Miłosz POV
- Ja Natalia biorę Ciebie Marku za męża i ślubuję Ci...
- Nie rób tego! - krzyknąłem. Natalia się odwróciła w moim kierunku.
Nie odzywała się.
- Miłosz, obudź się. Kochanie... - usłyszałem wołanie. Po chwili otworzyłem oczy.
Co ci się śniło? - zapytała Tamara.
- ... Strzelanina. Okropny sen. - starałem się nie dawać po sobie poznać, że coś jest nie tak.
- Nie możesz tyle myśleć o pracy. Potem masz właśnie takie głupie sny. - przytuliła mnie.
- Tak... Masz rację... Głupi sen. - starałem się już o tym nie myśleć. Tylko... dlaczego akurat śniła mi się Natalia?Tymczasem u Marka i Natalii.
- Nie ma mowy. Nie zobaczysz mojej sukienki przed ślubem.
- No weź. Wierzysz w te zabobony?
- Wierzę, że mam pecha w życiu i nie chcę ryzykować.
- Pecha? Masz córkę i prawie męża.
- Fakt. Córka idealna, ale przyszły mąż... - spojrzałam na Marka i zaśmiałam się.
- O ty mendo. - zaczął mnie łaskotać.
- Przestań. - śmiałam się.
- Nie ma takiej opcji. - Milenka zaczęła płakać.
- Ufff... Dzięki, Milenka. - poszłam do naszej córki. Tuliłam ją. Po chwili dołączył do nas Marek.
- Tak to sobie wyobrażałaś?
- To znaczy co konkretnie?
- Swoje życie.
- Nie, nie tak to sobie wyobrażałam.
- To co chciałabyś zmienić?
- Nic. Po prostu zawsze myślałam, że skończę jako samotna babka z kotem. Im więcej związków, tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że będę sama.
Kochanie, jest zdecydowanie lepiej niż mogłabym sobie wymarzyć. - Marek uśmiechnął się i objął mnie ramieniem.
- Jeszcze pół roku. Strasznie długo.
- Bliżej niż dalej. Wiesz, że już dawno bylibyśmy małżeństwem, gdyby nie...- wskazałam wzrokiem na Milenę.
- No tak. Ale jestem jej w stanie wybaczyć. - nasza córka patrzyła na nas i się uśmiechała.
- Może zabierzesz Igora na jakiś wyjazd? Nie chcę, żeby czuł się odrzucony.
- Ale w weekend? A co z tobą i małą?
- Chodzisz do pracy, tak? I jakoś wtedy sobie radzę.
- Myślałem, że trochę byś sobie wtedy odpoczęła i ja bym się zajął małą.
- Spokojnie, dam sobie radę, a wam się przyda taki wyjazd. Myślę, że młody się ucieszy.
- Ale jesteś pewna, że...
- Tak, a następnym razem wybierzemy się gdzieś wszyscy razem.
- Okay. Chodź do taty. - wziął ode mnie Milenę.
Widzisz? Mama chce się mnie pozbyć. I co zrobimy z tym faktem, hm? - Patrzył na naszą córkę, która zaczęła się znów uśmiechać.
- Widzisz? Własna córka się z ciebie śmieje.
- Nie śmieje, tylko uśmiecha, a to ogromna różnica.
- Wiesz, że nie mogę się na nią napatrzeć? Nie sądziłam, że tak można kogoś kochać.
- Widzisz? Mówiłem ci, że rodzicielstwo zmienia ludzi.
- Dlatego nie wiem co z pracą...
- Jaką pracą? Masz urlop macierzyński.
- Tak, ale później... Nie wyobrażam sobie ją zostawić i ciągle myśleć, czy jest cała, czy mnie może potrzebuje a mnie przy niej nie ma...
O ciebie też się boję za każdym razem, kiedy wychodzisz do pracy.
- Wiesz, że na siebie uważam, tak? Jasne, są sytuacje których nie mogę przewidzieć, ale nie martw się.
- Łatwo ci mówić.
- Kochanie, serio nie przesadzaj. Wiem co robię.
Poza tym myślę, że powinniśmy poszukać czegoś większego.
- Chcesz zmienić mieszkanie?
- Myślałem o jakimś domku za miastem.
- Wiesz jakie to są koszty?
- Wiem, ale wezmę trochę więcej dyżurów i jakoś to będzie. - położył śpiącą Milenkę do łóżeczka. Po chwili wyszliśmy z pokoju.
- Więcej dyżurów? Nie po to bierzemy ślub, żebym cię miała mniej widywać.
