- Ja bym jednak pomógł Kenny'emu. - westchnął Roy, obserwując do góry nogami, jak jego bliźniak gra w The Walking Dead.
- To mój wybór. - odparł Rory, nie odwracając wzroku od ekranu telewizora, gdzie wyświetlała się rozgrywka.
- Popieram, Roya. Powinieneś mu tu pomóc. - do salonu wszedł Issac, niosąc tacę z dolewką napoju, po czym postawił ją na stoliku do kawy i usiadł na podłodze obok Jednorękiego – Córka tego gościa i tak będzie się pieklić o jego śmierć, bo tak czy siak Kenny by go zabił, a gdybyś mu pomógł, zyskałbyś jego przyjaźń.
- Już wystarczy, że na początku ratowałeś tamtego gościa, który i tak by umarł, zamiast ratować syna Kenny'ego. - dodał jeszcze Łucznik, a słysząc jego słowa, Kudłacz zmierzwił włosy, wywracając oczami.
- Ile razy przeszliście tą grę? - spytał z ciężkim westchnięciem.
- Pięć razy
- Sześć . - dopowiedział James, poprawiając okulary – Ross zasnął? - zapytał, zerkając na blondynka leżącego na brzuchu najstarszego z braci.
- Yep. - przytaknął – No wiesz, wymęczył dobre dwie i pół godziny w Mario. Teraz musi odespać. - uśmiechnął się, głaszcząc braciszka z czułością po głowie.
- Która właściwie godzina? - Rory zapauzował grę i przeciągnął się.
- Po dwudziestej trzeciej. - westchnął szatyn, kładąc się na dywanie.
- Zaraz trzeba iść spać. - mruknął Speedy – Twój tata ma nas odwieść o szóstej, a musimy być w miarę przytomni na ślubie.
* * * *
- Wow, wow, wow! Lotnik? Ale czad! - zachwyciła się Emily, słysząc opowieść Carol o Halu – A twój jest naukowcem? Rany, mój Duck wypada słabo w porównaniu z waszymi narzeczonymi. - jęknęła
- Prowadzi sklep z gitarami. Nie przesadzaj.
- Przymknij się pani Od-Jutra-Queen. - mruknęła, a Iris i Lois zgodnie zachichotały.
- Nosili się ze sobą dziewięć lat. - napomknęła Diana – Nie zdziwię się jak jutro trzaśnie go z liścia i stwierdzi, że to ona nie jest teraz gotowa, znów się rozstaną na dwa miesiące, a potem znów wpadną sobie w ramiona i wokół będą latać serduszka.
- A Hal z Arthurem znowu będą śpiewać „Miłość rośnie wokół nas". - zaśmiała się Mera, upijając łyk szampana.
- To ile było już tych ślubów? - zapytała lekko zbita z tropu Moris.
- To będzie nasz pierwszy.
- Drugi. - poprawiła ją Lois.
- Tamten się nie liczył. - wywróciła oczami – Bruce biegał za Royem i Alfredem, grożąc Royowi śmiercią, Hal wpadł kompletnie spóźniony, Oliver i Gardner omal się nie pobili, a Plas zjadł tort, jak nikt nie patrzył.
- A Barry wypił szampana. - dodała jeszcze Prince, przystawiając sobie kieliszek do ust.
- To dlatego wpadł do domu taki pobudzony... - westchnęła West, kręcąc nieznacznie głową.
Emily zamrugała oczami, analizując ich wypowiedzi.
- Zapowiada się niezła zabawa! - wyszczerzyła się szeroko – I, o mój boże, poznam Olivera Queena! Boga seksu!
- Poznasz go w ubraniu. - zauważyła Carol, która przez przyjaźń Arrowa i Lanterna była z automatu jedną z lepszych przyjaciółek Canary.
- No tak, tak. Oczywiście. - przytaknęła poważniejąc – Ej, a będzie Bruce Wayne?
CZYTASZ
The Queens
Fanfiction"Jeszcze będziemy szczęśliwi, kiddo." Pierwszy był Green Arrow, potem Speedy. Inna, stworzona przeze mnie historia Team Arrow. Czerpię z różnych źródeł od komiksów, przez animacje i serial Arrow kończąc. A przede wszystkim - z mojej własnej wyobra...