Nie wiem jakim cudem, ale moje dzieci załatwiły lot na TĄ cholerną wyspę. Widząc znane mi lotnisko z góry, myślałam że zapadnę się pod ziemię.. Kiedy wylądowaliśmy, po dłuższej ciszy, spytałam:
-Gdzie Wy chcecie spać?
-No u tego Pana co Ange mówiła.. - powiedział mój syn. Zezłoszczona spojrzałam się na dziewczynę, która schowała się za swoim bratem.
-Sachiko? To ty? - usłyszałam ten dobrze mi znany głos, którego nienawidziłam całym sercem.
-Suzume? - powiedziałam, odwracając się. -i Chrissy.. - dodałam nie miło. Chrissy, która była kiedyś prześliczna stała się... Zwykłym starym próchnem. To samo tyczyło się Suzume, która była tylko kilka lat starsza. Obie były siwe, miały mnóstwo zmarszczek, ubrane były niechlujnie.
-To Twoje dzieci? - usłyszałam pogardliwy głos Chrissy. Czułam że mnie wyśmieje, bałam się tego strasznie jednak powiedziała: -Udało Ci się w tym życiu... Jestem Chrissy, macocha Sachiko - powiedziała i podała dłoń moim dzieciom.
-Christopher, a to moja siostra Angelise. - odparł mój syn.
-Angelise..? Więc ją znalazłaś... - powiedziała kobieta. -Jak się trzyma?
-Nie żyje. - kiedy chciałam odejść, Suzume dodała:
-Pozdrowię od Ciebie tatę... - usłyszałam na co głośno westchnęłam. Nie widziałam go tyle lat, ale nie chciałabym się z nim spotkać. Mam do niego żal o zabranie mnie mamie, biciu.. Nie potrafię mu wybaczyć...
-Kto to? - spytała moja córka kiedy wyszliśmy z lotniska.
-Najgorsze osoby jakie kiedykolwiek poznałam. - Chciałam już pytać gdzie idziemy, kiedy mój syn zaczął iść w stronę wioski. Jakim cudem on pamiętał?! Szczególnie gdy powstało tyle ulic, budynków.. Christopher widząc taksówkę, pomachał i wszyscy wsiedliśmy do niej.
-Niech pan jedzie prosto.. - powiedział po angielsku i posłał mi sympatyczny uśmiech. Mężczyzna spojrzał się na niego dziwnie, dlatego z lekkim trudem, powiedział po moim ojczystym języku. Tak strasznie się denerwowałam reakcją Koua. Powinnam im kazać zawrócić, cokolwiek. Jednak oni byli już dorośli, nie musieli słuchać swojej starej mamy. Moja córka gładziła mnie po dłoni, myśląc że mnie uspokoi. Gówno prawda. Widząc drewniany domek, modliłam się w myślach że Christopher nie pozna go.-Proszę się zatrzymać. - powiedział, wyjął parę banknotów i wyszedł.
-Co mam z tym zrobić?! - krzyknął w naszą stronę, głośno wzdychając podeszłam i powiedziałam:
-Rozmieni sobie pan, do widzenia. - i poszłam do domku. Moje dzieci zaczęły się zachowywać jak za dawnych lat, biegając wokół domu. Uśmiechnęłam się sama do siebie, tęskniłam za takim widokiem. Kiedy chciałam zapukać mój syn zaczął mnie wołać.
-Cholera.. Mamo! - krzyknął na co szybko pobiegłam do nich. -Ona zemdlała.. - zdziwiona i przerażona kazałam mu wziąć Angelise na ręce. Oboje bez pukania weszliśmy, gdzie na kanapie położyliśmy dziewczynę.
-Pilnuj jej.. Pójdę po coś do jedzenia.. - wyszeptałam i poszłam do kuchni. Wlałam wody do szklanki i wzięłam jabłko. Kiedy podeszłam, moja córka zaczęła się rozbudzać.
-O już jesteśmy! - krzyknęła wesoło.
-Zjedz to. - rozkazałam i na chwilę poszłam na górę. -Kou..?
-Odejdź w końcu do cholery! - usłyszałam i weszłam do pokoju gdzie znajdował się mężczyzna. -Daj mi w końcu spokój! Wiem że masz męża, przepraszam! - krzyczał w moją stronę, ciągnąc się za włosy.
-Kou, to ja.. - powiedziałam cicho i przytuliłam mężczyznę. -Widzisz? To ja..- odparłam głaszcząc go po głowie. -Masz gości więc ogarnij się trochę.. - wyszeptałam.
CZYTASZ
Alone Mother
RomanceAngelise przez drobną "wpadkę" ze swoim dobrym przyjacielem, zachodzi w ciąże. On, niczego nie pamięta, ona tak. Wiedząc że to jego dziecko i nie chcąc zniszczyć mu życia, wyjeżdża z Tokio do miejsca mało zaludnionego, chcąc rozpocząć nowe życie. Cz...