Dzień ostatecznej rozprawy. Dzień sądny.
Wypadł już po dwóch tygodniach, co bardzo zaskoczyło Roya. William ostrzegał, że może to potrwać nawet kilkanaście tygodni, a tu proszę, raz, dwa i załatwione!
No, o ile sędzia rozpatrzy ową sprawę na ich korzyść...
Bliźniacy przepychali się przez zatłoczony korytarz sądu, aby dostać się do sali rozpraw, w której miała się rozstrzygnąć sprawa. Willowi udało się załatwić, aby bracia weszli do środka.
- Roy, zwolnij! Mamy jeszcze kilka minut! - upomniał brata Rory, kiedy ten szedł coraz szybciej, ciągnąc go za sobą, co nie było zbyt przyjemne.
Speedy wymamrotał coś pod nosem i niechętnie zwolnił. Owszem, mieli jeszcze czas, ale chciał jeszcze przed rozprawą spotkać się z Dinah. Nie widział jej od dobrego miesiąca, jak nie dłużej. Musiał, po prostu musiał się z nią zobaczyć!
Niestety nie było mu to dane, ponieważ ktoś złapał ich za kołnierze i przyciągnął do siebie, zamykając w szczelnym uścisku. Oszołomieni unieśli głowy, aby spojrzeć na wujka Jima.
- Boże, żyjecie. - jęknął – Niby Superman mnie o tym zapewniał, ale znając Luthora...
- Wujek Jim? Pachnie jak wujek Jim.
- Rory, skąd wiesz jak pachnie wujek Jim?
Mężczyzna puścił ich, dokładnie im się przyglądając. Kudłacz wzruszył ramieniem w odpowiedzi na pytanie brata.
- No bo wiem. - stwierdził.
Jim całkiem zapomniał o tym, że właściwie nawet nie miał okazji spotkać się z drugim bratankiem. Zmierzył chłopca uważnym wzrokiem i uśmiechnął się, stwierdzając, że rzeczywiście jest kopią Roya.
Po chwili z sali rozpraw wyszedł mężczyzna, informując, iż rozprawa zaraz się zacznie. Trójka Harperów weszła do środka i zajęła miejsca gdzieś na uboczu. Sala zaczęła zapełniać się ludźmi. Luthor i jego prawnik zdążyli się już usadowić na swoich miejscach.
Chwilę później strażnik wprowadził skutego w kajdanki Olivera, a za nim wszedł William. Błysnęło kilka fleszy reporterów, jednak Queen nie zaszczycił ich nawet jednym spojrzeniem.
Kilka minut później wszedł sędzia. Roy dyskretnie rozejrzał się po sali, szukając wzrokiem Dinah. Siedziała w towarzystwie kilku innych członków Ligii, w tym Batmana, które dostrzegł jego spojrzenie, skinął mu i ruchem głowy kazał skupić się na rozprawie.
Sędzia postanowił zacząć od wyników badań DNA przeprowadzonych półtora tygodnia temu.
- Z dostarczonych mi materiałów wynika, że bracia Roy i Rory Harper są synami – urwał, wzbudzając w nastolatku chęć krzyknięcia z frustracji. Speedy zacisnął palce, przygryzają dolną wargę i wiercąc się niespokojnie na swoim krześle. Jeśli okaże się, że jego biologicznym ojcem jest Lex Luthor... Znienawidzi się. Znienawidzi samego siebie. - zmarłego piętnaście lat temu Roya Daniela Harpera, co unieważnia moją poprzednią decyzję o umieszczeniu tymczasowo braci pod opieką Alexandra Luthora.
Roy omal nie krzyknął z radości. Uśmiechnął się szeroko, zaciskając dłonie w geście zwycięstwa. Unosząc głowę, dostrzegł uśmiechy, które posyłali mu William i Oliver. Cholerni...
Łucznik z miejsca spoważniał, udając, że wcale go to nie rusza.
- Zapisz się na jakieś lekcje aktorstwa. - szepnął Rory, uśmiechając się złośliwie, za co został pacnięty w głowę przez Jima. Obaj oberwali od wuja karcącym spojrzeniem i jak potulne owieczki, spojrzeli na sędziego.
CZYTASZ
The Queens
Fanfiction"Jeszcze będziemy szczęśliwi, kiddo." Pierwszy był Green Arrow, potem Speedy. Inna, stworzona przeze mnie historia Team Arrow. Czerpię z różnych źródeł od komiksów, przez animacje i serial Arrow kończąc. A przede wszystkim - z mojej własnej wyobra...