3.27

716 29 3
                                    

-Co tu się dzieje?! - krzyknęła Renho, wchodząc do domu, kiedy ja próbowałam nakarmic Chad'a. Chociaż miałam coraz mocniejsze i częstsze skurcze, wolałam uspokoić swoich wnuków niż pomóc samej sobie. Załamana spojrzałam się w stronę dziewczyny.
-Muszę iść do szpitala.. Popilnuj chłopców.. - mówiłam coraz mocniej osłabiona. Co ze mna za babcia?!
-Oszalałaś?! Zadzwonię po karetkę! - kiedy kobieta rozmawiała przez telefon, włożyłam swojego wnuka do wózka i położyłam się na kanapie. Nie dość, że czułam okropne skurcze, w dodatku chłopcy cały czas płakali. -Leż tu, dobrze.. - mówiła do siebie, podczas kiedy ja jedynie podczas skurczy krzyczałam.
-Renho ja już rodzę.. - wyszeptałam, czując podczas ostatniego skurczu dziecko.
-Wytrzymaj! - krzyknęła do mnie, obserwując czy nadchodzi karetka. -Są.. - wyszeptała, otwierając drzwi ratownikom. Nie chcąc robić nikomu kłopotu, wstałam - pomimo bólu i kuląc się wyszlam z domu.
-To pani? - na co jedynie przytaknęłam.

-Szybko wezwij położną! - krzyknął jeden z ratowników, pchając wózek ze mną. Głośno biorąc oddech, modliłam się o koniec.
-Dajcie ją tu! - usłyszałam znany głos. Kiedy przeniesiono mnie na łóżko - to same gdzie była moja córka, byłam szczęśliwa, że mogę już przeć. -Niech pani nie prze! Cholera, musimy wykonać cesarskie cięcie. Dziecko jest owinięte pępowiną.

-Jeśli umrę, proszę, zajmijcie się moim dzieckiem.. - mówiłam przerażona, kiedy wieziono mnie na noszach.

KOU

Wychodząc z ratusza, czułem ogromną ulgę, że przez jakiś czas będę mieć spokoj od tego incydentu. A raczej Sachiko, która przeżyła ten horror. Ciekawy, czy moja ukochana napisała do mnie, podgłosiłem telefon i sprawdziłem wiadomosci.

,,Kurwa Kou wracaj 😪" Sachiko
,,Ty głupi, stary, palancie, wracaj!" Renho
,,Sachiko rodzi, masz do niej jechać!! " Renho

Czytając ostatnią wiadomość, poczułem ogromny stres. Przecież ona ma termin dopiero za 2 miesiące! Co jeśli się stanie krzywda jej lub naszemu dziecku? Wsiadłszy do samochodu, od razu odjechałem z piskiem opon.
-Trzymaj się kochanie, już jadę.. - szeptałem, w nadziei, że ona czuje moje wsparcie.

Wbiegawszy do szpitala, ujrzałem totalny chaos. Cały personel biegał po całym szpitalu, mnóstwo rannych czekających na swoją kolej. Dzieci mojej ukochanej siedziały załamane w tym samym miejscu, gdzie ja miesiąc temu podczas Ange porodu.
-Kou! - usłyszałem krzyk młodej matki. Od razu młodsza kopia Sachi się we mnie wtuliła. -Musimy iść na całkowicie inny oddział..

Pomimo, że nie bylem wierzący w tamtym momencie sie modliłem. Sam nie wiedziałem do czego, ale błagając kogoś u góry, płakałem. Nagle z sali operacyjnej, ujrzałem lekarzy którzy biegli pchając inkubator. Chcąc wstać, Angelise mnie powstrzymała.
-Poczekajmy.. Nie mozemy im przeszkadzać.. - wstrząśnięty zaistniałą sytuacją, dalej się modliłem. Zauważywszy pielęgniarkę, która nie była zajęta i wyszła z sali operacyjnej, podbiegłem do niej.
-Błagam, proszę mi powiedzieć co się dzieje.. - wyszeptałem błagalnie.
-Pan jest kimś z rodziny? - ķłamiąc, przytaknąłem. -Matka i dziecko są w stanie zagrażającym życiu..

Alone MotherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz