Poświęcenie (OO)

13 0 0
                                    

"Nagle na karku drakona zmaterializowała się Annabeth. Czapka niewidka spadła z jej głowy, kiedy usiłowała wbić swój spiżowy sztylet w szczelinę między łuskami.

Drakon ryknął. Zwinął się, strącając Annabeth z grzbietu. 

Doskoczyłem do niej w chwili, gdy upadła na ziemię. Odciągnąłem ją, kiedy wąż przetoczył się, przewracając słup latarni dokładnie w miejscu, gdzie się przed chwilą znajdowała.

- Dzięki - powiedziała.

- Mówiłem ci, żebyś uważała!

- No, tak... KRYJ SIĘ! 

Tym razem ona mnie uratowała. Przytrzymała mnie, kiedy zęby potwora kłapnęły nad moją głową. Pani O'Leary runęła na łeb drakona, żeby odwrócić od nas uwagę, a my odtoczyliśmy się z drogi.

[...]

Dziewczęcy głos wrzasnął:  - Ares!

I na pole bitwy wjechał tuzin rydwanów wojennych. Nad każdym z nich powiewał krwistoczerwony sztandar z łbem dzika. Do każdego zaprzężone były szkieletowe konie z płonącymi grzywami. Trzydziestka wypoczętych wojowników w błyszczących zbrojach z oczami pałającymi nienawiścią zniżyła równocześnie włócznie - tworząc najeżoną ścianę śmierci.

- Dzieci Aresa! - zawołała Annabeth ze zdumieniem. - Skąd Rachel wiedziała?

Nie potrafiłem jej odpowiedzieć. Ale szarżą dowodziła dziewczyna w znajomej czerwonej zbroi, z głową osłoniętą hełmem w kształcie łba dzika. Uniosła włócznię, po której przeszedł prąd elektryczny. Clarisse osobiście przybyła nam na odsiecz. 

[...]

- Do mnie, dzieci Aresa! - krzyknęła Clarisse. Jej głos zabrzmiał bardziej piskliwie niż zwykle, ale nie było w tym nic dziwnego, zważywszy, z czym walczyła.

[...]

- Dasz radę! - krzyknąłem do Clarisse. - Jego ma zabić dziecko Aresa!

Pod wojennym hełmem widziałem tylko jej oczy, ale wiedziałem, że coś jest nie w porządku. W niebieskich oczach Clarisse widać było strach. Ona nigdy tak nie wyglądała. I nie miała wcześniej niebieskich oczu.

- ARES! - krzyknęła tym dziwacznie piskliwym głosem.  Uniosła włócznię i natarła na drakona.

- Nie - wymamrotałem. - CZEKAJ!

Potwór jednak spojrzał na nią - niemal z pogardą - i splunął jadem prosto w jej twarz.

Krzyknęła i upadła.

- Clarisse! - Annabeth zeskoczyła z grzbietu potwora i rzuciła się z pomocą, podczas gdy pozostali obozowicze od Aresa usiłowali bronić swojej grupowej. Wbiłem potworowi Orkan między dwie łuski i zdołałem zwrócić na siebie jego uwagę.

Zrzucił mnie, ale wylądowałem na nogach.

- DAWAJ, głupi robalu!  Spójrz na mnie!

Przez następne kilka minut oglądałem głównie zęby. Cofałem się i uskakiwałem przed jadem, ale nie byłem w stanie zranić tego potwora.

Kątem oka dostrzegłem, że na Piątej Alei wylądował latający rydwan.

W tej samej chwili ktoś podbiegł w naszym kierunku. Usłyszałem dziewczęcy głos, złamany bólem.

- NIE! A niech cię! DLACZEGO?

Odważyłem się spojrzeć w tamtym kierunku, ale to, co zobaczyłem, nie mało sensu. Clarisse leżała na ziemi w miejscu, gdzie upadła. Jej zbroja dymiła od jadu. Annabeth i obozowicze Aresa usiłowali zdjąć jej z głowy hełm. A tuż koło nich klęczała z twarzą czerwoną od łez dziewczyna w obozowych ciuchach. To była... Clarisse.

Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy : Moje ulubione momenty i cytaty 📚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz