3.1

1.7K 125 10
                                    

-Sachiko? - powiedział mój mąż, przytulając mnie od tyłu. Obserwując spadające kropelki deszczu po oknie, stałam bez ruchu. -Sachan.. - mówił cały czas moje imię, całując moją szyję.

-Coś się stało.. - odparłam niepewnie. -Czuje to, Nathan.. Muszę pole.. - jednak mój mąż nie pozwolił mi dokończyć.

-Sachi.. Za każdym razem jak pada deszcz tak myślisz.. Odpuść.. - odparł. Nienawidził moich chwil słabości, całe życie chciał mnie widzieć szczęśliwą, aby nie móc mnie pocieszać. -Dzisiaj dzieciaki przyjeżdżają.. Zobaczymy w końcu Melanie... - uśmiechnęłam się lekko i pocałowałam mojego mężczyznę w usta. Tym razem byłam pewna, że coś się stało, czułam to.

-Przeproś dzieciaki, jednak tym razem muszę.. - kiedy chciałam odejść, Nathan złapał mnie mocno za ramiona.

-Nasze dzieci przyjeżdżają raz na pół roku! Tym razem jeszcze z naszą pierwszą wnuczką.. A teraz sobie pada deszcz, to musisz polecieć do tej cholernej wsi! Obiecałaś mi, swojej matce, że zaczniesz nowe życie. - jego twarz była czerwona ze złości. Pomimo że jesteśmy razem od ponad trzydziestu lat małżeństwem, nie widziałam jeszcze Nathana takiego wkurzonego. Byłam PEWNA, że coś się stało.

-Wyjeżdżam Nathan, nie powstrzymasz mnie. - odparłam, wyrywając się z jego objęć. Pobiegłam na górę, gdzie spakowałam trochę ubrań do walizki. Swoje czarne, z lekką siwizną sięgające do ramion włosy jedynie rozczesałam. Nałożyłam delikatny makijaż, który miał zakrywać oznaki starości. Pomimo że miałam już czterdzieści osiem lat, z lekką pomocą makijażu nie wyglądałam tak staro. włożyłam na siebie białą przewiewną sukienkę, do tego brązowe sandałki i wyszłam. 

Po siedemnastogodzinnym locie byłam na miejscu. To, co zobaczyłam, nie było ani trochę fajne. Co się stało z tą piękną i naturalną wioską?! Na powitanie, zobaczyłam mnóstwo bloków mieszkalnych i centrum handlowe. W dodatku był taki tłum ludzi.. Z oddali nie widziałam ani skrawka dawnej łąki. Co tu się stało do cholery?! Widząc taksówkę, pomachałam dłonią i wsiadłam do niej.

-Gdzie panią zawieźć? - spytał dość przystojny mężczyzna.

-Do sołtysa.. - odparłam, patrząc przez okno.

-Do kogo? - spytał ze śmiechem. -To nie te czasy panienko.. - dodał.

-Słuchaj gówniarzu, jestem starsza więc kultury.. Do Kou'a i Naru.. Mąż Angelise? Cokolwiek! - zdziwiony, zaczął jechać. Przez całą drogę widziałam same wieżowce, sklepy.. To już nie było to samo. Kiedy zatrzymał się, wiedziałam już gdzie byłam - nic się tutaj nie zmieniło. Dałam odpowiednią kwotę chłopakowi i wysiadłam. Dom był w podobnym stanie, kiedy tutaj byłam. Widziałam starania naprawy domu, jednak to już była ruina, nie dom. Zmartwiona co może się zdarzyć, zapukałam w stare, spleśniałe drzwi. Kiedy nikt mi nie otworzył, sama to zrobiłam. Środek domu, był na prawdę zadbany, pomimo tych samych mebli co wcześniej. Był lekki odór staroci, jednak nie taki mocny. Zdejmując swoje sandałki, weszłam na górę.

-Kou..? Naru? - powiedziałam głośno, kiedy nie było ich na górze. Głośno wzdychając, zeszłam na dół. Usiadłam na kanapie i napisałam do ukochanego wiadomość.

Sachan: Wszystko jest w porządku, nie martw się. Całuje xx

Nagle zaczął dzwonić przez skype'a, co od razu odebrałam. Na ekranie pojawił się Nathan oraz moje już dorosłe dzieci.
-Heej! - krzyknęłam i pomachałam im do kamerki.
-Hej mamo! - usłyszałam swoje dzieci. Niegdyś się nie znosili, a jak dorośli byli nierozłączni. Mój syn - Christopher miał już dwadzieścia cztery lata, żonę Alison i od niedawna córkę. Niestety przeprowadził się do Irlandii ze względu na rodzinę. Chris nie skończył studiów, pomimo że był najlepszy na uczelni. Poszedł w ślady ojca i został mechanikiem. Moja córka Angelise skończyła dwadzieścia jeden lat, jednak nie była taka inteligentna jak Chris, ale robiła wszystko, żeby dostać się na Oksford i udało jej się to. Całymi dniami i nocami się uczyła aby to osiągnąć. Rzadko przyjeżdżała ze względu na to, że mieszkała po drugiej stronie Anglii niż my. Znalazła nawet chłopaka z którym jest już pół roku. Moja rodzina wydawała się idealna i taka była. Z jednej strony cieszyłam się, że już za mną jest wychowywanie ich, nie musiałam już niczego nie ukrywać. Chciałabym aby moje dzieci mieszkały bliżej, ale to już nie ode mnie zależało.

-Gdzie jesteś? - spytała Ange zdecydowanie zmartwiona. Dziewczyna była moją kopią, rozumiałyśmy się bez słów. Była księżniczką mamusi.
-Musiałam gdzieś polecieć.. Przepraszam.. - odpowiedziałam, uśmiechając się sztucznie. -Gdzie jest moja wnuczka? - spytałam i zobaczyłam dumny uśmiech mojego syna. Po chwili przyszła Alison i dała Melanie Christopherowi, przy okazji witając się. -Jest taka śliczna.. To po mnie! Na pewno! - krzyknęłam i wszyscy zaczęli się śmiać. Jednak po chwili ktoś otworzył drzwi...

Alone MotherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz