Five

8.6K 438 8
                                    


-Nie boi się pan? - spytałam gdy odeszliśmy kawałek od domu.

-Czego miałbym się bać, Angelise? - spytał uśmiechając się.

-Że mogłabym być zabójcą... Złodziejem... - po chwili, rozumiejąc swoje słowa przybiłam sobie facepalm'a.

Angelise po raz kolejny robisz z siebie idiotkę. BRAWO! Jesteś taką idiotką.. A potem będziesz płakać że nie udaje się Tobie nic!

-A jesteś? - spytał mężczyzna, jego uśmiech nadal nie znikał.

-Nie... - wyjąkałam speszona.

-Angelise co Cie tutaj sprowadziło? - zamurowało mnie, dosłownie. Nie wiedziałam co zrobić, powiedzieć prawdę? Skłamać? Nie chciałam kłamać, już wystarczająco dużo kłamałam.. Jestem taką cholernie irytującą osobą! Nawet nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, bo zastanawiam się co będzie odpowiednie!

-Jestem w ciąży, chce zacząć nowe życie. - powiedziałam jednym wdechem, mając nadzieję że nie zrozumiał.

-Gratulacje! Czyli możemy się spodziewać jeszcze męża w wiosce?

-Nie mam męża. - Odpowiedziałam, starając się być opanowana.

Po około godzinie dotarliśmy do pierwszego domu, powiedziałam sołtysowi w czasie drogi jakie mam jeszcze wymagania: tani czynsz, dużo miejsca i może blisko jakichś sąsiadów. Nie chciałabym mieszkać samotnie gdzieś na za przeproszeniem zadupiu. Stojąc przed domem, uśmiechnęłam się najszerzej jak mogłam. Dom był z tego samego zbudowany jak inne, z drewna. Miał dwa piętra, w okół rosły różne, kolorowe kwiaty. Czułam się jak bym była w jakimś magicznym miejscu.

-Ile kosztuje? - spytałam zafascynowana.

-Jest tańszy od innych z kilku powodów.. Chcesz Angelise je znać?

-Chcę.

-Jest dość stary, niestety zaniedbany przez to że nikt się nim nie opiekuje... - Nie słuchałam jednak sołtysa, ponieważ byłam zafascynowana domem.

-Biorę - powiedziałam uśmiechnięta, na twarzy sołtysa pojawiło się zdziwienie.

-Em.. No dobrze! Więc czynsz wynosi pięćdziesiąt tysięcy yenów (ok. 1600-1700 zł) za wszystko. Jeśli chcesz mieć Internet, musisz pójść na rynek, tam jest pewien sklep. No cóż w środku jest pusto, więc radziłbym kupić meble jak najszybciej.. Dam Tobie moją wizytówkę, gdyby coś się działo proszę dzwonić. Potrzebujesz pomocy? - Spytał mężczyzna dając mi swoją wizytówkę.

-Gdzie jest ten rynek? - spytałam, ucieszona że zaczyna mi się coś udawać.

-Angelise, jeżeli chcesz pośle kogoś, aby Cię zaprowadził. Co ty na to? Trudno wytłumaczyć gdzie znajduje się rynek rozumiesz, a jeżeli mam być szczery nie mam czasu na oprowadzanie... - zadowolona dałam pieniądze, dostałam klucz i pożegnałam się z mężczyzną. Pobiegłam sprintem do domu, chcąc zobaczyć wnętrze domu. Po otworzeniu drzwi do mych nozdrzy wdał się nieprzyjemny zapach pleśni. Kurz otaczał mnie z każdej strony, przeszedł mnie dreszcz na samą myśl, że muszę zrobić porządek w tym pomieszczeniu. Nie wiedziałam od czego zacząć, a w dodatku nie miałam żadnych przedmiotów które pomogłyby mi to wszystko sprzątnąć. Kurz dostał się do moich nozdrzy, przez co zaczęłam kichać. Zamknęłam drzwi i usiadłam na podłodze, opierając się o ścianę. Dopiero po chwili rozmyśleń, przypomniałam sobie że zostawiłam walizki, w domu sołtysa.

-Cholera! - krzyknęłam. Ponieważ miałam telefon w kieszeni, z bólem włączyłam go. Spodziewałam się że będę miała dużo wiadomości, a tak właśnie było. W kącikach oczu, zaczęły zbierać się łzy. Drżącymi rękoma nacisnęłam na wiadomości.

Szef - 2 wiadomości

Shishio - 189 wiadomości

Niestety nie udało mi się powstrzymać łzy, sama myśl o moim przyjacielu... Moim BYŁYM już przyjacielu, sprawiała że wpadłam po raz kolejny w szał. Łzy leciały bardziej, a w dodatku zamiast usunąć wiadomości, zaczęłam je czytać.


Shishio: Ange?!

Shishio: Ange! Odpisz do cholery!

Shishio: Ange proszę... Proszę odbierz, odpisz cokolwiek..

Shishio: ODPISZ!

Shishio: Ange! Gdzie jesteś?

Shishio: Ange proszę...


Większość wiadomości zawierała prośby abym dała znak życia, z bólem czytałam każdą, jednak pewna wiadomość wbiła mi nóż w serce.


Shishio: Ange, wiem co się stało.


Alone MotherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz