67.

348 13 0
                                    

Wieczorem
Natalia POV
- Trochę głupio wyszło.
- O czym ty mówisz?
- O wizycie twojej mamy. Przyszła, była dla mnie naprawdę miła, chciała pobyć trochę z małą, a ja poszłam i zasnęłam. Pewnie pomyślała, że ją zignorowałam.
- Gadasz głupoty. - objął mnie w pasie.
Dobrze rozumie, że jesteś zmęczona i potrzebujesz odpoczynku.
- Jesteś pewien?
- Tak. Ani jednego słowa nie powiedziała na twój temat. Ale mam złą wiadomość.
- Czyli jednak... Dawaj.
- Będzie nas częściej odwiedzać.
- I to jest ta zła wiadomość?
- Synowe raczej średnio lubią teściowe.
- Nie, nie, nie. Synowe średnio lubią teściowe, które we wszystko się wtrącają i wszystko krytykują. Cieszę się, że mamy twoją mamę po naszej stronie. - uśmiechnęłam się.
- Tatę też, ale dzisiaj nie czuł się najlepiej i nie chciał ryzykować, że zarazi ciebie albo małą.
- Ciągle nie mogę w to uwierzyć...
- W co?
- W to, że mam takiego kochanego narzeczonego, córeczkę, Igora... Naprawdę jestem w końcu szczęśliwa.
- I tak już zostanie. - pocałował mnie.
No może z jedną zmianą.
- Jaką?
- Będziemy małżeństwem. Może wrócimy do ustalania jakiejś daty?
- Najpierw muszę dojść do siebie po porodzie.
- To oczywiste, ale chciałbym, żebyśmy jak najszybciej zostali oficjalnie rodziną.
- Ja też, kochanie. Będę musiała poszukać mojego pierścionka, który mi dałeś jak się oświadczyłeś.
- A gdzie go masz?
- Powinien być w pudełku z biżuterią. Nie nosiłam, bo wiesz jak puchły mi palce.
- Przecież cię o nic nie obwiniam. Byłaś naprawdę bardzo dzielna przez całą ciążę i podczas porodu.
- Panikowałam, a wcześniej śmiałam się z ciebie.
- No, kochanie, nie rodzi się zbyt często, poza tym to był twój debiut, więc miałaś do tego prawo. - uśmiechnął się do mnie.
- Jeszcze raz dziękuję, że przy mnie byłeś. I że nie musiałam rodzić w radiowozie.- zaśmiałam się i spojrzałam na śpiącą Milenkę.
- Jej podziękuj, że poczekała. Cudna jest.
- Naprawdę myślałam, że nigdy nie będę mogła mieć dzieci... A mam ją. - poprawiłam kocyk.
- I już zawsze będziesz mieć. I Milenkę, i Igora, i mnie.
- Trzymam cię za słowo, kochanie. - staliśmy przytuleni do siebie. Po chwili Milenką zaczęła płakać. Wzięłam ją na ręce.
- Może pójdę z nią do salonu? Ty masz poranny patrol.
- Nie ma mowy, kochanie. Zostajecie tutaj. Też jestem rodzicem, tak? Jak mała będzie dawać się we znaki to ją uspokoimy, a ja zdrzemnę się na kanapie.
- Ale...
- Żadnego „ale". - mała po kilku minutach się uspokoiła.
Skarbie, połóż się i odpocznij. Popilnuję jej. - pocałował mnie w czoło. Mimo, że zasnęłam na kilka minut w ciągu dnia, to nadal byłam zmęczona i nawet nie miałam siły, żeby kłócić się z Markiem. Położyłam się i po chwili zasnęłam.

Miłosz POV
Ostatnio myślałem o mojej przyszłości z Tamarą i myślę, że czas najwyższy, żebyśmy w końcu wzięli ślub.
- Kochanie, pogadamy? - usiadłem obok mojej narzeczonej i objąłem ją ramieniem.
- Jasne, a o czym? - uśmiechnęła się do mnie.
- O naszym ślubie. Musimy w końcu ustalić datę.
- Ale... teraz?
- A kiedy? Skarbie, nie mamy na co czekać. Oświadczyłem ci się kilka miesięcy temu, a nadal niczego nie dogadaliśmy. Myślałem, żebyśmy pobrali się w Górach.
- Nie wiem czy to dobry pomysł.
- Przecież ci się tam podobało. No ale dobrze, będzie jak chcesz. Więc wolisz Wrocław, tak? Może być i Wrocław. Ważne, że będziemy razem.
- Miłosz, źle mnie zrozumiałeś. Po prostu... zastanawiałeś się po co w ogóle nam ten ślub? Przecież jest nam razem tak dobrze i bez papierka.
- Kochanie, mi nie chodzi o papierek tylko o obietnicę, że będziemy już zawsze razem. Na dobre i na złe.
- I będziemy. Obiecuję.
- Więc dlaczego masz wątpliwości?
- Po prostu myślę, że ślub nie jest nam do niczego potrzebny. Mamy siebie i to powinno nam obojgu wystarczyć.
- Po co w takim razie przyjmowałaś zaręczyny?
- Chciałam ci udowodnić, że cię kocham, a ślub... skarbie, przemyśl czy ty tego na pewno potrzebujesz. Moim zdaniem nie jest nam do niczego potrzebny. - byłem naprawdę zaskoczony reakcją mojej ukochanej. Sądziłem, że czeka na ten ważny dzień tak samo jak ja. Dla mnie to było bardzo ważne, żeby przysiąc przed Bogiem, że już zawsze będziemy razem i nie wiedziałem czy uda mi się przekonać Tamarę do zmiany zdania.
- A co z dziećmi?
- Miłosz... Ja mam dziecko... Mój syn traktuje cię jak ojca, a ja...nie chcę mieć więcej dzieci.
- Dobrze to przemyślałaś?
- Tak. Proszę, zaakceptuj to. Chcę teraz skupić się na tobie i na naszym związku. Tylko ty i ja. - przytuliła się do mnie.

Kilka dni później.
Natalia POV
- Hej. Fajnie, że wpadłeś. - podałam kawę Miloszowi.
- Jak mogłem nie odwiedzić mojej partnerki z patrolu?
- Byłej partnerki z patrolu. - poprawiłam go.
- Nie zamierzasz wracać do pracy?
- Na pewno nie teraz.
- To oczywiste.
- A w przyszłości... pewnie wrócę, ale... będzie mi ciężko zostawić dziecko. No i ciagle będę mieć z tylu głowy myśl, że mam córkę i nie powinnam ryzykować.
- A jak daliście jej na imię?
- Milena.
- Tak miała chyba na imię dziewczynka z jednej z naszych interwencji. Pamiętam to bardzo dobrze.
- Właściwie też o niej myślałam. Mam nadzieję, że trafiła do dobrej rodziny. Chcesz zobaczyć małą?
- Jeszcze pytasz? - zaprowadziłam do pokoju Mileny. Grzecznie spała, ale po chwili się obudziła, ale nie płakała. Wzięłam ją na ręce.
- Każdy mówi, że jest wyjątkowo grzeczna i powiem ci, że chyba mają rację. Chcesz ją potrzymać?
- Nie, chyba to nie jest dobry pomysł.
- Góral, dzieci się boisz?
- Jest taka mała... Nie chcę jej zrobić krzywdy.
- Okay, dzisiaj ci odpuszczę, ale wiesz, że Milena lubi, kiedy inni ją noszą na rękach i wujka Miłosza to też nie ominie? - podniosłam brew.
- Okay, następnym razem. - lekko się uśmiechnął.
- A jak u ciebie?
- Wszystko okay tylko... mogę ci zadać pytanie?
- Jasne. Co jest?
- Mieliście brać ślub z Markiem. Nadal zamierzacie?
- Jasne, że tak. Marek już kilka dni temu pytał czy możemy zacząć ustalać datę i coś planować, ale byłam zbyt zajęta małą i chciałam trochę odpocząć po ostatnich przeżyciach, ale właściwie dzisiaj mówił, że robił rozeznanie w terminach i trochę spontanicznie wybraliśmy datę, więc za kilka miesięcy bawisz się u nas. A czemu pytasz?
- Tak po prostu. Myślę kiedy razem z Tamarą  powinniśmy zająć się wszystkimi formalnościach.
- Jak najszybciej.

Dwa miesiące później
Milosz POV
- Ja Marek biorę Ciebie Natalio za żonę i ślubuję Ci: miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy jedyny i wszyscy święci.
- Natalio, powtarzaj za mną. - po chwili zaczęła mówić formułkę.
- Ja Natalia biorę Ciebie Marku za męża i ślubuję Ci...
- Nie rób tego! - krzyknąłem. Natalia się odwróciła w moim kierunku.

Tadam!
Dziękuję za wszystkie miłe komentarze i za to, że czytacie to opowiadanie ♥️

Krok od przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz