Pozwolenie (BwL)

6 0 0
                                    

"Dwa dni później były moje urodziny. Nigdy tego nie ogłaszałem, ponieważ zawsze wypadały tuż po obozie, więc nikt z moich obozowych przyjaciół i tak by nie przyszedł, a nie miałem znów tak wielu śmiertelnych kumpli. A poza tym nie miałem ochoty na świętowanie przybywających lat ze względu na tę wielką przepowiednię, że zniszczę lub ocalę świat w szesnastym roku życia. A teraz kończyłem piętnasty. Zaczynało mi brakować czasu.

[...]

..Paul poprosił mnie o pomoc w kuchni.

Kiedy nalewaliśmy poncz, odezwał się.

- Podobno mama zapisała cię na kurs prawa jazdy.

- Aha. Super. Nie mogę się doczekać.

Naprawdę, od bardzo dawna marzyłem o prawie jazdy, ale chyba straciłem do tego ducha, a Paul to wyczuł. Dziwnie przypominał mi czasem Chejrona: potrafił spojrzeć na człowieka i dosłownie widzieć, co się myśli. Chyba nauczyciele już tak mają. 

- Miałeś ciężkie lato - powiedział. - Domyślam się, że straciłeś kogoś ważnego. I... Czyżby kłopoty z dziewczynami?

Gapiłem się na niego.

- Skąd to wiesz? Mama...

Uniósł ręce w górę.

- Mama nie powiedziała mi ani słowa. A ja nie naciskałem. Po prostu wiem, że w tobie jest coś niezwykłego, Percy. Dzieje się wokół ciebie mnóstwo rzeczy, których nie rozumiem. Ale ja też kiedyś miałem piętnaście lat i po prostu widzę na twojej twarzy... No, że miałeś ciężki czas.

Potaknąłem. Obiecałem mamie, że powiem Paulowi prawdę o sobie, ale to nie była dobra chwila. Jeszcze nie.

- Straciłem kilkoro kumpli na obozie, na który jeżdżę - odpowiedziałem. - To znaczy nie bliskich przyjaciół, ale jednak...

- Bardzo mi przykro.

- Aha, A wiesz, z dziewczynami to...

- Masz. - Paul podał mi szklaneczkę ponczu. - Za twoje piętnaste urodziny. I za lepszy kolejny rok.

Trąciliśmy się szklaneczkami i wypiliśmy z nich.

- Percy, nie czuję się najlepiej, dając ci kolejny problem do przemyślenia - odezwał się Paul. - Ale chciałbym cię o coś prosić.

- Tak?

- Chodzi o jedną dziewczynę.

Zmarszczyłem brwi.

- Co masz na myśli?

- Twoją mamę - odparł. - Chciałbym się jej oświadczyć.

Omal nie upuściłem szklaneczki. (Komentarz od autorki: Czy Percy naprawdę jest taki ślepy, że uważał Paula za "tylko przyjaciela" jego mamy?).

- To znaczy... ożenić się z nią? Pobralibyście się?

- No, w zasadzie o to chodzi. Miałbyś coś przeciwko?

- Pytasz mnie o zgodę?

Paul podrapał się po brodzie.

- Nie wiem, czy chodzi naprawdę o pozwolenie, ale ona jest twoją matką. A ja wiem, że w twoim życiu dużo się dzieje. Nie czułbym się dobrze, gdybym najpierw z tobą nie porozmawiał jak mężczyzna z mężczyzną.

- Mężczyzna z mężczyzną. - powtórzyłem. Brzmiało to dziwacznie. Pomyślałem o Paulu i mamie, o tym, że ona śmiała się i uśmiechała znacznie częściej, odkąd on się pojawił, i jak Paul zrobił wszystko, żeby mnie przyjęli do szkoły. Bezwiednie odpowiedziałem: - Myślę, że to świetny pomysł, Paul. Powodzenia.

Uśmiechnął się naprawdę promiennie.

- Na zdrowie, Percy. Wracajmy na przyjęcie."

Bitwa w Labiryncie, strona 350-352


Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy : Moje ulubione momenty i cytaty 📚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz