Raz.. Dwa.. Trzy.. Cztery... Pię..
Wstałam od stołu, wywracając krzesło.
-Sachiko! - moje maleństwa nie żyją? Ja je karmiłam, rodziłam.. Jak Kou mógł to zrobić? Wbiegłam na górę, do tego samego pokoju i zamknęłam się na zamek.
-Czemu mnie zostawiliście.. - szeptałam do siebie, zamykając oczy i przypominając sobie wszystko.-Christopher poznaj swoją siostrzyczkę. - powiedział Nathan, podnosząc chłopca. Leżałam w szpitalnym łóżku, trzymając moją księżniczkę, która została owinięta w różowy rożek.
-Ale ona brzydka. - stwierdził, na co się zaśmiałam, a mój mąż go skarcił.-Przepraszam, da mi Pani to bo ja chce? - usłyszałam swojego synka. Zszokowana, odwróciłam się w jego stronę. Chris stał obok pani, która aktualnie jadła zapiekankę. Przecież ona pomyśli, że go nie karmię! Zostawiając Angelise bez opieki, pobiegłam szybko do niego.
-Proszę wybaczyć.. - wysapałam, kłaniając się w geście przeproszenia. Widząc swoją córeczkę ciągnącą inne dziecko za włosy, po raz kolejny musiałam jak najszybciej pobiec w jej stronę.-Pamiętaj żeby pilnować siostrę, dobrze? - powiedziałam zestresowana. To była ich pierwsza wspólna kolonia spoza szkoły.
-Daj spokój Sachiko, Chris ma już dwanaście lat to już mężczyzna! - zaśmiał się mój mąż, głaszcząc go po głowie. Odwróciłam się w stronę Angelise, która trzymając walizkę strasznie się stresowała. Akurat dziewczynka była całkowitym brata przeciwieństwem. Pomimo, że miała dziewięć lat bardzo się wszystkiego bała. Uśmiechnęłam się i kucając przed nią powiedziałam:
-Dasz sobie radę rybko, brat będzie przy Tobie.
-Kocham Cię mamusiu.. - wyjąkała, widziałam że była bliska płaczu, dlatego ją przytuliłam.-Kurwa Christopher wypierdalaj! - usłyszałam swoją córkę. Zszokowana spojrzałam się na Nathana, nie wiedziałam że piętnastolatki tak przeklinają.
-Ja już jej dam.. - powiedział zdenerwowany mój mąż, w końcu to była jego mała księżniczka, nie sądził, że tak się wyraża.
-Ja to załatwię.. - odparłam, szybko idąc do nich na górę. Wchodząc do Angelise pokoju, zobaczyłam, że dziewczyna siedzi w kącie i płacze. -Kochanie.. - widząc mnie, szybko się we mnie wtuliła.Wydarłam się, jak najgłośniej mogłam. Dlaczego ja a nie one?! Moje kochane dzieci..
***
-Ona już tak siedzi od tygodnia, w ogóle nie odpowiada. - usłyszałam swojego ojca, który prawdopodobnie wjeżdzał na górę.
-Sachiko? - usłyszałam swojego męża, który prawdopodobnie stał przy drzwiach. Chwiejąc się, otworzyłam mężczyźnie drzwi. Był w podobnym stanie co ja. Po jego oczach widziałam, że dużo płakał. Od razu się w siebie wtuliliśmy.Zabiję Kou'a.. Choćbym miała pójść do więzienia..
***
Kolejny tydzień nadal spędzałam tylko w pokoju, mój mąż akurat już się otrząsł. Jak można po tak krótkim czasie być szczęśliwym?! Nathan panosił się po ojca domu, jakby to było jego. Nie sądziłam, że to taki dupek.
-Sachiko? - usłyszałam Suzume, która weszła do mojego pokoju. -Możemy porozmawiać?
-Wyjdź. - odpowiedziałam. Nie chciałam niczyich pocieszeń, potrzebowałam moich dzieci.
Pomyślałam, że bardzo bym chciala wyjść na plażę, dlatego zeszłam na dół. Zignorowałam to, jak wyglądałam i co na sobie miałam - chciałam zobaczyć plażę. Tam były moje dzieci, moje kochane dzieci.. Przez to, że byłam drugi raz na dole szukałam wyjścia.
-Gdzie idziesz? - spytał mój mąż, kiedy mnie zauważył.
-Chce iść na plażę. - Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Nie wygłupiaj się, jest zimno. Wróć lepiej na górę. - zignorowałam to co mówił i dalej szukałam wyjścia. Ten dom był ogromny! Nagle poczułam, jak Nathan mną szarpie.
-Powiedziałem wróć na górę. - rozkazał. Nie poznawałam go, przecież on nigdy taki nie był. Czemu mi nie pozwalał wyjść? Przecież jestem dorosła! Przestraszona jego złym spojrzeniem, wróciłam na górę. Jutro was spotkam dzieciaki.. Musicie wytrzymać.
![](https://img.wattpad.com/cover/36324337-288-k243730.jpg)
CZYTASZ
Alone Mother
RomanceAngelise przez drobną "wpadkę" ze swoim dobrym przyjacielem, zachodzi w ciąże. On, niczego nie pamięta, ona tak. Wiedząc że to jego dziecko i nie chcąc zniszczyć mu życia, wyjeżdża z Tokio do miejsca mało zaludnionego, chcąc rozpocząć nowe życie. Cz...