Kolejnego dnia. Rano.
Natalia POV
- Dlaczego nie chcesz, żebym popilnowała dzieci?
- Jeszcze pytasz „dlaczego" ?
- Możesz mi wyjaśnić czemu nagadałaś młodemu takich głupot, kiedy byłam w ciąży?
- Natalia, po co do tego wracać?
- Bo chcesz zajmować się Igorem, a ani Marek ani ja nie zostawimy go pod swoją opieką.
- Ale...
- Mamo, żadnego „ale". Możesz nam pomóc z Milenką, ale nie chcę, żebyś namąciła młodemu w głowie. - rozłączyłam się.
- Kochanie, nie musiałaś od razu do niej dzwonić. Sam bym z nią porozmawiał.
- Od razu? Minął ponad rok. Naprawdę rozumiem, że chciałeś mnie chronić i nie denerwować, ale... Cholera, moja matka zachowała się okropnie.
- Ona to ona. Nie widzimy się z nią zbyt często. Ważne, żebyś ty się tym za bardzo nie przejmowała. - objął mnie ramieniem.
- Dziwię się, że w ogóle ją tolerujesz.
- Robię to dla ciebie. Nie chcę sprawiać ci przykrości i kłócić się z nią, ale jeśli chodzi o sytuację z Igorem...
- Rozumiem to. Obudź młodego, a ja przygotuję nam śniadanie. - pocałowałam go w policzek.
- Skarbie... Serio już o tym nie myśl.
Około 2 godziny później patrolowaliśmy ulice Wrocławia.
- Korwicki, nie rozmieszaj mnie. - śmiałam się.
- Wiesz czego mi najbardziej brakowało jak jeździłem z innymi policjantami?
- Oświeć mnie.
- Tego „Korwicki". - naśladował mój głos, a przynajmniej próbował.
- Kochanie, wiem, że przypomniały ci się początki, ale skup się już na pracy.
- „Kochanie"... Też tak do mnie nie mówili. No może raz. - spojrzał na mnie.
- Czy ja o czymś nie wiem?
- Prowokacja z Klarą.
- Brałeś z nią udział w prowokacji?
- Tak, ale...
- Kiedy?
- Dobre kilka miesięcy temu. To tylko praca. Nic nas przecież nie łączy. Sama wiesz jak jest na akcjach.
- Dobra, dobra. Nie tłumacz się. Żebyś ty widział swoją minę jak zaczęłam się wypytywać.
- Chcę, żeby sytuacja między nami była jasna. Halo, ja mam żonę. - podniósł rękę wskazując na obrączkę.
- 00 do 06.
- Zgłaszam, szóstka. Co masz dla nas, Jacku?
- Matka zgłasza porwanie dziecka. Jest w parku południowym , słychać, że była roztrzęsiona. Może na miejscu uda wam się dowiedzieć czegoś więcej.
- Jasne, już tam jedziemy. - Zgłoszenie skutecznie nas obudziło. Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu.
- Aspirant sztabowa Natalia Korwicka, aspirant sztabowy Marek Korwicki. Proszę powiedzieć co się stało.
- Moje dziecko... - płakała. Rzeczywiście była w okropnym stanie, ale rozumiałam ją.
Porwali... Szukajcie moją córkę. Błagam...
- Spokojnie. Ktoś panią zaatakował?
- Tak... Uderzył mnie w głowę, a jak się ocknęłam to Poli już nie było. To pewnie mój były mąż... Odebrali mu prawa rodzicielskie. Znęcał się nad nami. A jak ją wywiezie?... - rozpłakała się jeszcze bardziej.
- Zgłoszę Jackowi jak się ma sprawa. Niech obstawią drogi wylotowe z Wrocławia i sprawdzą lotnisko. - powiedział Marek i odszedł na bok. Ja rozmawiałam jeszcze z matką Poli i próbowałam zebrać od niej jak najwięcej informacji. Podała mi zdjęcie córeczki, które od razu przesłałam Jackowi. Ta sprawa bardzo poruszyła mnie i Marka nie tylko że względu na fakt, że sami jesteśmy rodzicami, ale również dlatego, że Igor zaginął dwa razy i dobrze wiedzieliśmy co przeżywa właśnie matka Poli. Obiecałam sobie, że zrobimy co w naszej mocy, żeby pomóc poszkodowanej kobiecie i znaleźć jej dziecko jak najszybciej.
Po kilku godzinach nadal jednak nie mieliśmy żadnych nowych informacji. Na szczęście dostaliśmy anonimowy telefon od osoby, która podobno widziała ojca dziewczynki w towarzystwie córki. Musieliśmy jednak jechać na miejsca wraz z wsparciem, bo jak się okazało, facet prowadził nielegalne interesy i mógł być nieprzewidywalny i niebezpieczny. Wiedzieliśmy, że może być w towarzystwie dwóch współpracowników, choć lepszym określeniem byłoby nazwanie ich bandytami. Musieliśmy panować nad emocjami, ale było o to naprawdę trudno.
- Odłóż broń! Nie rób głupot! - krzyczałam w jego kierunku.
- Wycofajcie się, a nikomu nic się nie stanie!
- Puść dziewczynkę!
- Tato... - mówiła spokojnie Pola, ale widziałam strach w jej oczach.
Kiedy próbowaliśmy odbić dziewczynkę, doszło do strzelaniny. Kiedy zobaczyłam, że ojciec dziewczynki celuje w Marka, nie mogłam zawahać się na ani chwilę. Wiedziałam, że dziecko jest świadkiem całej sytuacji, ale musiałam ratować swojego męża. Strzeliłam w kierunku mężczyzny. Upadł, a Pola podbiegła i kopnęła broń. Była dojrzalsza niż nam się wydawało.
- Marek, jest okay? - zapytałam kiedy szliśmy w kierunku faceta.
- Tak, dzięki, kochanie. - Marek zgłosił Jackowi, żeby przysłał pogotowie na miejsce interwencji. Ja opatrzyłam ranę postrzałową ojca Poli.
- Byłaś bardzo dzielna.
- Tata nie jest zły... Nie zrobił mi krzywdy.
- Pola, zaraz pojedziemy do twojej mamy.
- Tata umrze?
- Nie, spokojnie. Będzie z nim wszystko dobrze. Nie martw się. - próbowałam uspokoić dziewczynkę.
Wieczorem. Wróciłam z Markiem do domu.
- Dzieciaki już zasnęły.
- O, to świetnie. Dzięki, mamo. - powiedział Marek.
- Macie gościa, a właściwie Natalka ma. Ja już idę.
- Odwiozę cię. - powiedział mój mąż. Pożegnałam się z mamą Marka i poszłam do salonu. Siedziała tam moja zapłakana siostra.
- Matylda? Co się stało?
- Mogę dzisiaj u was nocować?
- Jasne, ale powiedz mi co się dzieje. Pokłóciłaś się z Wiktorem? Coś ci zrobił?
-... Laura jest chora. Potrzebuje przeszczepu... - rozpłakała się jeszcze bardziej.
- Ale... jak to? - siostra wszystko mi opowiedziała.
No a Wiktor? Wie? Tylko nie mów, że was zostawił.
- Chciał oddać nerkę małej, ale... nie ma zgodności.
- Matylda, takie rzeczy się zdarzają... Zgłoszę się na badania, Marek pewnie też, porozmawiamy ze znajomymi. Wszystko będzie dobrze. - przytuliłam ją.
- Nie rozumiesz... Wiktor nie jest ojcem Laury.
- Jak to? Przecież mówiłaś...
- On był idealnym kandydatem na ojca...
- Powiesz mi kto jest ojcem Laury?
- ... Krzysiek.
- Jaki Krzysiek?
- Krzysiek Zapała. - byłam w szoku po tym co usłyszałam od Matyldy. Po kilku minutach do mieszkania wrócił Marek.
- Co jest, dziewczyny? Stało się coś?
- Mamy problem. I to poważny. - powiedziałam. Po chwili wszystko mu wyjaśniłam.
- Ale... jak? Gdzie wy się poznaliście? On wie, że ma z tobą dziecko?
- Nie... spotkaliśmy się kiedyś w klubie i samo tak wyszło... domyślałam się, że Laura może być jego córką, ale... nie mogłam go znaleźć, a nie chciałam zostać samotną matką...Spotkałam kiedyś Krzyśka u was na komendzie, ale wtedy już nie chciałam mu mówić o Laurze.
- Siostra, cholernie sobie namieszałaś w życiu...
- Pomożemy ci. Laura wyzdrowieje. - powiedział Marek. Po około godzinie moja siostra zasnęła.
- Nie wierzę... Po prostu nie wierzę...
- Dla mnie to też szok. Swoją drogą pieprzony dupek z Krzyśka. Wtedy był jeszcze z Emilką.
- Muszę wystąpić o zgodę na widzenie. Nie chciałam mówić tego przy Matyldzie, ale wątpię, że on zgodzi się nam pomóc. Musimy na wszelki wypadek szukać innych, którzy mieliby zgodność z małą.
- Kochanie, wszystko się ułoży. Laura z tego wyjdzie. - przytulił mnie. Miałam ogromne wsparcie w moim mężu.
A i jeszcze raz dziękuję.
- Za co? - zapytałam.
- Za uratowanie życia. Wiem, że gdyby nie ty to facet mógł mnie trafić, a znam cię i wiem, że ni byli to dla ciebie łatwe ze względu na Polę.
- Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejszy, tak?
- Ty dla mnie też. Obiecuję, że zrobię co tylko się da, żeby Krzysiek pomógł małej. Facet bez kręgosłupa moralnego, ale jeśli nie pomoże własnej córce...
- Jesteś pewien, że chcesz z nim gadać? Po tym co ci zrobił? Mógł cię wrobić...
- Natalia, to nie chodzi o mnie. Bądź spokojna. Zajmę się tym. - pocałował mnie w czoło i mocno przytulił.
CZYTASZ
Krok od przeznaczenia
FanfictionA gdyby tak zacząć od nowa? Tylko czy można uciec od przeszłości? Jak wiele można znieść, by chronić innych? Dlaczego pragniemy miłości, skoro często wiąże się ona z bólem?