- Kochanie, ale pomyśl. Własny dom, spokojna okolica, dzieciaki miałyby więcej miejsca, siedzielibyśmy sobie razem w ogrodzie.
- Siedzielibyśmy razem z ogrodzie? Kiedy? W przerwie twojego patrolu? Okay, własny dom brzmi fajnie, ale to za wielki koszt. Narazie musimy odłożyć takie plany na bok.
- Przemyśl to. - objął mnie w pasie.
Przecież ja chcę to zrobić dla nas.
- Wszystko rozumiem, ale naprawdę nas na to nie stać. Pomyślimy o tym, gdy wrócę do pracy, ale... dla mnie najważniejsze, żeby Igor i Milena mieli przede wszystkim rodziców, a własny dom... Brzmi świetnie, ale jeszcze nie teraz. - cieszyłam się, że Marek poważnie myśli o naszej przyszłości, ale wiedziałam, że taki wydatek jak dom jest dla nas zbyt dużym wyzwaniem, tym bardziej, że ja nie pracowałam. Myślałam, że Marek dojdzie do takiego samego wniosku i odpuści ten temat.Wieczorem
Miłosz POV
- Wszystko gra?
- Dlaczego pytasz?
- Bo milczysz przez cały patrol. Okay, jesteś raczej spokojny, ale aż tak? Masz jakieś problemy? - zapytała Emilka.
- Myślę o... o Tamarze.
- Coś się stało?
- Nie, po prostu... Miałaś kiedy tak, że nie wiedziałaś dokąd zmierza twój związek?
- Oj tak. Wiesz jak było z Krzyśkiem... Jeśli tylko jedna strona wykazuje inicjatywę, a druga kompletnie nie jest zainteresowana, to prędzej czy później wszystko się skończy. Tak przynajmniej było u nas.
- Myślisz jeszcze o nim?
- O Krzyśku? Czasem się zdarzy. W końcu mamy dzieci, więc zawsze będzie obecny w naszym życiu. Ale cieszę się, że każde z nas poszło w swoją stronę. Zdecydowanie lepiej mi się żyje z myślą, że już nie muszę ciągle zastanawiać się co tym razem wymyślił mój mąż. A czemu o to pytasz?
- Bo sam się zastanawiam co dalej ze mną i Tamarą...
- Myślałam, że jesteście szczęśliwi. Ostatnio was widziałam to serio wyglądaliście na zakochanych.
- To prawda, ale ona nie chce ani ślubu, ani dzieci. Uważa, że papierek niczego nie zmienia, a syna już ma.
- Trochę cię znam i się domyślam co powiesz, ale... co ty o tym sądzisz?
- No właśnie mi to jakoś kompletnie nie pasuje.
- Mówiłeś jej o tym?
- Tak, ale powiedziała, że powinienem to zaakceptować.
- Ale chyba jakoś ci to nie idzie?
- No kurde nie za bardzo.
- Jedno pytanie. - spojrzała na mnie.
Kochasz ją?
- Emilka...
- Jedno pytanie i już żadnego ci nie zadam, obiecuję. - po chwili jej odpowiedziałem.
- Zaczynam mieć wątpliwości. Tylko mnie nie oceniaj.
- Nie oceniam. Znam cię i wiem, że specjalnie byś jej nie zranił. - Emilka miała rację. Specjalnie nigdy bym nie zranił Tamary. Problem w tym, że ciągle myślałem o tym dziwnym śnie.
Ślub, Natalia... Jej życie było naprawdę udane i cieszyłem się jej szczęściem. W końcu jest moją przyjaciółką i chcę dla niej jak najlepiej, ale zacząłem się obawiać, że ostatnio naprawdę coś do niej poczułem, a przecież ona ma narzeczonego i dziecko. Ma swoje poukładane życie i nie mam prawa jej tego niszczyć.
A co ze mną i Tamarą? Jak to wszystko ma dalej wyglądać? Dokąd zmierza nasz związek? Zaczynam się obawiać, że donikąd mimo, że jeszcze niedawno byłem pewien, że to właśnie z nią założę rodzinę.Dziękuję wszystkim, którzy nadal czytają to opowiadanie. ♥️
CZYTASZ
Krok od przeznaczenia
Fiksi PenggemarA gdyby tak zacząć od nowa? Tylko czy można uciec od przeszłości? Jak wiele można znieść, by chronić innych? Dlaczego pragniemy miłości, skoro często wiąże się ona z bólem?