Domek Ateny (BwL)

12 1 1
                                    


"Mimo, że spędziłem sporo czasu na obozie, nigdy nie byłem w domku Ateny.

Był to srebrzysty budynek, nic wyszukanego, z prostymi białymi zasłonami w oknach i rzeźbioną w kamieniu sową nad drzwiami. Onyksowe oczy ptaka zdawały się podążać za mną, kiedy zbliżyłem się do domku.

- Hej ? - zawołałem przez drzwi.

Nikt nie odpowiedział. Wszedłem do środka i zamurowało mnie. Ten domek był niczym warsztat małych mózgowców. Wszystkie łóżka były przesunięte pod jedną ze ścian, jakby sen był czymś nieistotnym. Większość pokoju wypełniały ławki szkolne, stoły oraz narzędzia i broń. Z tyłu stał ogromny regał wypakowany starymi zwojami, oprawionymi w skórę tomami i zwykłymi książkami w miękkiej oprawie.  Stał tam ponadto stół kreślarski z linijkami i kątomierzami, a także trójwymiarowe modele budynków. Do sufitu przyczepiono stare mapy wojenne. Pod oknami wisiały zbroje, których spiż lśnił w promieniach słońca.

Annabeth stała z tyłu pokoju, przerzucając stare zwoje.

- Puk, puk? - odezwałem się.

Odwróciła się, zaskoczona.

- Och... Cześć. Nie słyszałam cię.

- Wszystko w porządku?

Przyglądała się trzymanemu w ręce zwojowi ze zmarszczonym czołem.

- Usiłuję się czegoś dowiedzieć. Labirynt Dedala jest ogromny. Wszystkie opowieści o nim są sprzeczne. Mapy prowadzą znikąd donikąd.

Przypomniało mi się, co powiedział Kwintus, że plątanina korytarzy rozprasza uwagę. Zastanawiałem się, czy Annabeth zdaje sobie już z tego sprawę.

- Rozpracujemy go - obiecałem.

Włosy jej się rozwiały i opadły poplątaną jasną zasłoną wokół twarzy. Jej szare oczy zrobiły się niemal czarne.

- Chciałam poprowadzić misję, odkąd miałam siedem lat - powiedziała.

- Świetnie sobie poradzisz.

Spojrzała na mnie z wdzięcznością, po czym jej wzrok padł na stertę książek i zwojów, które zdjęła z półek.

- Martwię się, Percy. Może nie powinnam cię prosić o pomoc. Ani Tysona, ani Grovera.

- Jak to? Jesteśmy twoimi przyjaciółmi. Nie mogłoby nas przy tobie nie być. (komentarz od autorki: Myślałaś, że puszczę cię samą?!)

- Ale... - ugryzła się w język.

- O co chodzi? - zapytałem. - O przepowiednię?

- Jestem pewna, że wszystko w porządku - powiedziała cichutko.

- Jak brzmi ostatni wers?

Nagle zrobiła coś, co mnie zaskoczyło. Zamrugała powiekami, żeby powstrzymać łzy, i wyciągnęła ręcę.

Podszedłem i przytuliłem ją. Lekko zakręciło mi się w głowie.

- Hej, już... już dobrze - Poklepałem ją po plecach.

Widziałem wszystko w pokoju w najdrobniejszych szczegółach. Czułem się tak, jakbym był w stanie odczytać najdrobniejszy druk w każdej ze stojących na regale książek. Włosy Annabeth pachniały mydłem cytrynowym. Cała się trzęsła.

- Chejron może mieć rację - wymamrotała. - Łamię zasady. Ale nie wiem, co innego miałabym zrobić. Potrzebuję was trzech, Po prostu tak wydaję mi się właściwie.

- W takim razie nie przejmuj się tym - wydusiłem z siebie. - Byliśmy już nie raz w niezłych tarapatach i jakoś sobie poradziliśmy.

- To co innego. Nie chcę, żeby coś się stało... komuś z was.

Za moimi plecami ktoś chrząknął.

Był to jeden z przyrodnich braci Annabeth, Malcolm. Oblany rumieńcem.

- Ekhem, przepraszam - powiedział. - Zaraz zaczyna się trening łuczniczy, Annabeth. Chejron powiedział, że mam cię przyprowadzić.

Odsunąłem się od niej.

- Oglądaliśmy tylko mapy - powiedziałem niezbyt mądrze.

Malcolm spojrzał na mnie przeciągle.

- Okej.

- Powiedz Chejronowi, że zaraz przyjdę - powiedziała Annabeth i Malcolm pospiesznie wyszedł.

Córka Ateny potarła oczy.

- Idź juz, Percy. Muszę się przygotować do łucznictwa.

Skinąłem głową, czując zamęt w myślach większy niż kiedykolwiek w życiu. Chciałem uciekać z tego domku... choć wcale nie miałem na to ochoty."

Bitwa w Labiryncie, strona 81-83

PS. Malcolm już wiedział! Mówię wam, wyszedł z tego domku z wariackim uśmiechem i rozesłał po obozie plotę, że na własne oczy widział, jak kwitnie Percabeth!

Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy : Moje ulubione momenty i cytaty 📚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz