15.

301 9 3
                                    

Kilka dni później.
Marek POV
Wróciłem do pracy.
Cieszyłem się, bo pierwszy raz od kilku dni, miałem zobaczyć się z Natalią. Słyszałem, że to dzięki niej, nikomu nic się nie stało podczas napadu na banku. Dziwiłem się, że Miłosz w ogóle pozwolił jej tam wejść, bo przecież nie było żadnej pewności jak zachowają się napastnicy. Mogła tam nawet zginąć.
Nie wyobrażam sobie co bym zrobił, gdyby Natalii coś się stało. Wiem, że ostatnio nie traktowałem jej zbyt dobrze, ale chyba pozwoliłem, żeby zazdrość wzięła nade mną górę.
- Cześć. - przywitałem się z Natalią.
- Cześć. Jak twój syn? Wyzdrowiał? - zapytała.
- Tak. Zwykłe przeziębienie. Już wszystko z nim okay. A...jak ty się czujesz?
- Ja? Dobrze. Czemu pytasz? - była zaskoczona moim pytaniem, ale ja naprawdę martwiłem się o nią.
- Słyszałem o tym napadzie. Podobno jeden z nich postrzelił cię w rękę.
- To było tylko draśnięcie. Mam nosić opatrunek i brać leki, gdybym odczuwała silniejszy ból.
- Witacki nie miał problemu z tym, że razem z Miłoszem jeździcie na patrolu?
- A dlaczego miałby mieć, bo nie rozumiem? - oderwała się od dokumentów i spojrzała na mnie.
- Restrykcyjnie podchodzi do par pracujących razem.
- Słuchaj, wiem, że chodziły po komendzie różne plotki, ale sądziłam, że kto jak kto, ale ty w nie nie uwierzysz. Z Góralem nic mnie nie łączy poza pracą i przyjaźnią. - byłem zaskoczony jej odpowiedzią, choć w sumie informacje od Julka nigdy chyba nie były prawdziwe. Przyznaję, że poprawiła mi humor tą wiadomością.
- Natalia... - podszedłem do jej biurka.
Słuchaj, chciałem cię przeprosić za to jaki dla ciebie ostatnio byłem. Jesteś naprawdę świetną policjantką i głupio mi, że tak cię traktowałem. Ostatnio to głównie ty rozwiązywałaś nasze sprawy, nadrabiałaś moje raporty, a twoje rady były serio dobre, tylko...
- Tylko? - zapytała
- Miałem po prostu gorszy czas. Nie powinnienem się wyżywać na tobie tylko dlatego, bo coś mi nie wychodziło. Zgoda? - wyciągnąłem dłoń w jej kierunku.
- Zgoda, Korwicki. - popatrzyła na mnie i podała mi swoją dłoń. Uśmiechnęliśmy się do siebie.
- Już miałam zacząć przyjmować zakłady czy wcześniej się pogodzimy czy jednak pozabijamy na patrolu. - zaczęliśmy się śmiać.
- Masz plany na wieczór? Może wyskoczylibyśmy na drinka? - zapytałem.
- Alkohol u mnie odpada przez leki, ale możemy po prostu spotkać się i pogadać.
- To jesteśmy umówieni. - cieszyłem się, że w końcu pogodziłem się z Natalią i z pozytywnym nastawieniem ruszymy na dzisiejszy wspólny patrol.

Po południu
Natalia POV
Wróciliśmy z Markiem na komendę, żeby odebrać przerwę. Po drodze śmialiśmy się jeszcze z naszej poprzedniej interwencji.
- Ale spójrz na to z innej strony. Byli zaobrączkowani zanim w ogóle wzięli ślub.
- Szkoda tylko, że nadajnikami od nadzoru elektronicznego. - poszłam do prewencyjnego, a Marek skoczył po jakiś obiad dla nas. Postanowiłam w międzyczasie podgonić papierkową robotę. Chwilę później ktoś otworzył drzwi. Sądziłam, że to Marek.
- Szybko ci poszło.
- Dzień dobry. - usłyszałam dziecięcy głos. Spojrzałam w jego kierunku i ujrzałam chłopaka z blond włosami.
- Dzień dobry. Sam przyszedłeś? - wstałam i podeszłam do drzwi patrząc jednocześnie na korytarz.
Gdzie są twoi rodzice?
- Mój tata tutaj pracuje.
- A jak się nazywa?
- Marek Korwicki. - po chwili do pokoju wszedł mój partner.
- Nie było tej sałatki co zawsze, więc wziąłem ci coś inne...- zauważył swojego syna.
- Igor? Co ty tutaj robisz?
- Mama dzwoniła, że nie może mnie dzisiaj odebrać i kazała mi przyjechać do ciebie.
- Sam tutaj jechałeś? Boże, jaka ona jest nieodpowiedzialna. - Marek widocznie się zdenerwował.
- Marek, spokojnie. Młody, jesteś głodny?
- Trochę.
- To siadaj. - uśmiechnęłam się do niego i podałam mu pojemnik z moim obiadem. Mi wystarczy dobra kawa. Odeszłam na bok, żeby pogadać z Markiem.
Marek zadzwonił do swojej byłej żony.
- Świetnie. Nie odbiera. Przecież doskonale wiedziała, że dzisiaj nie dam rady się nim zająć. W dodatku opiekunka Igora wyjechała do swoich rodziców.
- Spokojnie. Zorganizujemy mu opiekę. Julek w końcu ma jakiś dług wdzięczności wobec mnie za te ploty. Chociaż w sumie to nie wiem kto kim bardziej będzie się zajmował.

Kilka minut później. Razem z Markiem zaprowadziliśmy Igora do Juliusza.
- Julek, sprawa jest. Zajmiesz się Igorem?
- A to rodzice nie mogą? Coś ty przeskrobał, dzieciaku?
- Tak się składa, że to mój syn. To wyjątkowa sytuacja. My musimy jechać na patrol. To jak? Pomożesz? - zapytał Marek.
- No pomogę. A mam inne wyjście?
- Szczerze? Nie bardzo. Ale za to postaramy się nie dokładać ci dzisiaj roboty.

Wieczorem
Wróciliśmy z patrolu.
- Natalia, przepraszam, ale dzisiaj nici z naszego spotkania.
- Spokojnie, przecież rozumiem. Fajnego masz syna. - lekko się do niego uśmiechnęłam.
- Jaki ojciec taki syn.
- Skromnością nie grzeszysz, Korwicki. - ja poszłam się przebrać, a Marek udał się po Igora.
- Igor, zbieramy się. Grzeczny byłeś?
- Tak. Wujek Julek nie miał tu dużo pracy i graliśmy w państwa - miasta.
- Co wujek Julek, co wujek Julek? Bardzo dużo pracy miałem tylko po prostu musiałem ciebie pilnować i teraz będę musiał wszystko sobie nadrobić.
- Dzięki, Julek.
- Pa, wujek. - pożegnał się Igor.
Po powrocie do domu jeszcze kilka razy dzwoniłem do Izy, ale odrzucała moje połączenia. Już sam nie wiedziałem jak mam się z nią porozumieć. W końcu chodziło o nasze dziecko i musieliśmy jakoś się dogadać.

Jesteście bardziej Team Marek czy Team Miłosz?

Krok od przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz