Wewnątrz budynku
Natalia POV
- Miłosz! - podbiegłam do niego. Został postrzelony. Wokół niego było pełno krwi. Nie oddychał. Natychmiast przystąpiłam do reanimacji. Nie było jednak żadnej reakcji.
Miłosz! Błagam! Nie rób mi tego! Miłosz!- Płakałam i krzyczałam z bezsilności nadal go reanimując.Marek POV
Mikołaj zdołał dogonić tego faceta. Złapał go i założył kajdanki. Usłyszeliśmy krzyk Natalii. Spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo. Białach zaprowadził podejrzanego typa do radiowozu i przekazał go innemu patrolowi. Ja natomiast pobiegłem do pustostanu, z którego było słychać Natalię wołającą Miłosza i proszącą o pomoc. Gdy byłem na miejscu doznałem szoku. Natychmiast wezwałem karetkę.
- Jacek, karetka na miejsce interwencji. Na cito! Postrzelony policjant! Jest też druga ofiara strzelaniny- krzyczałem. Za mną pojawił się Białach. Wiedziałem, że jego ten widok potężnie zabolał. W końcu Miłosz to jego patrolowy partner, a w dodatku kiedyś stracił swoją dziewczynę w podobny sposób. Sprawdził leżącego nieopodal faceta. Nie żył. Obawialiśmy się, że dla Miłosza również jest za późno na pomoc.Natalia POV
- Błagam, nie umieraj. Masz dla kogo żyć! - nadal reanimowałam Miłosza. Ciagle nie było żadnej reakcji. Co jeśli on... nie, on przeżyje. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że mój przyjaciel właśnie... Łzy zaraz bardziej zasłaniały mi obraz, a moje ręce były całe we krwi. Krwi mojego przyjaciela.
Z całych sił starałam się go uratować.15 minut później.
Marek POV
Natalia ciągle reanimowała Miłosza. Wiedziałem, że to już nic nie da. Przyjechało pogotowie.
- Natalia... - nie reagowała na moje słowa. Ratownicy medyczni wbiegli do budynku i od razu ruszyli w stronę Miłosza. Natalia nadal prowadziła reanimację. Razem z Mikołajem musieliśmy ją od niego odciągnąć.
- Reanimujcie go do cholery! Ratujcie go! - krzyczała i płakała. Odwróciłem ją w swoim kierunku i mocno przytuliłem. Nie chciałem, żeby już patrzyła na zakrwawionego przyjaciela i akcję służb.
- Jest wyczuwalny bardzo słaby puls. - powiedział jeden z sanitariuszy. - natychmiast przystąpili do ratowania naszego kumpla. Udało im się przywrócić pracę serca, ale nie mieliśmy gwarancji, że Miłosz z tego wyjdzie. Niemniej jednak długa reanimacja prowadzona przez Natalię rzeczywiście przyniosła skutek. Walczyła o niego z całych sił.
Miłosz został zabrany do szpitala. Jeśli w karetce nic nieprzewidzianego się nie wydarzy, miał zostać operowany.
- Muszę za nimi jechać.
- Nie w tym stanie.
- Marek, ja muszę przy nim być!
- Markowi chodziło o tym, że nie możesz kierować. Zawieziemy cię. Chodź. - powiedział spokojnie Białach i zaprowadził ją do radiowozu.
W samochodzie ciagle powtarzała, że to jej wina. Nie wiedzieliśmy co tam się wydarzyło i było za wcześnie, żeby ją o to pytać, ale wiedziałem jedno. Natalia to ostatnia osoba, którą podejrzewałbym o zrobienie komuś krzywdy.Kilka godzin później.
Operacja ciagle trwała. Natalia nie chciała odejść sprzed sali operacyjnej nawet na krok. Czuła się winna tej całej sytuacji. Powiadomiliśmy Tamarę o stanie Miłosza. Powinna wiedzieć w jakim stanie znajduje się jej partner. Gdy wpadła do szpitala i ruszyła w kierunku Natalii, szybko pożałowałem swojej decyzji.Natalia POV
Nie potrafiłam zebrać myśli. Siedziałam i modliłam się, żeby Miłosz z tego wyszedł.
- To twoja wina! To przez ciebie tutaj jest! - usłyszałam Tamarę.
- Tamara, ja... - wstałam. Ona natychmiast mnie popchnęła na ścianę.
- Jeśli nie przeżyje to będzie to tylko i wyłącznie twoja wina! - zaczęła mnie szarpać, ale Marek natychmiast nas rozdzielił.
- Marek, jest okay... - rozumiałam zachowanie Tamary.
- Nie jest! Twój facet nie walczy teraz o życie! - kompletnie się rozsypałam. Staram się być silną kobietą i nie okazywać słabości, bo wiele już przeszłam, ale po prostu usiadłam i schowałam twarz w dłoniach. To było dla mnie zbyt wiele.
- Tamara, Natalia uratowała mu życie. Reanimowała go, aż do przyjazdu karetki.- powiedział Mikołaj.
- Gdyby nie wtrącała się w nieswoje sprawy... - i tutaj miała rację. Może rzeczywiście, gdyby mnie tam nie było...Ale ten facet celował w niego...
- A gdybyś ty nie robiła sobie długów u podejrzanych typów, to Miłosz nie musiałby ich spłacać i narażać siebie i innych.- powiedział Korwicki.
- Marek... - złapałam go za rękę i próbowałam go uspokoić.
- Odpowiecie za to. Nie daruję ci, jeśli Miłosz... - w tym momencie z sali operacyjnej wyszedł lekarz. Co z nim? Co z moim chłopakiem? - zapytała.
