11.

279 8 0
                                    

Dwa dni później
Natalia POV
Wystarczyły mi dwa dni wolnego i już zdążyłam się stęsknić za pracą.
Przebrałam się, zrobiłam sobie herbatę i czekałam na Marka. Kilka minut przed odprawą wpadł do pokoju.
- Cześć, partnerze. - powiedziałam z uśmiechem.
- Cześć. - rzucił tylko.
- Spokojnie, zdążysz. Mamy jeszcze kilka minut.
- Wiem. Mam zegarek. - nie był chyba w najlepszym nastroju. Po chwili wyszedł, prawdopodobnie do szatni.
- Pół godziny później byliśmy już na patrolu. Marek w ogóle się nie odzywał. Trochę niepokoiła mnie ta cisza. Postanowiłam zacząć rozmowę.
- Jak minęły ci te wolne dni? - zapytałam.
- Zabrałem Igora na wycieczkę za miasto.
- To młody na pewno się ucieszył, że spędziliście razem więcej czasu.
- Tak. Pewnie tak.
- Na pewno. Powinniście częściej robić takie wypady.
- Posłuchaj, Natalia. Ja nie wypytuję cię o twoje życie prywatne i nie daję ci „cudownych" rad, więc ty też sobie daruj.
- Marek, nie chciałam, żebyś mnie źle zrozumiał...
- Zrozumiałem wystarczająco dobrze. - byłam zaskoczona tonem jakim mówił Marek. Nigdy się tak nie zachowywał.
- 00 do 06- Na radiu odezwał się Jacek.
- Zgłaszam szóstka. - odpowiedziałam.
- Jedźcie do szpitala miejskiego. Mamy tam awanturę. Facet zaatakował lekarza. Pośpieszcie się.
- Jasne, Jacku. Będziemy tam do 5 minut. Bez odbioru. - powiedziałam.

Po południu
Marek nadal dziwnie się zachowywał. Był w stosunku do mnie opryskliwy, podczas patrolu nie odezwał się do mnie ani słowem, a w trakcie przerwy unikaliśmy siebie.
Od porannej kłótni nie rozmawialiśmy ze sobą.
Zamówiłam sałatkę i usiadłam na uboczu stołówki. W zasadzie bardziej dłubałam widelcem w misce niż cokolwiek tknęłam. Ciągle myślałam o zachowaniu Marka. Czy zrobiłam coś nie tak? Może rzeczywiście wyszłam na wścibską babę? Kilka minut później dosiadła się do mnie Emilka.
- Cześć. Gdzie zgubiłaś Marka? - zapytała.
- Gdybym wiedziała to bym ci chętnie powiedziała. Chyba ma dzisiaj gorszy dzień.
- Serio? Nie zauważyłam. Raczej był taki jak zawsze, gdy się z nim rano widziałam. - czyli jednak jest wkurzony na mnie. Tylko dlaczego?
- Więc może po prostu ja go wyprowadziłam z równowagi.
- Pokłóciliście się?
- Trochę. Mam nadzieję, że po pracy uda nam się pogadać na spokojnie.
- Faceci... A mówią, że to my mamy humorki. Nie martw się. Na pewno się dogadacie.
- Mam nadzieję. A jak u ciebie? Wszystko dobrze?
- Tak. Krzysiek zdecydowanie się zmienił. Oby to tylko nie była cisza przed burzą. Wiesz... Dużo przeszliśmy i nie chciałbym już żadnych niespodzianek. Brakowało mi go. Choć początkowo nie byłam przekonana co do tego czy powinnam mu dać szansę, ale gdy widzę jak Gaja cieszy się, że znów mieszkamy wszyscy razem...myślę, że podjęłam dobrą decyzję. - uśmiechnęła się. Po chwili dołączył do nas Krzysiek. Nie chciałam przeszkadzać jemu i Emilce, dlatego postanowiłam udać się do prewencyjnego. Nie zastałam tam jednak Marka. Po kilku minutach do pokoju wszedł Jacek i podał mi kartkę. Kojarzyłam, że dzisiaj już spisywałam dane z podanym przez Jacka adresem.
- A to nie jest adres tego faceta z porannej interwencji? - zapytałam
- Dokładnie ten sam. Ktoś zdemolował mu mieszkanie. - odpowiedział.
- Nic nam nie wspominał o innych konfliktach. - wstałam i podeszłam po kurtkę.
- To już będziecie musieli sprawdzić razem z Markiem. A właściwie gdzie on jest?
- Pojęcia nie mam. - w tym momencie wszedł Marek.
- O, jesteś. Natalia wszystko ci wyjaśni. Zbierajcie się i jedźcie. Technicy są już w drodze. Dajcie znać, gdy dowiecie się czegoś więcej.
- Okay. - powiedziałam.

Na miejscu interwencji.
Byliśmy już po rozmowie z poszkodowanym facetem.
- Musiałaś rano coś pominąć. - powiedział Marek.
- Słucham? Możesz powtórzyć? Bo chyba się właśnie przesłyszałam. A czy sama byłam na tej interwencji? Oboje rozmawialiśmy zarówno z lekarzem jak i awanturującym facetem.
- Ale trzeba było dokładniej sprawdzić przeszłość tego doktora, a nie łykać jego gadkę.
- Równie dobrze ty mogłeś to zrobić. Jeśli miałeś taki pomysł to wcześniej trzeba było się nim podzielić. - byłam autentycznie zdenerwowana zarzutami Marka. Prywatnie może mieć o mnie zdanie jakie mu się podoba, ale nie lubię, gdy ktoś podważa moje kompetencje.
- Słuchajcie, prawdopodobnie chodziło tylko i wyłącznie o dokumentacje medyczną. Facet mówi, że nic innego nie zginęło. Wszystkie wartościowe rzeczy rzeczywiście są nietknięte. - powiedział Filip.
- Czyli musimy jak najszybciej złapać doktorka. Przecież tylko jemu mogło zależeć na zniszczeniu tych papierów, jeśli miał coś na sumieniu. - powiedziałam do Filipa i szybko skierowałam się w stronę radiowozu. Nawet nie zwracałam uwagi czy Marek wyszedł za mną. Po drodze powiedziałam Jackowi na radiu o swoich podejrzeniach i zgłosiłam, że jedziemy do szpitala miejskiego.
Po zatrzymaniu podejrzanego i kilkugodzinnym przesłuchaniu w końcu przyznał się do stawianych zarzutów.
Miałam małą satysfakcję, że udało nam się go szybko złapać, choć nadal siedziały mi w głowie słowa Marka, że wcześniej nawaliłam. Może jednak miał rację? Trzymam się myśli, że jestem dobrą policjantką i wykonuję swoją pracę najlepiej jak potrafię, ale być może wcale nie jest aż tak dobrze? Wróciły do mnie wspomnienia z poprzedniego komisariatu i mojego ostatniego związku. Musiałam to wszystko na spokojnie przetrawić.
Po kilku godzinach kończyliśmy pracę.
Marek wyszedł bez pożegnania. Ja zabierałam swoje rzeczy z szafki. Wtedy ktoś otworzył drzwi do pokoju.
- Hej, nie przeszkadzam? - zapytał Miłosz
- Hej. Nie, właśnie zbieram się do domu. O co chodzi? - szczerze mówiąc, po dzisiejszym dniu nie miałam ochoty na pogawędki i chciałam jak najszybciej wyjść z komendy.
- Chciałem ci za wszystko podziękować. Miałaś rację, żeby tam iść i przemyśleć to wszystko.
- Daj spokój. Nie masz za co. Trzeba sobie pomagać. W końcu jesteśmy kumplami.
- Jak będziesz czegoś potrzebować to daj znać.
Jeszcze raz dzięki. - przytulił mnie. Byłam zdziwiona, ale po chwili odwzajemniłam uścisk.
W tym momencie do pokoju wszedł Marek.

Krok od przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz