Natalia POV
Przeprowadzałam przesłuchanie z nadzieją, że trafimy na jakiś nowy trop, będziemy bliżej wyjaśnienia sprawy zaginięcia Igora. Wiedziałam, że szuka go pół Wrocławia, nasi znajomi, rodzina, ale ja sama czułam się bezsilna.
- Dobra, gdzie znalazłeś telefon?
- Już mówiłem. Szedłem przez las i zauważyłem, że leży, no to go zabrałem.
- Widziałeś kogoś w pobliżu? Jakieś dziecko?
- Nie. - widziałam, że odwraca wzrok i zaczyna się denerwować.
- Lepiej mów prawdę.
- Przecież mówię! - wstał.
- Siadaj. - posłuchał mnie.
- Jakbym wiedział, że będziecie robić takie problemy to bym z tym telefonem do was nie przychodził.
- Posłuchaj, chodzi o dziecko, które zaginęło. Może mu grozić niebezpieczeństwo.
- Przecież mówię, że tam nikogo nie było.
- Gadaj co wiesz. - wstałam i odeszłam od biurka.
- Przecież już powiedziałem.
- A ja widzę, że coś ukrywasz. Mów co wiesz.
- Widziałem jakiegoś dzieciaka. Inne, chyba starsze napadły go i zabrały mu ten telefon. Chciałem mu go zwrócić, ale już go później nie widziałem.
- Jak wyglądali?
- Wysocy, w kapturach. Mieli nóż, ale powiedziałem, że dzwonię na policję i uciekli.
- A ten chłopak?
- Może miał jakieś 10 lat. Może trochę więcej. Jasne, dłuższe włosy.
- Gdzie poszedł?
- Nie wiem. Byłem zajęty kłótnią z tymi starszymi.
- A ci starsi w jakim pobiegli kierunku?
- Chyba do wyjścia z lasu.
- Dobra, na razie to tyle. Jak sobie coś przypomnisz to natychmiast się zgłoś.Wieczorem
Czułam się zmęczona kolejnymi dniami poszukiwań. Chciałam szukać Igora, ale chociaż na chwilę musiałam odpocząć po całym dniu pracy. Ciąża nie pozwalała o sobie zapomnieć, a i stres dawał o sobie znać. Wróciłam do domu i usiadłam w pokoju Igora.
- Gdzie ty jesteś? - pytałam sama siebie. Ciągle starałam się połączyć fakty i spróbować domyślić się, gdzie może znajdować się Igor. Planowałam po odpoczynku pojechać do Lasu Pilczyckiego i pomóc w poszukiwaniach. Zadzwonił mój telefon. Odebrałam bez patrzenia kto dzwoni. Liczyłam, że to Marek, albo Jacek z nowymi informacjami.
- Hej, siostra.
- Hej, Matylda...
- Wiadomo coś nowego w sprawie Igora?
- Nie... Znaleziono jego telefon w lesie. Patrole go szukają, Marek i Iza też są na miejscu. Zaraz do nich pojadę.
- Siostra, musisz odpocząć. Pewnie cały dzień byłaś na komendzie.
- Tak, ale...
- Żadnego „ale". Każdy przecież zrozumie, że musisz o siebie zadbać.
- Matylda, zaginął syn mojego faceta. Kocham go jak własne dziecko. Nie wybaczę sobie jeśli coś mu się stanie. - powoli łamał mi się głos.
- Jutro przyjeżdżam z Wiktorem i pomożemy w poszukiwaniach tylko powiesz mi, gdzie konkretnie mamy podjechać.
- Dziękuję...
- Znajdzie się cały i zdrowy. Sama mówiłaś, że ten list był dobrze schowany.
- Ale jednak go napisał. - syknęłam z bólu.
- Natalia, co się dzieje?
- Nic. Po prostu mała mnie kopie.
- Na pewno nic poważnego się nie dzieje?
- Na pewno.
- Siostra, może wsiądę w auto i przyjadę do ciebie?
- Nie, to bez sensu. Radzę sobie. Chyba rzeczywiście trochę odpocznę. Do jutra, okay?
- Okay, ale gdyby coś się działo...
- Dam znać. Pa. - po około 30 minutach wyszłam z mieszkania, żeby pojechać i pomóc w poszukiwaniach.
- Natalia! - usłyszałam i odwróciłam się. Zobaczyłam Marka i Izę.
- Są jakieś nowe informacje?
- Nie. Poszukiwania wznawiamy rano... Gdzie ty się wybrałaś o tej godzinie?
- Chciałam do was dołączyć.
- Kochanie, musisz więcej odpoczywać. Naprawdę doceniam, że chcesz nam pomóc, ale zadbaj o siebie i o nasze dziecko.
- Marek ma rację... - powiedziała Iza. Widziałam, że była w okropnym stanie. Marek zresztą też źle wyglądał. Wróciliśmy do mieszkania.
