Chłopak z trudem złapał oddech. Sperma wymieszana z jego własną krwią łaskotała nieprzyjemnie, wypływając z rowka i spływając po jego udach. Gardło bolało go od krzyku i kosmicznych penisów, które przewinęły się przez jego usta w ciągu ostatnich kilku godzin. Policzki miał mokre od mieszanki potu i łez.
Pieprzony Sinestro i jego pieprzeni sługusi...
Drzwi celi zamknęły się za ostatnim i został sam na sam z głową Korpusu Żółtych Latarni. Spojrzał z wściekłością na czerwonoskórego mężczyznę.
- Mój ból nie jest nawet porównywalny do tego, który zada ci Hal! - wycharczał. Jego słowa musiały rozbawić kosmitę.
Podszedł jednak do niego bez słowa, wyciągając coś z kieszonki kombinezonu. Bardziej niż sam przedmiot, Roya zaintrygował fakt, że ten kombinezon ma jakąś kieszeń.
- Och, tak... Zamknie mnie w celi, z której wydostanę się po piętnastu minutach. - pokręcił głową z rozbawionym uśmieszkiem, przecierając mu uda chusteczką – przedmiotem wyciągniętym z kieszeni. Gdy skończył, wyciągnął drugą i wytarł mu twarz.
To było całkiem miłe z jego strony, pomijając fakt, że pozwolił swoim pobratyńcą zrobić sobie na nim orgię i jeszcze się temu ze spokojem przyglądał.
Powoli pomógł mu się położyć w nieco wygodniejszej pozycji. Zmarszczył brwi, widząc łańcuszek wystający spod kołnierzyka chłopaka. Złapał za niego i pociągnął, nim chłopak zdążył zareagować.
Nagle jego twarz nabrała groźnych rysów. Obejrzał z każdej strony imitację pierścienia i dostrzegł nacięcia umożliwiające ściśnięcie, wywołujące jakiś impuls.
Harper pobladł ze strachu.
Sinestro zerwał naszyjnik z jego szyi, cisnął nim o ziemię i przydeptnął stopą, niszcząc go.
- Więc, on jest już w drodze, co? - spytał, patrząc na niego gniewnie.
- A czego się spodziewałeś? - odwarknął.
Tymczasem gdzieś w innej części kosmosu, trójka Latarników zielonej siły woli, czekała, aż statek odzyska w pełni wszystkie siły i funkcje. A właściwie, została już tylko jedna funkcja, która nie spełniała oczekiwań kierowcy od siedmiu boleści.
- Ten cholerny GPS nie działa! - awanturował się.
- Działa. - odpowiedział mu po raz kolejny Guy.
- Pokazuje, że jesteśmy na jakimś kosmicznym zadupiu i zmierzamy w całkiem innym kierunku do koordynatów z pierścienia Roya!
- A może faktycznie jesteśmy na kosmicznym zadupiu, panie kierowco?
- To niemożliwe! - zaprzeczył.
- Jesteśmy na kosmicznym zadupiu. - przytaknął Gardnerowi Kilowog, grzebiąc przy komputerze – Do tego straciliśmy połączenie z pierścieniem młodego, a nikt nie zapisał koordynatów.
Rudzielec spojrzał wymownie na szatyna, ale ten go zignorował.
- Jak to – straciliśmy połączenie? - spytał, patrząc na przyjaciela.
- Pewnie musiał zostać zniszczony albo uszkodzony.
Jordan pobladł.
- I co teraz?
- Zasadniczo, to wiesz – odezwał się znów Gardner – Wystarczy wbić mu do domu. Nawet jeśli ich tam nie ma, to zrobi się rozpierdziel i wyciągnie z tych obszczańców informację, gdzie Sinestro trzyma młodego.
CZYTASZ
The Queens
Fanfiction"Jeszcze będziemy szczęśliwi, kiddo." Pierwszy był Green Arrow, potem Speedy. Inna, stworzona przeze mnie historia Team Arrow. Czerpię z różnych źródeł od komiksów, przez animacje i serial Arrow kończąc. A przede wszystkim - z mojej własnej wyobra...