" Z Annabeth raczej się nawzajem omijaliśmy. Lubiłem jej towarzystwo, choć było one jednocześnie bolesne - z kolei kiedy jej nie było, to też cierpiałem.
Chciałem porozmawiać z nią o Kronosie, ale nie dało się przy tym omijać kwestii Luke'a. A to był temat, którego nie byłem w stanie poruszać. Annabeth za każdym razem ucinała rozmowę.
[...]
Miałem nadzieję, że Annabeth pojedzie ze mną na Manhattan, ale ona tylko przyszła się pożegnać. Powiedziała, że postanowiła zostać jeszcze jakiś czas w obozie. Zamierzała pomagać Chejronowi, dopóki jego noga całkiem nie wyzdrowieje, oraz przeglądać dalej zawartość laptopa Dedala, co zresztą pochłaniało ją przez poprzednie dwa miesiące. Potem zamierzała wrócić do taty w San Francissco.
- Będę chodzić tam do prywatnej szkoły - powiedziała. - Pewnie mi się tam nie spodoba, ale... - wzruszyła ramionami.
- No, dobra, zadzwonisz, co?
- Jasne - powiedziała bez entuzjazmu. - Będę miała oczy otwarte na...
Znowu to. Luke. Nie była w stanie wymówić jego imienia, nie otwierając przy okazji wielkiej skrzyni z bólem, troską i gniewem.
- Annabeth - powiedziałem. - Co było dalej w przepowiedni?
Utkwiła wzrok w odległym lesie, ale nie odpowiedziała.
- Zagłębisz się w tuneli mroki nieskończonych - przypomniałem jej. - Pojawią się tam zmarły, zdrajca, zagubiony. Spotkaliśmy mnóstwo umarłych. Ocaliliśmy Ethana Nakamurę, który okazał się zdrajcą. Wezwaliśmy też ducha Pana, zaginionego.
Córka Ateny potrząsnęła głową, jakby chciała mnie powstrzymać.
- Z ręki króla upiorów padniesz lub powstaniesz - ciągnąłem. - Nie chodziło o Minosa, jak mi się zdawało. Chodziło o Nica. Wybierając naszą stronę, ocalił nas. A ostatnie zadanie dziecka Ateny dotyczyło Dedala.
- Percy...
- Ostatni dech herosa jest zagłady porą. To też nabrało sensu. Dedal umarł, żeby zniszczyć Labirynt. Ale jaki był ostatni...
- Losy od śmierci gorsze miłość ci odbiorą. (Komentarz od autorki?: Wyobrażacie sobie, jak musiała się czuć Annabeth ze świadomością, że straci albo Luke'a albo Percy'ego?...) - Annabeth miała łzy w oczach. - Tak brzmiał ostatni wers, Percy. Zadowolony?
Słońce zrobiło się zimniejsze niż przed chwilą.
- Och - powiedziałem. - A więc Luke...
- Percy, ja nie wiedziałam, o kim mówi przepowiednia. Ja... Nie wiedziałam, że... - głos się jej kompletnie załamał. - Luke i ja... Przez wiele lat tylko on się o mnie naprawdę troszczył. Myślałam...
Zanim zdążyła powiedzieć cokolwiek więcej, tuż koło nas pojawiła się iskra światła, jakby ktoś otwarł złotą zasłonę w powietrzu.
- Nie masz za co przepraszać, moja duszko. - Na wzgórzu stała wysoka kobieta w białej sukni, o ciemnych włosach upiętych na ramieniu.
- Hero - powiedziała Annabeth.
Bogini uśmiechnęła się.
- Znalazłaś odpowiedzi, jak przypuszczałam. Twoja misja udała się.
- Udała się? - powtórzyła Annabeth. - Luke'a nie ma. Dedal nie żyje. Pan nie żyje. Jak można...
- Nasza rodzina jest bezpieczna - odparła z naciskiem Hera. - Lepiej, że tamci odeszli, moja duszko. Jestem z ciebie dumna.
Zacisnąłem pięści. Nie mogłem uwierzyć, że ona tak mówi.
- To ty zapłaciłaś Gerionowi, żeby nas przepuścił przez ranczo, prawda?
Hera wzruszyła ramionami. Jej sukienka zamigotała kolorami tęczy.
- Chciałam przyśpieszyć waszą podróż.
- Ale nic nie obchodził cię Nico. Cieszyłaś się, że zostanie wydany tytanom.
- Och, proszę - Bogini machnęła lekceważąco ręką. - Syn Hadesa sam to powiedział. Nikt go tu nie chce. On tu nie pasuje.
- Hefajstos miał rację - warknąłem. - Obchodzi cię tylko twoja idealna rodzina, a nie prawdziwi ludzie.
Jej oczy zalśniły niebezpiecznie.
- Uważaj, synu Posejdona. Nie jesteś świadom, do jakiego stopnia to ja przeprowadziłam cię przez Labirynt. Byłam przy tobie, kiedy stawiłeś czoła Gerionowi. To ja poprowadziłam twoją strzałę. To ja posłałam cię na wyspę Kalipso. Ja otwarłam przejście do góry tytana. Annabeth, moja duszko, ty na pewno wiesz, jak bardzo wam pomogłam. Nie miałaby nic przeciwko ofierze za moje wysiłki.
Annabeth stała nieruchoma jak posąg. Mogłaby powiedzieć "dziękuję". Mogła obiecać, że rzuci kawałek mięsa na trójnóg dla Hery, i zapomnieć o wszystkim. Ona jednak zacisnęła z uporem usta. Wyglądała tak jak wtedy, kiedy kłóciła się ze sfingą - jakby nie zamierzała przyjmować prostej odpowiedzi, nawet gdyby to miało oznaczać poważne kłopoty. Uświadomiłem sobie, że to właśnie tak bardzo w niej lubiłem.
- Percy ma rację. - Odwróciła się plecami do bogini. - To ty tu nie pasujesz, królowo Hero. A zatem na przyszłość dziękuję... dziękuję, nie.
Wyraz szyderstwa na twarzy Hery był gorszy niż u empauzy. Zaczęła świecić.
- Pożałujesz rej obrazy, Annabeth. Bardzo jej pożałujesz. (Komentarz od autorki: No i pożałowała... Myślicie, że Hera wymieniłaby Jasona i Percy'ego, gdyby ta sytuacja nie miała miejsca?).
Odwróciłem wzrok, kiedy bogini powróciła do swej prawdziwej, boskiej formy i znikła w rozbłysku światła.
Na wzgórzu zapanowała cisza. Smok Peleus drzemał pod drzewem ze Złotym Runem, jak gdyby nigdy nic.
- Słuchaj, Annabeth... - Pomyślałem o wulkanie St. Helens, o wyspie Kalipso, Luke'u i Rachel Elizabeth Dare i o tym, jak nagle wszystko się tak skomplikowało. Chciałem powiedzieć Annabeth, że wcale mi się nie podoba ten dystans między nami.
W tej samej chwili Argus zatrąbił na drodze i okazja minęła.
- Idź już lepiej - powiedziała Annabeth. - Uważaj na siebie, Glonomóżdżku.
Pobiegła w dół wzgórza. Patrzyłem na nią, dopóki nie dotarła do domków. Nie obejrzała się ani raz."
Bitwa w Labiryncie, strona 346-350
CZYTASZ
Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy : Moje ulubione momenty i cytaty 📚
FanfictionCześć! W tej książce możecie znaleźć moje ulubione fragmenty i cytaty z pierwszej serii Ricka Riordana "Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy". Każdy rozdział to inny cytat lub moment, specjalnie przeze mnie zatytułowany. W nawiasie obok tego tytułu...