- Jutro przyjedzie Matylda. Pomoże z Wiktorem szukać Igora.
- A jak przesłuchanie?
- Facet mówi, że jakieś starsze dzieciaki napadły na Igora i zabrały mu telefon. Uciekli, ale mamy rysopis. Jacek miał sprawdzić pobliski monitoring.
- Coś mu zrobili?
- Twierdzi, że nie. - po około 20 minutach Iza zasnęła.
- Całkowicie się załamała...
- A ty? - złapałam Marka za rękę.
- Boję się, że jest za późno... To wszystko za długo trwa.
- Kochanie... - przytuliłam go.
- Tyle patroli go szuka... Obcy ludzie, rodzice innych uczniów... A jego nigdzie nie ma...
- Znajdziemy go.
- Ale czy żywego?... - po jego policzkach spłynęły łzy, które szybko wytarł. Wiem, że cię zaniedbałem, a przecież jesteś w ciąży.
- Daję sobie radę. Ze mną jest naprawdę okay. Musimy wierzyć, że Igor szybko się znajdzie i znów będziemy wszyscy razem. - poprawiłam jego opadającą grzywkę.
- Kompletnie zawaliłem jako ojciec...
- Jesteś wspaniałym ojcem. Wiesz kto może sobie zarzucać winę? Nauczyciele. Jeśli było tak jak napisał w liście, to oni powinni coś zauważyć i z nami o tym porozmawiać.
- Ale te nasze kłótnie... Chciał być taki samodzielny.
- Jak każdy dzieciak w jego wieku. Igor kocha zarówno ciebie jak i Izę. Gdy go znajdziemy będziecie musieli naprawdę popracować nad waszymi relacjami. Dla jego dobra...
- A jeśli jest za późno? Jeśli już mieliśmy szansę, ale jej nie wykorzystaliśmy? Ja to ja, ale Iza...
- Iza będzie musiała wybrać Igora, a nie pracę. Razem ze wszystkim sobie poradzicie. Musicie zapomnieć o tych wszystkich kłótniach.
- Dziękuję ci za wszystko. - Marek mnie przytulił.
- Możesz na mnie liczyć. Zawsze. - ciągle myślałam o Igorze, o tym gdzie może teraz być, czy jest bezpieczny. Chciałam być dla Marka, ale również dla Izy wsparciem i pozować na silną, ale im dłużej to wszystko trwało, tym trudniej było mi utrzymać nerwy na wodzy.Kolejnego dnia. Na komendzie.
- Dobra, Matylda dzwoniła, że już przyjechała, więc ja lecę.
- Natalia, zaczekaj.
- Jacek, co jest? - widziałam, że jest wyraźnie zmartwiony.
- Dostałem zgłoszenie o zwłokach wyłowionych z Odry.
- Wiadomo kto to?
- Jeszcze nie, ale na miejscu są kryminalni i.. wiem jedynie, że to dziecko, a rysopis pasuje do Igora.
- Ale to nie on? To nie jest Igor, tak?
- Dziecko ma wiele ran kłutych i nie mogli go rozpoznać. Będzie potrzebna identyfikacja. - siedziałam nieruchomo. Po chwili się odezwałam.
- Ja tam pojadę.
- To nie jest dobry pomysł. Porozmawiam z Markiem. Zaraz ma przyjść. - powiedział.
- Pojadę.
- Ale... - Do pokoju wszedł Marek z Izą. Dyżurny nie miał wyjścia. O wszystkim musiał ich poinformować. Iza kompletnie się załamała na wieść, że być może właśnie znaleziono ciało jej syna. Po drodze na miejsce uzgodniliśmy, że to ja pójdę z Markiem zidentyfikować chłopca. Dla Izy mógłby to być zbyt bolesny widok. Zresztą dla Marka również... Bałam się również swojej reakcji i tego co zastaniemy na miejscu. Na miejscu spotkaliśmy Szulca. Jeden z policjantów został z Izą.
- Zaprowadzę was, ale... uprzedzam, że to naprawdę nie jest przyjemny widok. - Po chwili już wszystko było jasne. Tomek miał rację. Widok zmarłego dziecka był dla mnie wstrząsający. Dla mojego narzeczonego również. Mocno przytuliłam Marka.
- Nie! Igor! Mój synek! - krzyknęła Iza i podbiegła w naszym kierunku. Marek ją powstrzymał.
- Iza...
- Igor... Moje dziecko...- mówiła i płakała.UWAGA!
Wolicie by rozdziały były krótsze i dodawane niemal codziennie czy dłuższe, ale raz na tydzień/ dwa tygodnie?
Dajcie znać.
CZYTASZ
Krok od przeznaczenia
FanficA gdyby tak zacząć od nowa? Tylko czy można uciec od przeszłości? Jak wiele można znieść, by chronić innych? Dlaczego pragniemy miłości, skoro często wiąże się ona z bólem?