Nie-pożegnanie (OO)

9 1 0
                                    

"- To nic nie zmieni - odparłem. - Zawsze będziesz moim najlepszym kumplem.

Uśmiechnął się promiennie.

- Z wyjątkiem Annabeth.

- To co innego.

- No - powiedział. - Bez dwóch zdań."

Ostatni Olimpijczyk, strona 369


"Następnego dnia staliśmy z Annabeth na szczycie Wzgórza Herosów. Obserwowaliśmy odjeżdżające busy i furgonetki zabierające większość obozowiczów do zwykłego świata. Kilku weteranów zostawało, podobnie jak sporo nowo przybyłych, ale ja wracałem do Goode do drugiej klasy liceum - po raz pierwszy w życiu kolejny rok mogłem spędzić w tej samej szkole.

- Do widzenia - powiedziała do nas Rachel, zarzucając torbę na ramię. Wyglądała na zdenerwowaną, ale dotrzymała obietnicy danej ojcu i jechała do Akademii Młodych Dam w New Hampshire. Dopiero w lecie Wyrocznia miała do nas wrócić.

- Poradzisz sobie. - Annabeth uścisnęła ją. O dziwo w ostatnich dniach znacznie łatwiej szły jej kontakty z Rachel.

Dziewczyna zagryzła wargę.

- Mam nadzieję, że się nie mylisz. Ja się trochę niepokoję. Co jeśli ktoś mnie zapyta, co będzie na następnej klasówce z matmy, a ja zacznę bredzić wierszem na lekcji? Twierdzenie Pitagorasa problemem numer dwa będzie... Bogowie, ale obciach.

Annabeth roześmiała się, ale ku mojej wielkiej uldze Rachel uśmiechnęła się w odpowiedzi.

- Dobra - powiedziała - wy dwoje bądźcie dla siebie mili - Patrzcie no, spojrzała na mnie, jakbym to ja sprawiał kłopoty. Zanim zdążyłem zareagować, Rachel życzyła nam powodzenia i zbiegła po zboczy wzgórza, żeby złapać samochód.

Annabeth na szczęście zostawała w Nowym Jorku. Jej rodzice zgodzili się na szkołę z internatem: mogła w ten sposób przebywać blisko Olimpu i nadzorować prace budowlane.

- I być blisko mnie? - zapytałem.

- No, no, ktoś struga ważniaka. - Ale splotła palce z moimi. Przypomniało mi się coś, co powiedziała w Nowym Jorku: że chce zbudować coś trwałego, i pomyślałem, że - może - zrobiliśmy pierwszy krok.

Peleus, smok strażnik, zwinął się zadowolony wokół sosny pod Złotym Runem i zaczął chrapać, wzdychając nozdrzami smużki dymu.

- Zastanawiałaś się nad przepowiednią Rachel?  - zapytałem Annabeth.

Zmarszczyła brwi.

- Skąd wiedziałeś?

- Znam cię.

Dała mi kuskańca.

- No dobra, zastanawiałam się. Podjąć musi siedmioro herosów wyzwanie... Zastanawiam się, kto to może być. W przyszłym roku będzie tylu nowych ludzi.

- Aha - przytaknąłem. - I ten kawałek o ogniu lub burzach.

Zacisnęła wargi.

- I u Wrót Śmierci siędzie. Nie wiem, Percy, ale nie podoba mi się to. Pomyślałam... no, że może należy nam się trochę spokoju dla odmiany?

- To nie byłby Obóz Herosów, gdyby panował w nim spokój - zauważyłem.

- Chyba masz rację... Ale może ta przepowiednia nie ziści się przez wiele lat.

- To może być problem dla kolejnego pokolenia półbogów - zgodziłem się. - W takim razie my możemy cieszyć się życiem.

Przytaknęła, choć wciąż była niespokojna. Nie dziwiłem się jej, ale nie potrafiłem się martwić w tak piękny dzień, kiedy ona stała koło mnie, a ja wiedziałem, że tak naprawdę to nie jest pożegnanie. Mieliśmy mnóstwo czasu.

- Wyścig go drogi ? - zaproponowałem.

- Przegrasz. - Popędziła w dół Wzgórza Herosów, a ja za nią.

Po raz pierwszy nie obejrzałem się za siebie."

Ostatni Olimpijczyk, strona 369, 371-373

Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy : Moje ulubione momenty i cytaty 📚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz