68.

278 12 1
                                    

Miłosz POV
- Ja Natalia biorę Ciebie Marku za męża i ślubuję Ci...
- Nie rób tego! - krzyknąłem. Natalia się odwróciła w moim kierunku.
Nie odzywała się.
- Miłosz, obudź się. Kochanie... - usłyszałem wołanie. Po chwili otworzyłem oczy.
Co ci się śniło? - zapytała Tamara.
- ... Strzelanina. Okropny sen. - starałem się nie dawać po sobie poznać, że coś jest nie tak.
- Nie możesz tyle myśleć o pracy. Potem masz właśnie takie głupie sny. - przytuliła mnie.
- Tak... Masz rację... Głupi sen. - starałem się już o tym nie myśleć. Tylko... dlaczego akurat śniła mi się Natalia?

Tymczasem u Marka i Natalii.
- Nie ma mowy. Nie zobaczysz mojej sukienki przed ślubem.
- No weź. Wierzysz w te zabobony?
- Wierzę, że mam pecha w życiu i nie chcę ryzykować.
- Pecha? Masz córkę i prawie męża.
- Fakt. Córka idealna, ale przyszły mąż... - spojrzałam na Marka i zaśmiałam się.
- O ty mendo. - zaczął mnie łaskotać.
- Przestań. - śmiałam się.
- Nie ma takiej opcji. - Milenka zaczęła płakać.
- Ufff... Dzięki, Milenka. - poszłam do naszej córki. Tuliłam ją. Po chwili dołączył do nas Marek.
- Tak to sobie wyobrażałaś?
- To znaczy co konkretnie?
- Swoje życie.
- Nie, nie tak to sobie wyobrażałam.
- To co chciałabyś zmienić?
- Nic. Po prostu zawsze myślałam, że skończę jako samotna babka z kotem. Im więcej związków, tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że będę sama.
Kochanie, jest zdecydowanie lepiej niż mogłabym sobie wymarzyć. - Marek uśmiechnął się i objął mnie ramieniem.
- Jeszcze pół roku. Strasznie długo.
- Bliżej niż dalej. Wiesz, że już dawno bylibyśmy małżeństwem, gdyby nie...- wskazałam wzrokiem na Milenę.
- No tak. Ale jestem jej w stanie wybaczyć. - nasza córka patrzyła na nas i się uśmiechała.
- Może zabierzesz Igora na jakiś wyjazd? Nie chcę, żeby czuł się odrzucony.
- Ale w weekend? A co z tobą i małą?
- Chodzisz do pracy, tak? I jakoś wtedy sobie radzę.
- Myślałem, że trochę byś sobie wtedy odpoczęła i ja bym się zajął małą.
- Spokojnie, dam sobie radę, a wam się przyda taki wyjazd. Myślę, że młody się ucieszy.
- Ale jesteś pewna, że...
- Tak, a następnym razem wybierzemy się gdzieś wszyscy razem.
- Okay. Chodź do taty. - wziął ode mnie Milenę.
Widzisz? Mama chce się mnie pozbyć. I co zrobimy z tym faktem, hm? - Patrzył na naszą córkę, która zaczęła się znów uśmiechać.
- Widzisz? Własna córka się z ciebie śmieje.
- Nie śmieje, tylko uśmiecha, a to ogromna różnica.
- Wiesz, że nie mogę się na nią napatrzeć? Nie sądziłam, że tak można kogoś kochać.
- Widzisz? Mówiłem ci, że rodzicielstwo zmienia ludzi.
- Dlatego nie wiem co z pracą...
- Jaką pracą? Masz urlop macierzyński.
- Tak, ale później... Nie wyobrażam sobie ją zostawić i ciągle myśleć, czy jest cała, czy mnie może potrzebuje a mnie przy niej nie ma...
O ciebie też się boję za każdym razem, kiedy wychodzisz do pracy.
- Wiesz, że na siebie uważam, tak? Jasne, są sytuacje których nie mogę przewidzieć, ale nie martw się.
- Łatwo ci mówić.
- Kochanie, serio nie przesadzaj. Wiem co robię.
Poza tym myślę, że powinniśmy poszukać czegoś większego.
- Chcesz zmienić mieszkanie?
- Myślałem o jakimś domku za miastem.
- Wiesz jakie to są koszty?
- Wiem, ale wezmę trochę więcej dyżurów i jakoś to będzie. - położył śpiącą Milenkę do łóżeczka. Po chwili wyszliśmy z pokoju.
- Więcej dyżurów? Nie po to bierzemy ślub, żebym cię miała mniej widywać.
- Kochanie, ale pomyśl. Własny dom, spokojna okolica, dzieciaki miałyby więcej miejsca, siedzielibyśmy sobie razem w ogrodzie.
- Siedzielibyśmy razem z ogrodzie? Kiedy? W przerwie twojego patrolu? Okay, własny dom brzmi fajnie, ale to za wielki koszt. Narazie musimy odłożyć takie plany na bok.
- Przemyśl to. - objął mnie w pasie.
Przecież ja chcę to zrobić dla nas.
- Wszystko rozumiem, ale naprawdę nas na to nie stać. Pomyślimy o tym, gdy wrócę do pracy, ale... dla mnie najważniejsze, żeby Igor i Milena mieli przede wszystkim rodziców, a własny dom... Brzmi świetnie, ale jeszcze nie teraz. - cieszyłam się, że Marek poważnie myśli o naszej przyszłości, ale wiedziałam, że taki wydatek jak dom jest dla nas zbyt dużym wyzwaniem, tym bardziej, że ja nie pracowałam. Myślałam, że Marek dojdzie do takiego samego wniosku i odpuści ten temat.

Wieczorem
Miłosz POV
- Wszystko gra?
- Dlaczego pytasz?
- Bo milczysz przez cały patrol. Okay, jesteś raczej spokojny, ale aż tak? Masz jakieś problemy? - zapytała Emilka.
- Myślę o... o Tamarze.
- Coś się stało?
- Nie, po prostu... Miałaś kiedy tak, że nie wiedziałaś dokąd zmierza twój związek?
- Oj tak. Wiesz jak było z Krzyśkiem... Jeśli tylko jedna strona wykazuje inicjatywę, a druga kompletnie nie jest zainteresowana, to prędzej czy później wszystko się skończy. Tak przynajmniej było u nas.
- Myślisz jeszcze o nim?
- O Krzyśku? Czasem się zdarzy. W końcu mamy dzieci, więc zawsze będzie obecny w naszym życiu. Ale cieszę się, że każde z nas poszło w swoją stronę. Zdecydowanie lepiej mi się żyje z myślą, że już nie muszę ciągle zastanawiać się co tym razem wymyślił mój mąż. A czemu o to pytasz?
- Bo sam się zastanawiam co dalej ze mną i Tamarą...
- Myślałam, że jesteście szczęśliwi. Ostatnio was widziałam to serio wyglądaliście na zakochanych.
- To prawda, ale ona nie chce ani ślubu, ani dzieci. Uważa, że papierek niczego nie zmienia, a syna już ma.
- Trochę cię znam i się domyślam co powiesz, ale... co ty o tym sądzisz?
- No właśnie mi to jakoś kompletnie nie pasuje.
- Mówiłeś jej o tym?
- Tak, ale powiedziała, że powinienem to zaakceptować.
- Ale chyba jakoś ci to nie idzie?
- No kurde nie za bardzo.
- Jedno pytanie. - spojrzała na mnie.
Kochasz ją?
- Emilka...
- Jedno pytanie i już żadnego ci nie zadam, obiecuję. - po chwili jej odpowiedziałem.
- Zaczynam mieć wątpliwości. Tylko mnie nie oceniaj.
- Nie oceniam. Znam cię i wiem, że specjalnie byś jej nie zranił. - Emilka miała rację. Specjalnie nigdy bym nie zranił Tamary. Problem w tym, że ciągle myślałem o tym dziwnym śnie.
Ślub, Natalia... Jej życie było naprawdę udane i cieszyłem się jej szczęściem. W końcu jest moją przyjaciółką i chcę dla niej jak najlepiej, ale zacząłem się obawiać, że ostatnio naprawdę coś do niej poczułem, a przecież ona ma narzeczonego i dziecko. Ma swoje poukładane życie i nie mam prawa jej tego niszczyć.
A co ze mną i Tamarą? Jak to wszystko ma dalej wyglądać? Dokąd zmierza nasz związek? Zaczynam się obawiać, że donikąd mimo, że jeszcze niedawno byłem pewien, że to właśnie z nią założę rodzinę.

Dziękuję wszystkim, którzy nadal czytają to opowiadanie. ♥️

Krok od przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz