę zadowolony z jego widoku. Z jednej strony cieszył się, ze go widzi, a z drugiej był wściekły, że chłopak zachowywał się jak małe dziecko.

- Jesteś zły?

Jim nie odpowiedział, trzaskając drzwiczkami lodówki. W ręku trzymał karton jajek.

Rudzielec skinął głową.

- Jesteś zły. - mruknął, spuszczając wzrok.

- Nie jestem zły, Roy. Jestem rozczarowany twoim zachowaniem. - odrzekł, włączając prąd pod patelnią.

Nastolatek opadł na krzesło i wsunął palce we włosy, targając je jeszcze bardziej.

- Wujku... Proszę...

Mężczyzna zacisnął usta w wąską linię, wpatrując się w blat.

* * * *

- Roy... Proszę... - Roy Harper Senior spojrzał z mocno zaciśniętymi ustami na swojego młodszego brata, który stanął w jego drzwiach, wyglądając niczym siedem nieszczęść.

Ich ojciec popadał w alkoholizm od wielu lat. Od dawna balansował na cienkiej granicy między zdrowym piciem a nałogiem. A odkąd matka zaczęła chorować...

- Jim, nie. - odparł, siląc się na surowy głos i wyraz twarzy.

- Nie zostawiaj mnie, barcie! - poprosił.

Starszy z braci zerknął do tyłu, do wnętrza mieszkania.

- Wiesz, że nie mieszkam tu sam... I tak ledwo mieścimy się ze współlokatorami...

- Roy... - jęknął piętnastolatek.

- Nie, Jim.

- Roy...!

- Nie powinieneś uciekać z domu. - chciał zatrzasnąć drzwi, ale James wsunął nogę między nie a futrynę.

- Jesteś zły? - spytał zza drewna. Rudzielec milczał – Jesteś zły...

- Nie jestem zły, Jimmy... jestem zawiedziony.

* * * *

James powoli obrócił głowę. To nie była taka sama sytuacja. Roy uciekł z domu, bo wkurzył się, że Liga chce przerobić drużynę Tytanów według swojego widzimisię. A Jim uciekł wtedy od ojca alkoholika i gasnącej w oczach matki. Szukał wsparcia, a Roy.... Czego chciał Roy?

Pokręcił głową. Był okropnym wujkiem. Nie potrafił mu w żaden sposób pomóc. Bo nawet go nie rozumiał.

Po śniadaniu wszedł do swojej sypialni i zamknął za sobą drzwi. Uklęknął przy łóżku i wyciągnął spod niego starą walizkę. Przez chwilę zawahał się przed otworzeniem jej. Nie potrafił wyrzucić zawartości, ale nie potrafił też na nią patrzeć bez bólu. Jednak... musiał dać Royowi jakieś ubrania, przecież nie będzie chodził w kostiumie Speedy'ego przez cały dzień, a jedyne ciuchy, które mogłyby na niego pasować znajdowały się właśnie w tej walizce.

The QueensOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz