Kosz (OO)

12 0 0
                                    

"- Jeśli chcesz prosić o swoje miejsce przy ognisku - zwróciła się do niej Hestia - musisz odrzucić to, co cię rozprasza. Tylko w ten sposób zdołasz przeżyć.

Rachel potaknęła.

- Tak... Rozumiem.

- Czekaj - wtrąciłem się. - O czym ona mówi?

Dziewczyna wzięła niepewnie oddech.

- Percy, kiedy tu przybyłam... myślałam, że to ze względu na ciebie. Ale było inaczej. Ty i ja... - pokręciła głową.

- Czekaj. Teraz niby jestem czymś, co cię "rozprasza"? Czy to dlatego, że nie jestem tym herosem czy co tam?

- Nie wiem, czy jestem w stanie wyrazić to słowami - odparła. - Ciągnęło mnie do ciebie, bo... Ponieważ to ty otworzyłeś mi drzwi do tego wszystkiego. - Ogarnęła ręką salę tronową. - Musiałam zrozumieć, czym jest mój prawdziwy wzrok. Ale ty i ja... To nie było w planach. Nasze losy się nie splatają. Myślę, że w głębi serca zawsze o tym wiedziałeś.

Wbiłem w nią wzrok. Może nie jestem najbłyskotliwszym facetem na świecie w kwestii dziewczyn, ale byłem pewny, że Rachel właśnie mnie rzuciła. To było dość obciachowe, zważywszy, że nigdy ze sobą nie chodziliśmy.

- No...cóż - powiedziałem. - "Dzięki za przyprowadzenie mnie na Olimp. Do zobaczenia"? To właśnie próbujesz powiedzieć?

Rachel wpatrywała się w ogień. 

- Percy Jacksonie - odezwała się Hestia. - Rachel powiedziała ci wszystko, co mogła. Jej chwila się zbliża, ale twoja decyzja jest jeszcze bliższa.

[...]

Usłyszałem kroki. Annabeth i Grover wrócili do sali tronowej, ale zatrzymali się na nasz widok. Miałem chyba dość dziwny wyraz twarzy.

- Percy? - w głosie Annabeth nie brzmiała już złość, ale tylko troska. - Nie powinniśmy już, hmm, iść?

Nagle poczułem taką moc, jakby ktoś wstrzyknął stal w moje ciało. Zrozumiałem co mam zrobić.

Spojrzałem na Rachel.

- Nie zamierzasz nic głupiego, prawda? To znaczy... Rozmawiałaś z Chejronem, tak?

Uśmiechnęła się blado.

- Ty się martwisz, że ja mogłabym zrobić coś głupiego?

- No wiesz, chodzi mi o to...czy będziesz bezpieczna?

- Nie wiem - przyznała. - To trochę zależy od tego, czy uda ci się uratować świat, herosie.

Wziąłem w ręce dzban Pandory. Duch Nadziei trzepotał w środku, usiłując ogrzać zimne naczynie.

- Hestio - powiedziałem - daję ci to w darze.

Bogini przechyliła głowę.

-  Jestem ostatnią z bogów. Czemu dajesz to akurat mnie?

- Jesteś ostatnią z Olimpijczyków. - odparłem. - I najważniejszą.

- A to dlaczego, Percy Jacksonie?

- Ponieważ Nadzieja ma największe szanse przetrwać przy ognisku - odrzekłem. - Strzeż jej dla mnie, a ja nie będę znów czuł pokusy, żeby ją porzucić.

Bogini uśmiechnęła się. Wzięła dzban z moich rąk i natychmiast otoczyła go poświata. Ogień na palenisku zapłonął nieco jaśniej.

- Dobra robota, Percy Jacksonie - powiedziała. - Niech bogowie ci błogosławią.

- To się okaże. - Spojrzałem na Annabeth i Grovera. - Chodźcie.

Poszedłem do tronu mojego ojca."


Ostatni Olimpijczyk, strona 300-302



Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy : Moje ulubione momenty i cytaty 📚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz