77.

279 13 1
                                    

Kolejnego dnia. Rano.
Natalia POV
- Dlaczego nie chcesz, żebym popilnowała dzieci?
- Jeszcze pytasz „dlaczego" ?
- Możesz mi wyjaśnić czemu nagadałaś młodemu takich głupot, kiedy byłam w ciąży?
- Natalia, po co do tego wracać?
- Bo chcesz zajmować się Igorem, a ani Marek ani ja nie zostawimy go pod swoją opieką.
- Ale...
- Mamo, żadnego „ale". Możesz nam pomóc z Milenką, ale nie chcę, żebyś namąciła młodemu w głowie. - rozłączyłam się.
- Kochanie, nie musiałaś od razu do niej dzwonić. Sam bym z nią porozmawiał.
- Od razu? Minął ponad rok. Naprawdę rozumiem, że chciałeś mnie chronić i nie denerwować, ale... Cholera, moja matka zachowała się okropnie.
- Ona to ona. Nie widzimy się z nią zbyt często. Ważne, żebyś ty się tym za bardzo nie przejmowała. - objął mnie ramieniem.
- Dziwię się, że w ogóle ją tolerujesz.
- Robię to dla ciebie. Nie chcę sprawiać ci przykrości i kłócić się z nią, ale jeśli chodzi o sytuację z Igorem...
- Rozumiem to. Obudź młodego, a ja przygotuję nam śniadanie. - pocałowałam go w policzek.
- Skarbie... Serio już o tym nie myśl.
Około 2 godziny później patrolowaliśmy ulice Wrocławia.
- Korwicki, nie rozmieszaj mnie. - śmiałam się.
- Wiesz czego mi najbardziej brakowało jak jeździłem z innymi policjantami?
- Oświeć mnie.
- Tego „Korwicki". - naśladował mój głos, a przynajmniej próbował.
- Kochanie, wiem, że przypomniały ci się początki, ale skup się już na pracy.
- „Kochanie"... Też tak do mnie nie mówili. No może raz. - spojrzał na mnie.
- Czy ja o czymś nie wiem?
- Prowokacja z Klarą.
- Brałeś z nią udział w prowokacji?
- Tak, ale...
- Kiedy?
- Dobre kilka miesięcy temu. To tylko praca. Nic nas przecież nie łączy. Sama wiesz jak jest na akcjach.
- Dobra, dobra. Nie tłumacz się. Żebyś ty widział swoją minę jak zaczęłam się wypytywać.
- Chcę, żeby sytuacja między nami była jasna. Halo, ja mam żonę. - podniósł rękę wskazując na obrączkę.
- 00 do 06.
- Zgłaszam, szóstka. Co masz dla nas, Jacku?
- Matka zgłasza porwanie dziecka. Jest w parku południowym , słychać, że była roztrzęsiona. Może na miejscu uda wam się dowiedzieć czegoś więcej.
- Jasne, już tam jedziemy. - Zgłoszenie skutecznie nas obudziło. Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu.
- Aspirant sztabowa Natalia Korwicka, aspirant sztabowy Marek Korwicki. Proszę powiedzieć co się stało.
- Moje dziecko... - płakała. Rzeczywiście była w okropnym stanie, ale rozumiałam ją.
Porwali... Szukajcie moją córkę. Błagam...
- Spokojnie. Ktoś panią zaatakował?
- Tak... Uderzył mnie w głowę, a jak się ocknęłam to Poli już nie było. To pewnie mój były mąż... Odebrali mu prawa rodzicielskie. Znęcał się nad nami. A jak ją wywiezie?... - rozpłakała się jeszcze bardziej.
- Zgłoszę Jackowi jak się ma sprawa. Niech obstawią drogi wylotowe z Wrocławia i sprawdzą lotnisko. - powiedział Marek i odszedł na bok. Ja rozmawiałam jeszcze z matką Poli i próbowałam zebrać od niej jak najwięcej informacji. Podała mi zdjęcie córeczki, które od razu przesłałam Jackowi. Ta sprawa bardzo poruszyła mnie i Marka nie tylko że względu na fakt, że sami jesteśmy rodzicami, ale również dlatego, że Igor zaginął dwa razy i dobrze wiedzieliśmy co przeżywa właśnie matka Poli. Obiecałam sobie, że zrobimy co w naszej mocy, żeby pomóc poszkodowanej kobiecie i znaleźć jej dziecko jak najszybciej.
Po kilku godzinach nadal jednak nie mieliśmy żadnych nowych informacji. Na szczęście dostaliśmy anonimowy telefon od osoby, która podobno widziała ojca dziewczynki w towarzystwie córki. Musieliśmy jednak jechać na miejsca wraz z wsparciem, bo jak się okazało, facet prowadził nielegalne interesy i mógł być nieprzewidywalny i niebezpieczny. Wiedzieliśmy, że może być w towarzystwie dwóch współpracowników, choć lepszym określeniem byłoby nazwanie ich bandytami. Musieliśmy panować nad emocjami, ale było o to naprawdę trudno.
- Odłóż broń! Nie rób głupot! - krzyczałam w jego kierunku.
- Wycofajcie się, a nikomu nic się nie stanie!
- Puść dziewczynkę!
- Tato... - mówiła spokojnie Pola, ale widziałam strach w jej oczach.
Kiedy próbowaliśmy odbić dziewczynkę, doszło do strzelaniny. Kiedy zobaczyłam, że ojciec dziewczynki celuje w Marka, nie mogłam zawahać się na ani chwilę. Wiedziałam, że dziecko jest świadkiem całej sytuacji, ale musiałam ratować swojego męża. Strzeliłam w kierunku mężczyzny. Upadł, a Pola podbiegła i kopnęła broń. Była dojrzalsza niż nam się wydawało.
- Marek, jest okay? - zapytałam kiedy szliśmy w kierunku faceta.
- Tak, dzięki, kochanie. - Marek zgłosił Jackowi, żeby przysłał pogotowie na miejsce interwencji. Ja opatrzyłam ranę postrzałową ojca Poli.
- Byłaś bardzo dzielna.
- Tata nie jest zły... Nie zrobił mi krzywdy.
- Pola, zaraz pojedziemy do twojej mamy.
- Tata umrze?
- Nie, spokojnie. Będzie z nim wszystko dobrze. Nie martw się. - próbowałam uspokoić dziewczynkę.
Wieczorem. Wróciłam z Markiem do domu.
-  Dzieciaki już zasnęły.
- O, to świetnie. Dzięki, mamo. - powiedział Marek.
- Macie gościa, a właściwie Natalka ma. Ja już idę.
- Odwiozę cię. - powiedział mój mąż. Pożegnałam się z mamą Marka i poszłam do salonu. Siedziała tam moja zapłakana siostra.
- Matylda? Co się stało?
- Mogę dzisiaj u was nocować?
- Jasne, ale powiedz mi co się dzieje. Pokłóciłaś się z Wiktorem? Coś ci zrobił?
-... Laura jest chora. Potrzebuje przeszczepu... - rozpłakała się jeszcze bardziej.
- Ale... jak to? - siostra wszystko mi opowiedziała.
No a Wiktor? Wie? Tylko nie mów, że was zostawił.
- Chciał oddać nerkę małej, ale... nie ma zgodności.
- Matylda, takie rzeczy się zdarzają... Zgłoszę się na badania, Marek pewnie też, porozmawiamy ze znajomymi. Wszystko będzie dobrze. - przytuliłam ją.
- Nie rozumiesz... Wiktor nie jest ojcem Laury.
- Jak to? Przecież mówiłaś...
- On był idealnym kandydatem na ojca...
- Powiesz mi kto jest ojcem Laury?
- ... Krzysiek.
- Jaki Krzysiek?
- Krzysiek Zapała. - byłam w szoku po tym co usłyszałam od Matyldy. Po kilku minutach do mieszkania wrócił Marek.
- Co jest, dziewczyny? Stało się coś?
- Mamy problem. I to poważny. - powiedziałam. Po chwili wszystko mu wyjaśniłam.
- Ale... jak? Gdzie wy się poznaliście? On wie, że ma z tobą dziecko?
- Nie... spotkaliśmy się kiedyś w klubie i samo tak wyszło... domyślałam się, że Laura może być jego córką, ale... nie mogłam go znaleźć, a nie chciałam zostać samotną matką...Spotkałam kiedyś Krzyśka u was na komendzie, ale wtedy już nie chciałam mu mówić o Laurze.
- Siostra, cholernie sobie namieszałaś w życiu...
- Pomożemy ci. Laura wyzdrowieje. - powiedział Marek. Po około godzinie moja siostra zasnęła.
- Nie wierzę... Po prostu nie wierzę...
- Dla mnie to też szok. Swoją drogą pieprzony dupek z Krzyśka. Wtedy był jeszcze z Emilką.
- Muszę wystąpić o zgodę na widzenie. Nie chciałam mówić tego przy Matyldzie, ale wątpię, że on zgodzi się nam pomóc. Musimy na wszelki wypadek szukać innych, którzy mieliby zgodność z małą.
- Kochanie, wszystko się ułoży. Laura z tego wyjdzie. - przytulił mnie. Miałam ogromne wsparcie w moim mężu.
A i jeszcze raz dziękuję.
- Za co? - zapytałam.
- Za uratowanie życia. Wiem, że gdyby nie ty to facet mógł mnie trafić, a znam cię i wiem, że ni byli to dla ciebie łatwe ze względu na Polę.
- Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejszy, tak?
- Ty dla mnie też. Obiecuję, że zrobię co tylko się da, żeby Krzysiek pomógł małej. Facet bez kręgosłupa moralnego, ale jeśli nie pomoże własnej córce...
- Jesteś pewien, że chcesz z nim gadać? Po tym co ci zrobił? Mógł cię wrobić...
- Natalia, to nie chodzi o mnie. Bądź spokojna. Zajmę się tym. - pocałował mnie w czoło i mocno przytulił.

Krok od przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz