Minęły dwa tygodnie, Shishio nie wiedział co się na prawdę stało tego wieczoru. Miałam nadzieję że się nie dowie. Starałam się jego osoby unikać, ponieważ dziwnie się czułam rozmawiając. On jak zwykle niczego nie zauważył, i uważał że wszystko jest w porządku. Może głupio to zabrzmi, chciałam aby się mną zainteresował.. Większość dni spędzałam w swoim pokoju, gdy musiałam wyjść z niego to tylko po jedzenie i picie. Rzadko kiedy chłopaka widziałam. Wzięłam sobie dość długi urlop w biurze, w którym pracowałam jako asystentka prezesa.
Leżałam na łóżku, a obok mnie różowa miska w połowie zapełniona moimi wymiocinami. Od kilku dni miałam problemy z żołądkiem, zapewne zjadłam coś przeterminowanego. Myślenie nad moim nędznym życiem, przerwało pukanie w drzwi.
-Proszę! - powiedziałam dość zachrypniętym głosem. Do mojego pokoju wszedł Shishio, na jego twarzy gościł ogromny, prawdopodobnie szczery uśmiech.
-Czeeść - powiedział przydłużając samogłoskę "e". -Co tak śmierdzi? - mówiąc rozejrzał się po moim pokoju, następnie spojrzał na moją osobę. Wiedziałam że wyglądam jak gówno, od dwóch dni nie jadłam, jedynie piłam wodę, często wymiotowałam, dlatego było to pewne. -Angelise? Jak się czujesz? Co się dzieje? - nie wierzę, ten człowiek zainteresował się moją osobą. Przez ten czas widzieliśmy się raz lub dwa, a on dopiero zauważył że coś jest nie tak. Albo jest taki burdel w domu że przypomniał sobie o mnie.. Cholerny Shishio!
-Wszystko jest....- zdanie przerwały mi wymioty, które niespodziewanie "podeszły", czując że wylewa mi się z budzi skierowałam twarz w stronę miski. Nie miałam już czym rzygać, ale rzygałam i to było właśnie straszne. Poczułam jak chłopak wiąże mi włosy, i wyszedł. Jak zwykle unika osób potrzebujących pomocy. Kończąc te jakże irytującą i powtarzającą się czynność, wzięłam leżącą obok butelkę wody i napiłam się jej. Zmęczona, nie wiadomo czym, po chwili usnęłam.
Poczułam jak ktoś delikatnie szarpie mną, abym wstała. Leniwie otworzyłam oczy, widząc kto jest sprawcą zniszczenia mi snu, pokazałam środkowy palec tej osobie. Shishio'ego to nie przejęło, wyjął z kieszeni różowo-niebieskie pudełeczko i machał mi nim przed nosem.
-Co to? - wyjąkałam, ziewając.
-Teścik droga Angelise. - powiedział "śpiewnym" głosem, cholera. CO ON DO CHOLERY PODEJRZEWA? Przecież ja nie mogę być w ciąży... Przypominając sobie zdarzenie, odgrywające się dwa tygodnie temu, zamarłam. Mogę być w ciąży, jest ta cholerna szansa. Wyrwałam pudełko z jego dłoni, o dziwo bez żadnych problemów wstałam i pobiegłam do łazienki. Zamknęłam się na klucz, wiedząc że nie wejdzie skuliłam się na środku pomieszczenia i zaczęłam cichutko płakać. Chociaż nie zrobiłam testu, bardzo się bałam.. Tak cholernie się bałam, a co jeżeli będę w ciąży? Co ja zrobię? Przecież nie potrafiłabym spojrzeć jemu już do końca w twarz... Po wypłakanych kilku minutach wstałam, i zaczęłam pić wodę z kranu po to abym mogła zrobić test. Będąc pewną że jestem gotowa, usiadłam na toalecie oraz wyjęłam wszystko z pudełeczka. Przeczytałam kilkakrotnie instrukcję, zrobiłam wszystko co było na niej napisane. Kończąc, położyłam na pralce test, musiałam poczekać około od trzech do czterech minut. Moje serce przez cały ten czas szybko biło a dłonie ze strachu się trzęsły. Sekundy wydawały się minutami, a minuty godzinami. Po tym czasie wstałam i dyskretnie spojrzałam na prostokącik ukazujący bycie w ciąży. Jedna kreska... NIE JESTEM W CIĄŻY! Miałam ochotę krzyczeć z radości jak najgłośniej. a nawet tańczyć, jednak przybliżając się radość ta znikła, dwie kreski. W środku mnie rodzi się nowe życie...

CZYTASZ
Alone Mother
RomanceAngelise przez drobną "wpadkę" ze swoim dobrym przyjacielem, zachodzi w ciąże. On, niczego nie pamięta, ona tak. Wiedząc że to jego dziecko i nie chcąc zniszczyć mu życia, wyjeżdża z Tokio do miejsca mało zaludnionego, chcąc rozpocząć nowe życie. Cz...