3.11

1.3K 86 7
                                    

Następnego ranka obudziły mnie okropne mdłości. Muszę przyznać że poprzedniego dnia trochę popiłam. Zakrywając dłonią usta, oddaliłam się od reszty i stojąc za wielkim kamieniem, zwymiotowałam cała zawartość z mojego żołądka. Gardło piekło mnie niemiłosiernie, nie mialam nawet czego się napić.. Kiedy chciałam wrócić do reszty, po raz kolejny zwymiotowałam. Usiadłam przy kamieniu i próbowałam uspokoić swój oddech. Nagle usłyszałam jak ktoś siada obok mnie i poczułam jak daje mi coś w ręce, co okazało się butelką wody! Od razu się napiłam, pijąc spojrzałam się na swojego wybawcę. Nie zdziwiłam się zbytnio.. Przez cały pobyt tutaj się mną opiekował, dlatego to powinno być pewne że to Kou.
-Lepiej? - spytał obserwując mnie dokładnie. Jedynie przytaknęłam, oddychając z ulgą. Nie czułam się najlepiej. Chciałam w tym momencie być sama, dlatego wstałam i bez słowa poszłam przed siebie. Jednak mężczyzna mi przeszkodził.
-Gdzie idziesz? - spytał, na co się odwrociłam w jego stronę.
-Zaufaj mi.. - odparłam z uśmiechem. Szłam boso po gorącym piasku, nie widziałam sama co chcę zrobić. Kiedy dotarłam do schodów prowadzących na górę, weszłam po nich. Nie rozglądając się przeszłam po ulicy na chodnik, słyszałam jak ludzie mnie wyklinają i trąbią. Usiadłam na pobliskiej ławce i rozmyślałam nad wszystkim. Nagle poczułam jak ktoś z całej siły przykłada mi coś do nosa, próbowałam się wyrywać jednak nie miałam tyle siły. Chociaż próbowałam walczyć, odleciałam.

Ten rozdział jest krótki i nieudany ok? Szukam weny (której nie mam hehe he..)

Alone MotherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz