Przyjaciółka (OO)

9 0 0
                                    

"Cokolwiek chciał powiedzieć, zawahał się. W oddali rozległo się głośne mechaniczne dudnienie - tur, tur, tur helikoptera. W zwykły poniedziałkowy ranek w Nowym Jorku nie byłoby tu nic szczególnego, ale po dwóch dniach ciszy helikopter pilotowany przez śmiertelnika najdziwniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek słyszałem. Kilka ulic na wschód armia potworów krzyczała i szydziła, kiedy śmigłowiec pojawił się w ich polu widzenia. Był to cywilny model - pomalowany na ciemnoczerwony kolor, z jaskrawo zielonym logo "DE" na drzwiczkach. Słowa pod spodem były  za małe, żeby je odczytać, ale wiedziałem, co tam jest napisane: DARE ENTERPRISES.

 Poczułem ściskanie w gardle. Spojrzałem na Annabeth i wiedziałem, że ona też rozpoznała logo. Jej twarz była równie czerwona jak helikopter.

- Co ona tu robi? - zapytała. - I jak przedostała się przez barierę?

- Kto? - Chejron wyglądał na skonfundowanego. - Jaki śmiertelnik byłby do tego stopnia niespełna rozumu...

Nagle maszyna zakołysała się.

- Zaklęcie Morfeusza! - zawołał Chejron.- Głupi śmiertelny pilot zasnął. 

Patrzyłem z przerażeniem, jak helikopter chwiał się na boki opadając między biurowce. Nawet jeśli się nie rozbije, bogowie powietrza zrzucą go z nieba tylko dlatego, że zbliżył się do Empire State Building.

Byłem tak sparaliżowany, że nie mogłem się poruszyć, ale Annabeth zagwizdała, i z nieba zapikował pegaz imieniem Guido.

Pania zamawiała przystojnego konia? - zapytał.

- Chodź, Percy - warknęła Annabeth. - Musimy ocalić twoją przyjaciółkę.

[...]

Trwało to w nieskończoność, ale w końcu helikopter wylądował z hukiem na środku Piątej Alei.  Zajrzałem przez szybę i nie wierzyłem własnym oczom. Za sterami siedziała Annabeth.

[...]

Annabeth wysiadła za nią.

Wpatrywałem się w nią z podziwem. 

- Nie wiedziałem, że umiesz pilotować helikoptery.

- Ja tez nie - odparła. - Ale mój tato ma fioła na punkcie lotnictwa. Po za tym Dedal zostawił trochę notatek o latających maszynach. Po prostu pokombinowałam z kokpitem.

- Uratowałaś mi życie - powiedziała Rachel.

Annabeth wyprostowała zranione ramię,

- Ta, no...Ale nie przyzwyczajajmy się do tego. Co ty tu robisz, Dare? Nie uczono cię, że nie należy włazić w strefę wojny?

- Ja...- Rachel zerknęła na mnie. - Musiałam tu przyjechać. Wiedziałam, że Percy ma kłopoty. 

- Tu akurat miałaś rację - burknęła Annabeth. - No dobra, za waszym pozwoleniem, muszę zająć się kilkoma rannymi przyjaciółmi. Miło, że wpadłaś, Rachel.

- Annabeth... - zawołałem.

Ale ona zdążyła już odbiec.

Rachel przysiadła na krawężniku i złożyła głowę w dłoniach.

- Przepraszam, Percy. Nie chciałam... Zawsze tyle namieszam.

Trochę trudno było się z nią spierać, choć cieszyłem się, że jest cała i zdrowa. Spojrzałem w kierunku, w którym odeszła Annabeth, ale ona zniknęła już w tłumie. Nie wierzyłem w to, co właśnie zrobiła: ocaliła życie Rachel, wylądowała helikopterem i poszła sobie, jak gdyby nic."


Ostatni Olimpijczyk, strona 268-272

Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy : Moje ulubione momenty i cytaty 📚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz