- Ach, Grecja!
Oliver Queen, mruknął niezadowolony, wtulając mocniej policzek w poduszkę.
- Kochanie, to była Grecja wczoraj po południu. Przez ten czas nie najechali nas Rzymianie ani nic w tym rodzaju. - rzekł, niechętnie otwierając oczy i spróbował się podnieść, ale zapomniał o tej pradawnej teorii, która mówi, że grawitacja w łóżku o poranku jest silniejsza, niż poza łóżkiem.
Dinah westchnęła, niechętnie odrywając się od okna i spojrzała na męża. Powoli podeszła do łóżka i potrząsnęła małżonkiem.
- Ollie, wstawaj!
- Jeszcze pięć minut. Nie chcę do szkoły. - wymamrotał, przytulając się do poduszki.
- Jest sobota.
- To tym bardziej nie chcę.
Kobieta opadła na poduszki, poddając się. Leżeli w milczeniu. Pani Queen wpatrywała się tępo w sufit, pogrążona w swoich myślach.
- Jak myślisz, co robią teraz chłopcy? - zagadnęła.
Arrow sięgnął po telefon i sprawdził godzinę.
- U nich jest jakaś siedemnasta. Pewnie grają w gry albo co. - odłożył komórkę i obrócił się przodem do niej. Odgarnął z jej twarzy zagubiony kosmyk – Coś się dzieje?
- Mam złe przeczucia. - westchnęła, po czym przygryzła wargę – Może powinniśmy zadzwonić?
Queen westchnął.
- Pretty Bird, chłopcy są pod opieką międzygalaktycznego wojownika i jego dziewczyny, zarządcy dużej firmy lotniczej – są bezpieczni.
- Nie jestem przekonana. - mruknęła, marszcząc brwi.
- Dobrze, zadzwonimy.
- Dziękuję. - uśmiechnęła się i szybko cmoknęła go w usta.
- Ale najpierw... - poruszył się ciężko, pomrukując jak niedźwiedź i zawisł nad nią, uśmiechając się po swojemu.
- Zapomnij, Queen. - skrzyżowała ramiona na piersi – Trójka dzieci mi wystar-! Ollie! - przyssał się do skóry jej szyi, pieszcząc ją ustami i łaskocząc swoją brodą – Oliverze Queen, przywołuję cię do porządku! - zawołała, chichocząc opętańczo – Ollie! - spróbowała go z siebie zepchnąć, ale on zdążył zamknąć ją w swoim szczelnym uścisku silnych ramion i mocno przytulił.
* * * * *
Współpraca z Ligą Sprawiedliwych była dość męcząca, ale Rory w końcu czuł się spełniony, potrzebny. No dobrze. Majstrując przy zabezpieczeniach i całej reszcie... czuł się jak ryba w wodzie. Och tak... Był cholernym nerdem. Był tak wielkim nerdem, że spokojnie mógłby ubiegać się o tytuł Króla Nerdów.
- King of Nerds. - wymamrotał pod nosem, wstukując kolejną kombinację poleceń w konsolę komputera w Batcave. Batman wyszedł jakiś czas temu na jakieś pilne zebranie w Wayne Enterprises, a Rory został sam, aby dokończyć dzisiejszą robotę – To brzmi bardzo, bardzo kiepsko. - westchnął.
- Ale świetnie do ciebie pasuje. - obrócił głowę i spojrzał na uśmiechającego się złośliwie Dicka Graysona.
- Mogę ci w czymś pomóc, Robinie? - spytał, wracając spojrzeniem do monitora.
Ten dzieciak naprawdę go nie lubił i nawet szczególnie się z tym nie krył.
Brunet podszedł bliżej i oparł się o biurko, przyglądając się jego pracy.
CZYTASZ
The Queens
Fanfiction"Jeszcze będziemy szczęśliwi, kiddo." Pierwszy był Green Arrow, potem Speedy. Inna, stworzona przeze mnie historia Team Arrow. Czerpię z różnych źródeł od komiksów, przez animacje i serial Arrow kończąc. A przede wszystkim - z mojej własnej wyobra...