Runo (MP)

11 1 0
                                    

"- Tyson, bogom niech będzie dzięki! Annabeth jest ranna!

- Dziękujesz bogom za to, że Annabeth jest ranna? - zapytał ze zdumieniem.

- Nie! - ukląkłem obok niej i przestraszyłem się tym, co zobaczyłem. Rana na jej czole była gorsza niż przypuszczałem. Całe włosy miała umazane krwią. Jej skóra była blada i zimna.

Wymieniliśmy nerwowe spojrzenia z Groverem. Nagle przyszło mi coś do głowy. 

- Tyson, Runo. Jesteś w stanie mi je przynieść?

[...]

Otuliłem nim Annabeth, przykrywając ją całą z wyjątkiem twarzy, i w milczeniu modliłem się do wszystkich bogów, jakich mogłem sobie przypomnieć, włącznie z tymi, za którymi nie przepadałem.

Proszę. Proszę.

Jej twarz powoli nabierała kolorów. Annabeth zamrugała powiekami. Rana na czole zaczęła się zasklepiać. 

[...]

- Otul się Runem - powiedziałem do Annabeth. - Na wypadek, gdybyś nie była do końca wyleczona. Dasz radę wstać?

Spróbowała, ale twarz jej natychmiast pobladła. 

- Oj. Nie do końca..

Clarisse przykucnęła koło niej i obmacała jej klatkę piersiową, aż Annabeth jęknęła.

- Złamane żebra - oznajmiła Clarisse. - Leczą się, ale zdecydowanie były połamane.

- Skąd wiesz? - zapytałem.

Clarisse rzuciła mi wściekłe spojrzenie.

- Bo zdarzało mi się parę złamać w życiu, ty cherlaku! Będę musiała ją nieść.

Zanim zdążyłem zaprotestować, Clarisse podniosła Annabeth niczym worek mąki i zaczęła taszczyć ją w kierunku brzegu.


[...]

Znalazłem się znów na rodzinnej ziemi...to znaczy w morzu."

Morze Potworów, strona 219-222

Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy : Moje ulubione momenty i cytaty 📚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz