23.

293 9 0
                                    

Wewnątrz budynku
Natalia POV
- Miłosz! - podbiegłam do niego. Został postrzelony. Wokół niego było pełno krwi. Nie oddychał. Natychmiast przystąpiłam do reanimacji. Nie było jednak żadnej reakcji.
Miłosz! Błagam! Nie rób mi tego! Miłosz!- Płakałam i krzyczałam z bezsilności nadal go reanimując.

Marek POV
Mikołaj zdołał dogonić tego faceta. Złapał go i założył kajdanki. Usłyszeliśmy krzyk Natalii. Spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo. Białach zaprowadził podejrzanego typa do radiowozu i przekazał go innemu patrolowi. Ja natomiast pobiegłem do pustostanu, z którego było słychać Natalię wołającą Miłosza i proszącą o pomoc. Gdy byłem na miejscu doznałem szoku. Natychmiast wezwałem karetkę.
- Jacek, karetka na miejsce interwencji. Na cito! Postrzelony policjant! Jest też druga ofiara strzelaniny- krzyczałem. Za mną pojawił się Białach. Wiedziałem, że jego ten widok potężnie zabolał. W końcu Miłosz to jego patrolowy partner, a w dodatku kiedyś stracił swoją dziewczynę w podobny sposób. Sprawdził leżącego nieopodal faceta. Nie żył. Obawialiśmy się, że dla Miłosza również jest za późno na pomoc.

Natalia POV
- Błagam, nie umieraj. Masz dla kogo żyć! - nadal reanimowałam Miłosza. Ciagle nie było żadnej reakcji. Co jeśli on... nie, on przeżyje. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że mój przyjaciel właśnie... Łzy zaraz bardziej zasłaniały mi obraz, a moje ręce były całe we krwi. Krwi mojego przyjaciela.
Z całych sił starałam się go uratować.

15 minut później.
Marek POV
Natalia ciągle reanimowała Miłosza. Wiedziałem, że to już nic nie da. Przyjechało pogotowie.
- Natalia... - nie reagowała na moje słowa. Ratownicy medyczni wbiegli do budynku i od razu ruszyli w stronę Miłosza. Natalia nadal prowadziła reanimację. Razem z Mikołajem musieliśmy ją od niego odciągnąć.
- Reanimujcie go do cholery! Ratujcie go! - krzyczała i płakała. Odwróciłem ją w swoim kierunku i mocno przytuliłem. Nie chciałem, żeby już patrzyła na zakrwawionego przyjaciela i akcję służb.
- Jest wyczuwalny bardzo słaby puls. - powiedział jeden z sanitariuszy. - natychmiast przystąpili do ratowania naszego kumpla. Udało im się przywrócić pracę serca, ale nie mieliśmy gwarancji, że Miłosz z tego wyjdzie. Niemniej jednak długa reanimacja prowadzona przez Natalię rzeczywiście przyniosła skutek. Walczyła o niego z całych sił.
Miłosz został zabrany do szpitala. Jeśli w karetce nic nieprzewidzianego się nie wydarzy, miał zostać operowany.
- Muszę za nimi jechać.
- Nie w tym stanie.
- Marek, ja muszę przy nim być!
- Markowi chodziło o tym, że nie możesz kierować. Zawieziemy cię. Chodź. - powiedział spokojnie Białach i zaprowadził ją do radiowozu.
W samochodzie ciagle powtarzała, że to jej wina. Nie wiedzieliśmy co tam się wydarzyło i było za wcześnie, żeby ją o to pytać, ale wiedziałem jedno. Natalia to ostatnia osoba, którą podejrzewałbym o zrobienie komuś krzywdy.

Kilka godzin później.
Operacja ciagle trwała. Natalia nie chciała odejść sprzed sali operacyjnej nawet na krok. Czuła się winna tej całej sytuacji. Powiadomiliśmy Tamarę o stanie Miłosza. Powinna wiedzieć w jakim stanie znajduje się jej partner. Gdy wpadła do szpitala i ruszyła w kierunku Natalii, szybko pożałowałem swojej decyzji.

Natalia POV
Nie potrafiłam zebrać myśli. Siedziałam i modliłam się, żeby Miłosz z tego wyszedł.
- To twoja wina! To przez ciebie tutaj jest! - usłyszałam Tamarę.
- Tamara, ja... - wstałam. Ona natychmiast mnie popchnęła na ścianę.
- Jeśli nie przeżyje to będzie to tylko i wyłącznie twoja wina! - zaczęła mnie szarpać, ale Marek natychmiast nas rozdzielił.
- Marek, jest okay... - rozumiałam zachowanie Tamary.
- Nie jest! Twój facet nie walczy teraz o życie! - kompletnie się rozsypałam. Staram się być silną kobietą i nie okazywać słabości, bo wiele już przeszłam, ale po prostu usiadłam i schowałam twarz w dłoniach. To było dla mnie zbyt wiele.
- Tamara, Natalia uratowała mu życie. Reanimowała go, aż do przyjazdu karetki.- powiedział Mikołaj.
- Gdyby nie wtrącała się w nieswoje sprawy... - i tutaj miała rację. Może rzeczywiście, gdyby mnie tam nie było...Ale ten facet celował w niego...
- A gdybyś ty nie robiła sobie długów u podejrzanych typów, to Miłosz nie musiałby ich spłacać i narażać siebie i innych.- powiedział Korwicki.
- Marek... - złapałam go za rękę i próbowałam go uspokoić.
- Odpowiecie za to. Nie daruję ci, jeśli Miłosz... - w tym momencie z sali operacyjnej wyszedł lekarz. Co z nim? Co z moim chłopakiem? - zapytała.
- W trakcie operacji doszło do zatrzymania akcji serca... - Słysząc słowa lekarza, poczułam, że ziemia osuwa mi się spod stóp. Powoli usiadłam i słuchałam lekarza.
Ale pan Miłosz bardzo dzielnie walczył. Udało nam się przywrócić pracę serca i usunąć kulę. Jednak muszą państwo wiedzieć, że jego stan jest bardzo poważny i ta doba będzie decydująca.
Proszę wracać do domu. Dzisiaj absolutnie żadnych odwiedzin. Pacjent musi odpoczywać.
- Chociaż na moment. - powiedziała Tamara.
- Tak jak powiedziałem, żadnych wizyt. Proszę przyjść po południu.
- Chodź, zawieziemy cię do domu. - powiedział Mikołaj do Tamary.
- Ciebie też. - powiedział Marek.
- Muszę złożyć zeznania...
- Natalia, zrobisz to później. Odpocznij. - objął mnie ramieniem.
Kilka godzin później. Byłam w domu Marka. Nie chciał, żebym po tym wszystkim była sama. Doceniałam, że o nic mnie nie pytał, nie oceniał.
Był już poranek. Nie przespałam ani minuty. Patrzyłam przez okno i próbowałam zebrać myśli.
Wiedziałam, że czeka mnie jeszcze składanie zeznać. Poczułam, że ktoś kładzie rękę na moich plecach.
- Jak się czujesz?
- A jak myślisz?
- Spałaś chociaż przez chwilę?
- Nie. Cały czas mam przed oczami ten widok...
- Powiesz mi co się tam właściwie stało? - odwróciłam się w jego kierunku i wszystko mu opowiedziałam.
- Natalia, to nie była twoja wina.
- Mogłam wcześniej powiedzieć Jackowi.
- Chciałaś być lojalna wobec Miłosza. Nie daj sobie wmówić, że nie zrobiłaś wystarczająco dużo. Zrobiłaś. - powiedział.
- Marek, chciałabym jeszcze pojechać do szpitala.
- Pojedziemy.
Godzinę później byliśmy już na miejscu. Widok mojego przyjaciela podpiętego do aparatury był okropny. Miałam nadzieję, że jednak z tego wyjdzie. W końcu zaczął sobie układać życie.
Zauważyłam lekarza, który przeprowadzał operację.
- Przepraszam...Co z nim? Miłosz to mój kolega z pracy.
- Obowiązuje mnie tajemnica lekarska.
- Panie doktorze, to dla mnie bardzo ważne. Jego rodzina jest dopiero w drodze do Wrocławia.
- Jego stan jest bez zmian. Ale proszę się nie martwić. To wbrew pozorom dobry sygnał.
- Sądzi pan, że wróci do zdrowia?
- Tak jak mówiłem, to była bardzo skomplikowana operacja i nawet jeśli przeżyje, to nie mogę pani zagwarantować, że wróci do pełnej sprawności. Więcej będziemy wiedzieć, gdy się wybudzili. Póki co jest w stanie śpiączki farmakologicznej. Proszę być dobrej myśli.
- Mogę do niego wejść?
- Nie, jest zbyt wcześnie.
- Tylko na 5 minut i mnie nie ma.
- 5 minut. - spojrzał na zegarek.
- Dziękuję. - weszłam do sali. Usiadłam przy jego łóżku.
Przepraszam... Nie chciałam, żeby coś ci się stało... - miałam ogromne wyrzuty sumienia.
Tamara dzisiaj do ciebie przyjdzie. Bardzo się o ciebie martwi. - mówiłam do niego. Nie wiedziałam czy w ogóle mnie słyszy. Głuchą ciszę przerywał jedynie dźwięk aparatury, do której podłączony był Miłosz. Po chwili usłyszałam głos lekarza, który powiedział, żebym już wyszła.
Trzymaj się. Wiem, że z tego wyjdziesz. - po wyjściu ze szpitala udałam się na komendę w celu złożenia wyjaśnień. Trwało to kilka dobrych godzin. Gdy mijałam pokój oficera dyżurnego, zawołał mnie Jacek.
- Hej.
- Cześć. Jak się czujesz?
- Wszyscy mnie o to pytają, a powinni kogoś zupełnie innego. Co mam ci powiedzieć? No jest do dupy, Jacek.
- Zaraz będzie przesłuchanie tego Bolo. Nie możesz prowadzić czynności, ale jeśli chcesz to możesz w pokoju obok przyglądać się i posłuchać co ma do powodzenia.
- Serio? Dzięki, Jacek.
- Nie wywinie się, zobaczysz.
Godzinę później. Trwało przesłuchanie. Brał w nim udział komendant.
Słuchałam co mówi ten idiota i nie wierzyłam.
- Ona do niego strzeliła! Chcecie mnie w robić bo ona jest policjantką!
- Chyba zwariuję. - powiedziałam do Leny, która razem ze mną śledziła składanie zeznań.
- Spokojnie. Przecież na broni zostawił paluchy. I był agresywny przy zatrzymaniu. Nikt mu nie wierzy. Nie masz się o co martwić.
- Lena, po prostu nie mogę słuchać jakie głupoty wygaduje. Przynajmniej jego szef nikomu już nie zrobi krzywdy.
- I ten dupek też nie. Chyba nie wątpisz, że Tomek postara się o to, żeby gość nie miał łatwo w więzieniu. Prokuratura na pewno wystąpi o najwyższy wymiar kary. A Miłosz z tego wyjdzie. No przecież to w końcu Góral. Tamara też będzie musiała złożyć zeznania.
- I tego właśnie się obawiam.
- To znaczy?
- Lena, przecież ona mnie o wszystko obwinia. Rozumiem ją, ale przemyślałam wszystko. Nie chcę się wybielać, ale Marek miał po części rację, gdy powiedział, że to jej kontakty z tymi bandytami niemal doprowadziły do tragedii.
- I pytanie skąd ich znała.
- Nie oceniam jej, bo mogła mieć po prostu ciężką sytuację i potrzebowała tej kasy. Ludzie robią wtedy różne głupie rzeczy. - do pokoju wszedł Jacek.
- Powiedział coś ciekawego?
- Tak, że to ja postrzeliłam Miłosza i próbujemy go wrobić.
- Żartujesz? Ma gość tupet. Dziewczyny, dobra wiadomość. Dzwonili ze szpitala, stan Miłosza się poprawił. Wygląda na to, że najgorsze za nim.
- No to świetnie. Widzisz? Mówiłam, że będzie dobrze. - powiedziała do mnie Lena.
Oby miała rację.

Krok od przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz