Thalia (KL)

10 1 0
                                    

" - Masz już na pieńku z Aresem - przypomniała mi Thalia, kiedy wlekliśmy się w stronę domków. - Potrzebujesz kolejnego nieśmiertelnego wroga?

Miała rację. Pierwszego roku na obozie wdałem sie w bójkę z Aresem i teraz wszystkie jego dzieci pałały żądzą mordu na mnie. Nie powinienem dodatkowo zadzierać z Dionizosem.

- Przepraszam - powiedziałem. - Nie potrafiłem się powstrzymać. To po prostu niesprawiedliwe.

Thalia zatrzymała się przed zbrojownią i spojrzała na dolinę, ku szczytowi Wzgórza Herosów. Jej sosna rosła tam nadal, a na najniższej gałęzi połyskiwało Złote Runo. Magiczne drzewo wciąż strzegło granic obozu, ale duch Thalii nie stanowił już dla niego źródła mocy.

- Wszystko jest niesprawiedliwe, Percy - mruknęła. - Czasem chciałabym...

Nie dokończyła, ale w jej tonie było coś takiego, że zrobiło mi się jej żal. Z potarganymi czarnymi włosami, czarnymi punkowymi ciuchami i starym wełnianym płaszczem, którym była okryta, wyglądała jak wielki kruk, całkowicie nie na miejscu w otaczającym nas krajobrazie.

- Odzyskamy Annabeth - obiecałem. - Tylko jeszcze nie wiem jak.

- Najpierw dowiaduję się, że Luke się zagubił - powiedziała. - A teraz Annabeth...

- Nie myśl w ten sposób.

- Masz rację - wyprostowała się. - Coś wymyślimy.

[..]

- Thalia.

- Co?

- Przepraszam za Westover. Trzeba było na was zaczekać.

- Daj spokój, Percy. Ja bym pewnie tak samo zrobiła. - Przestąpiła z nogi na nogę, jakby próbując podjąć decyzję, czy ma mówić coś więcej. - Pamiętasz, zapytałeś o moją mamę, a ja na ciebie naskoczyłam. Chodzi o to, że... Po siedmiu latach usiłowałam ją odnaleźć i dowiedziałam się, że zmarła w Los Angeles. Wiesz... Ona bardzo dużo piła i z tego, co wiem, jakieś dwa lata temu jechała po nocy i... - Thalia zamrugała szybko oczami. 

- O rany.

- Ta. No. Wiesz...my nigdy nie byłyśmy blisko. Uciekłam, jak miałam dziesięć lat. Najlepsze dwa lata w moim życiu to ta wieczna ucieczka z Lukiem i Annabeth. A jednak...

- Dlatego miałaś problemy z pojazdem słonecznym.

Zerknęła na mnie podejrzliwie.

- O co ci chodzi?

- Cała zesztywniałaś. Na pewno myślałaś o mamie, kiedy nie chciałaś siadać za kółkiem.

Natychmiast pożałowałem tych słów. Mina Thalii niebezpiecznie przypominała mi Zeusa ten jedyny raz, kiedy widziałem go w gniewie - wyglądało to tak, jakby w każdej chwili z jej oczu miały wystrzelić miliony woltów.

- Ta - mruknęła. - Pewnie o to chodziło."

Klątwa Tytana, strona 67-69

Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy : Moje ulubione momenty i cytaty 📚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz