- On i tak jest już martwy. - stwierdził chłodno Batman.
- Oszalałeś?! Nadal oddycha! - awanturował się Flash.
- Dokładnie, Bats! Masz ty duszę i serce?! - poparł przedmówcę Hal.
- Zostało mu cztery minut. - przypomniał Superman.
Roy stał kilka metrów dalej, nie mogąc uwierzyć w to, co się dzieje. Oliver położył mu dłoń na ramieniu, zmuszając do spojrzenia na siebie.
- Roy... Philip jest już martwy, nie da się go odratować, ale ciało.. To nadal dziecko, powinniśmy mu pomóc, ale... Ale to od ciebie zależy czy to zrobimy czy nie...
- Jak możesz zrzucać na mnie taki ciężar? - spytał słabo, jednak po chwili skinął twierdząco głową – Ratuj go Ollie. Ty. Nikt inny, dobrze? - Oliver zamrugał zaskoczony – Jeśli ma już otrzymać nowe życie jako inna osoba... Niech to będzie twój syn. Proszę.
Blondyn patrzył przez chwilę w jego smutne oczy, po czym skinął hardo głową.
- Dobrze. - rzekł cicho, po czym cmoknął go szybko w czoło i ruszył w kierunku kłócących się – Odsunąć się, do kurwy nędzy! Jak zwykle nie potraficie podjąć prostej decyzji! Dawać mi to coś do przekazywania genów! I zadzwońcie po Dinah! Jeśli już mam mieć z kimś dziecko, to tylko z nią!
Roy uśmiechnął się słabo. Herosi zaczęli najszybciej jak się dało organizować przekazanie chłopcu genów starszego łucznika. Wszyscy, oprócz Hala, który podszedł do rudzielca.
- Jak się trzymasz? - spytał z troską, odgarniając mu włosy z czoła. Chłopak wzruszył ramieniem.
- Zasadniczo, znałem ich niecałe dwa miesiące... Nie wiem jak się czuć.
Jordan skinął głową.
- Przepraszam, że mnie wtedy nie było. - rzekł cicho, ignorując gwar i zamieszanie.
- Nie przepraszaj. - pokręcił głową – Ratowanie wszechświata jest trochę ważniejsze...
- Wolę zniszczony wszechświat od wszechświata, w którym mój chrześniak jest synem Luthora. - zaśmiał się, przygarniając go do siebie.
* * * *
Dinah i Rory wracali już do domu. W ciszy. Oboje byli zmęczeni dniem spędzonym na zakupach. Marzyli tylko o położeniu się spać.
Nie wiedzieli tylko, że to jeszcze nie koniec wrażeń na dziś.
Komunikator ukryty w torebce Canary dał o sobie znać.
- Mógłbyś go znaleźć? Nie chcę odwracać wzroku od jezdni...
Rudzielec przytaknął sennie i sięgnął po leżącą na tylnym siedzeniu torebkę w celu odszukania komunikatora. Chwilę mu to zajęło, ale już po chwili podał urządzenie kobiecie.
- Tak, Clark? - Rory ziewnął przeciągle, przytulając twarz do zimnej szyby – Co?! - blondynka zahamowała gwałtownie, wybudzając nastolatka i wkurzając kierowców za sobą, co dali do zrozumienia przez głośne trąbienie klaksonami – Zaraz będę! - oznajmiła, po czym rzuciła komunikator na kolana zszokowanego Harpera i łamiąc wszelkie przepisy, zmieniła kierunek jazdy.
- Co się dzieje? - spytał – Gdzie jedziemy? - dopytywał, rozglądając się na mijane widoki.
- Do Strażnicy.
- A ona nie jest w kosmosie, przepraszam bardzo?!
* * * *
Oliver zacisnął zęby, czując ból towarzyszący transfuzji genów. Nie do końca rozumiał jak to działa, ale kiedy zerknął przez ułamek sekundy na siedmiolatka, był niemal pewien, że widział jak jego twarz nabiera kolorów, a włosy robią się delikatnie blond.
CZYTASZ
The Queens
Fanfiction"Jeszcze będziemy szczęśliwi, kiddo." Pierwszy był Green Arrow, potem Speedy. Inna, stworzona przeze mnie historia Team Arrow. Czerpię z różnych źródeł od komiksów, przez animacje i serial Arrow kończąc. A przede wszystkim - z mojej własnej wyobra...