001

525 43 16
                                    


 Piętnastoletni Roy Harper przebierał niecierpliwie nogami, patrząc to na Olivera Queena, to na Hala Jordana.

- No już, już. - przerwał blondynowi przydługi monolog lotnik, kładąc dłonie na jego ramionach – Ollie, nie pierwszy raz zostawiasz Roya pod moja opieką, nie? Damy sobie radę! - drugi mężczyzna już otwierał usta, aby coś powiedzieć, ale ten pierwszy nie dał mu dojść do słowa – No jedź już, bo samolot ci ucieknie.

- Mam prywatny odrzutowiec, Hal. - wymruczał pod nosem. Wziął głęboki wdech i skinął głową. Przeniósł spojrzenie na rudowłosego nastolatka i spojrzał mu poważnie w oczy – Masz być grzeczny, chodzić do szkoły, zero Speedy'ego i nie rozwalcie domu. - chłopak wywrócił teatralnie oczami.

- Tak, tak. - przytaknął pośpiesznie.

- Świetnie. - odparł Queen. Przez chwilę cała trójka stała w dość wymownym milczeniu, aż blondyn rozłożył ramiona, patrząc z delikatnym uśmiechem na podopiecznego. Harper skrzyżował ręce i spojrzał na niego spod byka, jednak Oliver nie wyglądał tak, jakby został choć odrobinę zniechęcony.

Roy ponownie wywrócił oczami, podchodząc do przybranego ojca i niechętnie pozwolił się przytulić. Już po chwili został zamknięty w szczelnym uścisku silnych ramion.

- Awww. - rudzielec stęknął cicho, czując jak do uścisku dołącza się latarnik.

- Hal, wybacz, ale to rodzinny uścisk. - zaśmiał się nieco niezręcznie blondyn.

- Sam jesteś sobie winien! - odparł ze śmiechem szatyn – Poprosiłeś mnie o zostanie ojcem chrzestnym Roya i zrobiłeś ze mnie honorowego Arrowsa!

- Gówno prawda. - wymamrotał niezrozumiale ściśnięty nastolatek.

- Sam się wprosiłeś na obie role. - poparł go starszy łucznik. Jordan jak oparzony odsunął się od nich z wielce obrażoną miną. Prawowici Arrowsi automatycznie zaprzestali przytulania siebie nawzajem.

- Skoro tak, to proś sobie kogoś innego o opiekę nad Royem, kiedy ty jedziesz do Chin! - oznajmił.

- Ale on jedzie do Korei.

- Jadę do Rosji. - uświadomił obu.

- Czek- Do Rosji? - Oliver był niemal pewny, że dostrzegł w oczach nastolatka jakieś błyśnięcie – Mogę z tobą?

- Roy, tam jest zimno.

- Zapomnij, że pytałem. - machnął ręką, stając obok Hala.

Queen westchnął, przymykając oczy i masując skroń.

- Dobrze, będę się zbierał, bo inaczej nie skończymy do rana. - sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął kluczyki do auta – Wracam za tydzień w sobotę. Chciałbym, aby Queen Manor stało tu, gdzie stoi teraz i w jednym kawałku. Zrozumiano? - zapytał, patrząc na nich uważnie. Ci skinęli pośpiesznie głowami, a Oliver powoli wsiadł do samochodu. Zamknął za sobą drzwi wozu i ostatni raz posłał im ostrzegawcze spojrzenie na co ci jedynie wyszczerzyli się szeroko.

- Szerokiej drogi.

- Będziemy tęsknić.

- Przywieź jakiegoś niedźwiedzia na pamiątkę.

- Jeśli was zeżre to z wielką chęcią. - wywrócił oczami, przekręcając kluczyk w stacyjce. Silnik wydał z siebie warkot, który szybko zamienił się w mruczenie i blondyn wyjechał z garażu. Hal i Roy wyszli przed budynek, czekając, aż Queen przejedzie przez ogromny podjazd i zniknie za bramą posiadłości.

The QueensOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz