Poszukiwania (KL)

8 1 0
                                    


"Kiedy skończyliśmy opowieść, Chejron zwrócił się do Pana D.

- Powinniśmy natychmiast rozpocząć poszukiwania Annabeth.

- Ja pójdę - oznajmiliśmy równocześnie Thalia i ja.

Pan D. parsknął kpiąco.

- Nie ma mowy! 

Oboje z Thalią zaczeliśmy protestować, ale kierownik obozu podniósł rękę. Miał w oczach ten krwawoczerwony ogień gniewu, który zazwyczaj oznaczał, że jeśli się nie zamkniemy, wydarzy się coś bosko strasznego.

- Z tego co słyszałem, wynika - powiedział - że obie strony poniosły w tej eskapadzie równe straty. My straciliśmy, niestety, Annie Bell...

- Annabeth! - warknąłem. Była na obozie, odkąd skończyła siedem lat, a Pan D. nadal udawał, że nie pamięta jej imienia.

- Tak, tak  - rzucił lekceważąco. - Ale za to przyprowadziliście na jej miejsce małego nieznośnego chłopca. Nie widzę więc sensu ryzykować życia kolejnych herosów w tej niepoważnej akcji ratunkowej. Są spore szanse, że Annie-jak-jej-tam nie żyje.

Miałem ochotę go udusić. To niesprawiedliwe, że Zeus zesłał go tu sto lat temu na odwyk i zrobił kierownikiem obozu. Miała to być kara za złe zachowanie Pana D. na Olimpie, a stała się karą dla nas wszystkich.

- Annabeth może żyć - odrzekł Chejron, ale czułem, że spokojny ton głosu wiele go kosztuje. Właściwie wychowywał Annabeth przez wszystkie te lata, kiedy była całoroczną obozowiczką, zanim postanowiła spróbować jeszcze raz zamieszkać z ojcem i macochą. - Ona jest bardzo inteligentna. Jeśli... Jeśli nasi wrogowie ją porwali, będzie starała się grać na zwłokę. Może nawet udawać, że idzie na współpracę.

- To prawda - przytaknęła Thalia. - Luke chciałby ją żywą.

Wstałem od stołu.

- Percy -  w głosie Chejrona brzmiało poważne ostrzeżenie. W głębi serca wiedziałem, że nie należy zadzierać z Panem D. On nie odpuści nawet takiemu impulsywnemu dziecku z ADHD jak ja. Ale byłem tak wściekły, że się nie przejmowałem.

- Wcale się nie zmartwisz, jeśli stracisz kolejnego obozowicza - oznajmiłem. - Najbardziej byś chciał, żebyśmy wszyscy znikli!

Kierownik obozu stłumił ziewnięcie.

- Jakieś wnioski?

- Tak - burknąłem. - To, że cię tu zesłali za karę, nie znaczy, że musisz być leniwym burakiem! To również twoja cywilizacja. Może zechciałbyś nam troszkę pomóc!

Przez chwilę trwała absolutna cisza, w której słychać było jedynie trzask ognia. Światło odbijało się w oczach Pana D. nadając mu złowrogi wygląd. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć - zapewne jakieś przekleństwo, które miało mnie zmieść z powierzchni ziemi."

Klątwa Tytana, strona 65-66

Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy : Moje ulubione momenty i cytaty 📚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz