Seven

8.2K 403 12
                                    

-Jak masz na imię? - spytałam, przerywając kilku minutową ciszę.

-Yoichi Naru, masz zamiar się jeszcze o coś pytać? - uśmiechnęłam się sztucznie i przytaknęłam.

-Wiek.

-Dwadzieścia trzy lata w tym roku skończę, a ty krasnalu? - słysząc następne przezwisko wypięłam w jego stronę język.

-Dwadzieścia, Naru daleko jeszcze?

-Tak, po za tym nie życzę sobie abyś mówiła do mnie po imieniu, krasnalu. - zignorowałam uwagi ponieważ zaczęłam odczuwać zmęczenie, przez co co chwila ziewałam. Dopiero w tej chwili zrozumiałam że prawie cały czas jestem na nogach. Byłam tak zestresowana, przygnębiona że nie odczuwałam zmęczenia, miałam dość dziwny organizm, ogólnie byłam cała dziwna. -Już się zmęczyłaś? - cicho odmruknęłam, Yoichi niespodziewanie ukucnął, spojrzałam się na niego zdziwiona. -Nie gap się tak tylko wskakuj.

-Jestem ciężka.. - powiedziałam uśmiechając się.

-I mała - dodał od siebie. - WSKAKUJ. - podskoczyłam ze strachu słysząc jego stanowczy ton. Niepewnie owinęłam go rękami i nogami, chłopak jak gdyby nigdy nic szedł dalej. Wtuliłam się mocniej i zachwycałam się zapachem woni jego perfum, po chwili zasnęłam.


-Ej! Ej! Wstawaj! - ziewając otworzyłam oczy, widząc coś innego niż łąki jak poparzona zeskoczyłam.

-Cholera - syknęłam z bólu, gdy nietrafnie zeskoczyłam, przez co upadłam. Bo jak zwykle o czymś zapomniałam: że jest bardzo wysoki. Byłam zdziwiona że aż tak bolało, przecież nie było żadnej drogi... Nie wierzę.. Droga była! Zaczęłam jej dotykać, sprawdzając czy na pewno istnieje.

-Kugayama jesteś taka głupia czy udajesz? Przecież jesteś w ciąży. - słysząc ostatnie zdanie, szybko wstałam. Palec skierowałam w jego stronę.

-SKĄD. TO. DO. CHOLERY. WIESZ?! - wycedziłam przez zęby, dopiero po chwili przypomniałam sobie że powiedziałam sołtysowi. CHOLERA!

-Mój tata jest strasznym plotkarzem. - Wzięłam głęboki wdech, i ignorując go rozejrzałam w się w okół, ponieważ przed chwilą nie miałam okazji. Droga zaczynała się w miejscu gdzie staliśmy, a po obu jej stronach stały budynki które nie były zbudowane z drewna! Stały one blisko siebie, z daleka widziałam już drogę która była znowu wydeptana. Na początku poszłam do pierwszego sklepu który był najbliżej.

-Dzień dobry! - krzyknęłam, i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Na moją korzyść były tu przedmioty codziennego użytku: miotły, czajniki, widelce, noże itd. Wzięłam plastikowy koszyk, i zaczęłam swoje zakupy.

Dwie godziny później zakupiłam wszystko co uważałam za potrzebne: przedmioty codziennego użytku, futony (coś podobnego jak śpiwór), małą lodówkę, inne elektroniczne ważne rzeczy oraz jedzenie które powinno wystarczyć na kilka dni. W większości sklepach poprosiłam aby dowieźli do MOJEGO domu. Jak to cudownie brzmi! Wydałam za wszystko prawie wszystkie pieniądze.. Zostało mi 17000 jenów (ok. 5000zł).

-Teraz zostało mi jedynie znaleźć pracę.. - powiedziałam bardziej do siebie niż do Naru.

-O to się nie martw. - powiedział, szczerząc się.

-Dlaczego? - spytałam.

-Mój ojciec ma Tobie coś załatwić. - uśmiechnęłam się szeroko, i nie spodziewanie przytuliłam go, czułam że był spięty i nie wiedział co robić.

-Dziękuje... - wyszeptałam, i podskakując wróciłam do MOJEGO domu.

Oboje z Yoichi nosiliśmy kilka ciężkich toreb, dlatego w połowie drogi strasznie się zmęczyłam. Chłopak zabrał je ode mnie, i pomimo moich sprzeciwów wróciłam bez nich.

Siedząc na schodkach MOJEGO domu razem z Naru jedliśmy kupione rogale, popijając mlekiem czekoladowym.

-Zanim to posprzątam minął lata, a jedzenie zaraz się zepsuje. Jestem w czarnej kropce. - narzekałam, wiedziałam dobrze że go to irytuje, jednak nic z tym nie zrobiłam.

-Co zamierzasz zrobić? - spytał gdy już nie miałam na co narzekać.

-Nie wiem. - wydukałam pod nosem, na prawdę nie wiedziałam. Jestem sama, nie ma przy mnie Shishio, nie mam pieniędzy.. -Nie wiem.. CHOLERA, nie wiem! - tym razem blondyn mnie zaskoczył, przytulił mnie. Wtuliłam się mocno, i położyłam głowę na jego piersi, czułam i słyszałam jak jego serce bardzo szybko bije. Dźwięk ten.. uspokajał mnie, jednak nie na tyle abym nie płakała. Łzy zaczęły lecieć z mych oczu, potrzebowałam aby ktoś mnie przytulił, i wspierał. Byłam bardzo płaczliwą osobą. Aby przerwać tą dołującą chwilę wstałam, ręką wytarłam mokre policzki. -No.. Muszę się zabrać za sprzątanie. - powiedziałam, wyjęłam z jednej z torby miotłę i otworzyłam drzwi. Okropny zapach nadal było czuć w środku, wyjęłam z walizki jakąś bluzkę i w dziwny sposób owinęłam w okół twarzy, aby zakryć nos i usta. Starałam się ignorować Naru podczas zamiatania, jednak nie dałam rady ponieważ w pewnym momencie zdjął swoją koszulkę i zrobił to samo co ja. Wszystko by było dobrze, gdyby nie to że był bez koszulki. Blondyn wyjął z torby szmatę oraz sprej do ścierania kurzy.

-Yoichi nie uważasz że zaczynasz od strony dupy? - powiedziałam, śmiejąc się.

-Nie komentuj, i rób swoje. - gdy zamiatałam podłogę, Naru ścierał kurze z ścian i okien. -Nie uda nam się wszystko wysprzątać... Posprzątajmy dzisiaj jedynie dół. - przytaknęłam i zaczęłam znowu zamiatać.

Po długim czasie razem zlikwidowaliśmy kurz, oraz odświeżyliśmy trochę te miejsce. Dół miał dwa pokoje: salon połączony z kuchnią, bynajmniej tak myślę i mam zamiar urządzić w taki sposób, oraz łazienkę która była już umeblowana. Posiadała bardzo małą słodką wannę, o ile wanna może być słodka.

-Ange! - Ange... Tak jedynie mnie nazywał Shishio, cholera muszę przestać o nim myśleć! -Ja już muszę iść!

-Ale przecież jest już ciemno.. A ty masz długą drogę do przejścia, myślałam że zostaniesz... - mówiąc, podeszłam do chłopaka.

-Żartujesz, prawda? - pokiwałam przecząco głową. -Przecież znamy się kilka godzin, przecież mogę być złą osobą.

-Chcę Ci zaufać, nie irytuj mnie. - wypowiadając te słowa, sprawiłam że Naru się zdziwił.

-Chcesz zaufać osobie której nie znasz? - zignorowałam jednak jego pytanie, i rozłożyłam futony. -To po to kupiłaś dwa futony?

-Nie, po prostu zawsze się rozwalam, śpiąc. - uśmiechnęłam się, wyjęłam z walizki legginsy oraz męską koszulkę?! Co ona tu robi, cholera... Wzięłam Shishio koszulkę.. Wzięłam JEGO koszulkę.. Chociaż powinnam ją od razu wyrzucić, postanowiłam że ostatnią noc "spędzę z nim" w jakiś sposób.

-To jak ty chcesz żebym... Nie no ja wracam do domu. - mówiąc zabawnie gestykulował rękoma.

-NIE WKURZAJ MNIE. - poszłam do łazienki i przebrałam się w przygotowane ubrania, byłam na tyle zmęczona że bez słowa położyłam się i zasnęłam.

Alone MotherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz