Natalia POV
Siedziałam u Marka jeszcze przez dłuższy czas. Gdy zasnął, wyszłam na zewnątrz. Zadzwonił mój telefon. Odebrałam.
- Tak, Jacku?
- Mamy gościa, który podrzucił ładunek pod twój samochód.
- Zaraz będę. - rozłączyłam się i natychmiast udałam się na komendę. Po 30 minutach byłam na miejscu.
- O, dobrze, że jesteś. Jak Marek?
- Wybudzili go dzisiaj i powinno być coraz lepiej, ale nie pamięta kilku ostatnich dni. Momentu wypadku ani tyle. Kim jest ten facet?
- Patryk Rawicki.
- Nic mi to nie mówi.
- Jest na dołku. Zaraz będzie przesłuchiwany.
- Mogę przy tym być?
- Możesz słuchać w pokoju obok i obserwować przesłuchanie przez lustro, ale żadnych akcji.
- Przecież wiem. - kilkanaście minut później facet był przesłuchiwany. Patrzyłam na niego, ale kompletnie nie kojarzyłam go. Zastanawiałam się czym mu tak podpadłam.
- Czemu to zrobiłeś, co? Zemsta? - zapytał komendant.
- Można tak powiedzieć.
- Gadaj.
- Co będę z tego miał? Chyba należy mi się jakiś mniejszy wyrok.
- Słuchaj, nie ty jesteś tutaj od stawiania warunków. Mamy wpisać, że nie chcesz współpracować? Gadaj!
- Nie wiedziałem, że to temu Korwickiemu się oberwie, ale w sumie... Żadna różnica.
- Ktoś ci to zlecił? Sprawdziliśmy twoją kartotekę. Ani on ani Natalia nigdy cię nie przymknęli.
- Ale Korwicki zamknął Zapałę.
- Co on ma z tym wspólnego?
- Robiłem interesy z Krzyśkiem. Jasno się wyraził, że jeśli wtrąci się w nasz biznes i któregoś z nas zamknie to zasłuży na zemstę. Miałem mu tak odpuścić? Ta suka powinna zginąć!
- Spokój! Możesz być pewien, że ani ty ani Zapała prędko nie wyjdziecie z więzienia. Kamyk, zabierz go stąd. - wyszli. Ja weszłam do pokoju przesłuchań.
- Nie mogę w to uwierzyć...
- Odpowie za to. Osobiście tego dopilnuję.
- Szefie, ale...Czemu Krzysiek aż tak bardzo nas nienawidzi? Moje dzieci mogły stracić matkę lub ojca, bo jeden pieprzony bandyta chciał ukarać Marka za to, że wykonywał swoje obowiązki?
Dla mnie to zbyt wiele.
- Ochłoń. Masz jeszcze kilka dni wolnego. Skup się na Marku. Możesz mu też przekazać wiadomość, którą miałem mu zakomunikować przed tym co się stało.
- Co takiego?
- Marek otrzymuje awans, więc niech szybko wraca do zdrowia. Jest świetnym gliną i cenię jego i ciebie, dlatego chciałbym, żebyście nie rezygnowali że służby. Przemyśl to wszystko na spokojnie.
Kilka dni później. W szpitalu.
- Cześć, kochanie. - uśmiechnęłam się.
- Hej, skarbie. - Marek powoli usiadł na łóżku.
- Leż. Widzę, że nadal wszystko cię boli.
- Ale już jest lepiej. Jak dzieciaki?
- Prosiły cię przytulić i ucałować.
- Milenka też?
- Powiedzmy, że jej mówienie „tata, tata" potwierdziło to co mówił Igor. - pocałowałam Marka z policzek.
- Brakuje mi ich... ale nie chcę, żeby oglądali taką mumię.
- Kochanie, miałeś naprawdę dużo szczęścia. Wiem, że nadal bolą cię te rany, ale to się zagoi, a dla mnie najważniejsze jest, że żyjesz.
- Powiesz mi coś więcej o tym wybuchu? Tyle wiem od lekarza. Podobno gdybym był kilka metrów bliżej to byłoby po mnie... - postanowiłam opowiedzieć wszystko Markowi.
- I tak to niestety było...
- Zabiłbym gnoja... Gdyby tylko coś ci się stało...
- Kochanie, nie myśl już o tym... Prawda jest taka, że oboje wbrew pozorom mieliśmy szczęście... Ale mam też dobre wiadomości.
- Jakie?
- Pierwsza jest taka, że rozmawiałam z wychowawczynią Igora i masz bardzo zdolnego syna. Jest jednym z najlepszych uczniów w klasie.
- To akurat niekoniecznie ma po ojcu. - lekko się uśmiechnął.
- Ale ojca ma równie zdolnego. Witacki powiedział, że... dostajesz awans.
- Żartujesz?
- Nie. Miał ci o tym powiedzieć, ale doszło do tego wypadku.
- Będę podkomisarzem... - widziałam, że mój mąż jest zaskoczony, ale również ucieszył się.
- Zasłużyłeś, kochanie. - złapałam go za rękę.
Jestem z ciebie bardzo dumna.
- Podkomisarz Korwicki... Nieźle to brzmi. - uśmiechnął się.
- Cieszę się, że w końcu doczekałeś się awansu. Wiem jak ci na tym zależało.
- Kochanie, ty pewnie też niedługo awansujesz.
- Ja nie zasłużyłam. Niczego wyjątkowego nie zrobiłam. Teraz... nie potrafię przekraczać pewnych granic... Ciagle mam z tylu głowy myśl o dzieciach i tobie.
- Z awansem czy bez i tak jesteś najlepszą policjantką na świecie. - uśmiechnął się.
- Skoro podkomisarz tak mówi... - pocałowałam Marka.
- Kochanie, wiem, że się martwisz i widzisz skutki tego, że brałem udział w akcji, ale... nie zrezygnuję z tej roboty.
- Wiem o tym. Znam cię bardzo dobrze i nawet nie próbowałabym cię do tego namawiać.Kilkanaście tygodni później.
Marek oficjalnie został podkomisarzem. Mieliśmy niedługo świętować naszą rocznicę ślubu. Chciałam przygotować coś wyjątkowego. Byliśmy że sobą kilka dobrych lat, przeszliśmy więcej niż niektórzy ludzie przez całe życie, mieliśmy wspaniałe dzieciaki i nadal potrafiliśmy być dla siebie najlepszymi przyjaciółmi.
Stałam akurat w kuchni, kiedy ktoś zasłonił mi oczy.
- Marek?
- To zależy. Spodziewałaś się kogoś innego?
- Nie, nie spodziewałam się o tej godzinie nawet mojego męża, który miał być jeszcze w pracy.
- Kochanie, przecież nie będę zostawał dłużej niż to potrzebne, skoro dzisiaj obchodzę z żoną rocznicę ślubu. - odsłonił moje oczy i mnie do siebie odwrócił. Był elegancko ubrany. Podał mi kwiaty, który najwidoczniej zostawił chwilę wcześniej na stole.
- Są piękne. Dziękuję, kochanie. - pocałowałam mojego męża.
- To i tak niewiele. Porywam cię na miasto.
- Skarbie, doceniam to, ale pamiętasz, że mamy dzieci?
- Milenka dzisiaj będzie u dziadków, a Igor po szkole miał iść do kolegi i tam nocuje.
- O wszystkim pomyślałeś. - lekko się uśmiechnęłam.
- A nawet więcej.
- To znaczy? - zapytałam zaskoczona.
- Poczekaj chwilkę. - po chwili Marek przyszedł z torebką prezentową w ręce i mi ją podał.
- Co to?
- Sama zobacz. - lekko się uśmiechnął. Spojrzałam do torebki i wyciągnęłam z niej sukienkę.
Podoba ci się?
- Śliczna jest. I pewnie nie tania.
- Kochanie, pamiętasz, że dostałem awans i więcej zarabiam? Poza tym widzę, że ostatnio niczego nowego nie kupujesz.
- W sukienkach raczej nie mam gdzie chodzić, a poza tym wolę kupić coś dzieciom.
- I dlatego ja będę dbał o ciebie. Ostatnio cię zaniedbałem.
- Ostatnio to dochodziłeś do siebie. Przecież nie oczekuję, że będziesz koło mnie skakał.
- No i właśnie o to chodzi, że musimy to zmienić. Naprawdę jestem ci wdzięczny za to, że byłaś przy mnie w dobrych i złych momentach i od roku jesteś moją żoną. - pocałował mnie w dłoń.
- I już zawsze będę.
- Kochanie, leć się przebrać. Ja przygotuję rzeczy małej i po drodze ją zostawimy u moich rodziców. - pocałował mnie w czoło.
- A myślałam, że to ja cię zaskoczę romantyczną kolacją.
- Czasem to ja muszę jakoś zaskoczyć ciebie, a uwierzy mi, że jest ciężko. - zaśmiał się. Poszłam się przebrać i po chwili wyszłam z sypialni.
- I jak? Może być? Nie wiem czy...
- Wyglądasz przepięknie. - Marek podszedł do mnie i mnie pocałował.
- Ale mi dzisiaj słodzisz. - uśmiechnęłam się i pocałowaliśmy Marka.
- Będę tak robił częściej, obiecuję. - namiętnie mnie pocałował. Zaczął całować mnie po szyi.
- Kochanie, mamy podwieźć Milenkę do twoich rodziców.
- Racja, ale nie mogę się od ciebie oderwać.
- Obiecuję, że czekanie ci się opłaci. - uśmiechnęłam się.
- Trzymam cię za słowo.
- Idę tylko zrobić makijaż i możemy jechać.
- Nawet bez tego jesteś najpiękniejsza.
- Marek, już nie przesadzaj.
- Nie przesadzam. - pocałował mnie w policzek.
Po kilkunastu minutach byłam już gotowa. Marek zabrał rzeczy Milenki, a ja wzięłam naszą córkę na ręce.
- Mama. - uśmiechała się i złapał mnie za włosy.
- Tak, kochanie?
- Mama ładna.
- Widzisz? Nasza córka się że mną zgadza, więc wybacz, ale mamy przewagę.
- Milenka, a tata ładny?
- Nie. - zaczęłam się śmiać.
- Wybacz, kochanie, ale musi ci wystarczyć tylko moje zdanie.
- Tata fajny. - powiedziała Milenka.
- A z tym akurat się zgodzę. Masz najfajniejszego tatę na świecie.
- Chodźcie, moje panie, bo się spóźnimy. - poszliśmy do samochodu. Milenka została u rodziców Marka, a ja z mężem pojechałam na naszą rocznicową kolację.KOCHANI!
Zbliżamy się do końca opowieści.
Dajcie znać czy chcielibyście nowe opowiadanie z Markiem i Natalią.
CZYTASZ
Krok od przeznaczenia
FanfictionA gdyby tak zacząć od nowa? Tylko czy można uciec od przeszłości? Jak wiele można znieść, by chronić innych? Dlaczego pragniemy miłości, skoro często wiąże się ona z bólem?