- W trakcie operacji doszło do zatrzymania akcji serca... - Słysząc słowa lekarza, poczułam, że ziemia osuwa mi się spod stóp. Powoli usiadłam i słuchałam lekarza.
Ale pan Miłosz bardzo dzielnie walczył. Udało nam się przywrócić pracę serca i usunąć kulę. Jednak muszą państwo wiedzieć, że jego stan jest bardzo poważny i ta doba będzie decydująca.
Proszę wracać do domu. Dzisiaj absolutnie żadnych odwiedzin. Pacjent musi odpoczywać.
- Chociaż na moment. - powiedziała Tamara.
- Tak jak powiedziałem, żadnych wizyt. Proszę przyjść po południu.
- Chodź, zawieziemy cię do domu. - powiedział Mikołaj do Tamary.
- Ciebie też. - powiedział Marek.
- Muszę złożyć zeznania...
- Natalia, zrobisz to później. Odpocznij. - objął mnie ramieniem.
Kilka godzin później. Byłam w domu Marka. Nie chciał, żebym po tym wszystkim była sama. Doceniałam, że o nic mnie nie pytał, nie oceniał.
Był już poranek. Nie przespałam ani minuty. Patrzyłam przez okno i próbowałam zebrać myśli.
Wiedziałam, że czeka mnie jeszcze składanie zeznać. Poczułam, że ktoś kładzie rękę na moich plecach.
- Jak się czujesz?
- A jak myślisz?
- Spałaś chociaż przez chwilę?
- Nie. Cały czas mam przed oczami ten widok...
- Powiesz mi co się tam właściwie stało? - odwróciłam się w jego kierunku i wszystko mu opowiedziałam.
- Natalia, to nie była twoja wina.
- Mogłam wcześniej powiedzieć Jackowi.
- Chciałaś być lojalna wobec Miłosza. Nie daj sobie wmówić, że nie zrobiłaś wystarczająco dużo. Zrobiłaś. - powiedział.
- Marek, chciałabym jeszcze pojechać do szpitala.
- Pojedziemy.
Godzinę później byliśmy już na miejscu. Widok mojego przyjaciela podpiętego do aparatury był okropny. Miałam nadzieję, że jednak z tego wyjdzie. W końcu zaczął sobie układać życie.
Zauważyłam lekarza, który przeprowadzał operację.
- Przepraszam...Co z nim? Miłosz to mój kolega z pracy.
- Obowiązuje mnie tajemnica lekarska.
- Panie doktorze, to dla mnie bardzo ważne. Jego rodzina jest dopiero w drodze do Wrocławia.
- Jego stan jest bez zmian. Ale proszę się nie martwić. To wbrew pozorom dobry sygnał.
- Sądzi pan, że wróci do zdrowia?
- Tak jak mówiłem, to była bardzo skomplikowana operacja i nawet jeśli przeżyje, to nie mogę pani zagwarantować, że wróci do pełnej sprawności. Więcej będziemy wiedzieć, gdy się wybudzili. Póki co jest w stanie śpiączki farmakologicznej. Proszę być dobrej myśli.
- Mogę do niego wejść?
- Nie, jest zbyt wcześnie.
- Tylko na 5 minut i mnie nie ma.
- 5 minut. - spojrzał na zegarek.
- Dziękuję. - weszłam do sali. Usiadłam przy jego łóżku.
Przepraszam... Nie chciałam, żeby coś ci się stało... - miałam ogromne wyrzuty sumienia.
Tamara dzisiaj do ciebie przyjdzie. Bardzo się o ciebie martwi. - mówiłam do niego. Nie wiedziałam czy w ogóle mnie słyszy. Głuchą ciszę przerywał jedynie dźwięk aparatury, do której podłączony był Miłosz. Po chwili usłyszałam głos lekarza, który powiedział, żebym już wyszła.
Trzymaj się. Wiem, że z tego wyjdziesz. - po wyjściu ze szpitala udałam się na komendę w celu złożenia wyjaśnień. Trwało to kilka dobrych godzin. Gdy mijałam pokój oficera dyżurnego, zawołał mnie Jacek.
- Hej.
- Cześć. Jak się czujesz?
- Wszyscy mnie o to pytają, a powinni kogoś zupełnie innego. Co mam ci powiedzieć? No jest do dupy, Jacek.
- Zaraz będzie przesłuchanie tego Bolo. Nie możesz prowadzić czynności, ale jeśli chcesz to możesz w pokoju obok przyglądać się i posłuchać co ma do powodzenia.
- Serio? Dzięki, Jacek.
- Nie wywinie się, zobaczysz.
Godzinę później. Trwało przesłuchanie. Brał w nim udział komendant.
Słuchałam co mówi ten idiota i nie wierzyłam.
- Ona do niego strzeliła! Chcecie mnie w robić bo ona jest policjantką!
- Chyba zwariuję. - powiedziałam do Leny, która razem ze mną śledziła składanie zeznań.
- Spokojnie. Przecież na broni zostawił paluchy. I był agresywny przy zatrzymaniu. Nikt mu nie wierzy. Nie masz się o co martwić.
- Lena, po prostu nie mogę słuchać jakie głupoty wygaduje. Przynajmniej jego szef nikomu już nie zrobi krzywdy.
- I ten dupek też nie. Chyba nie wątpisz, że Tomek postara się o to, żeby gość nie miał łatwo w więzieniu. Prokuratura na pewno wystąpi o najwyższy wymiar kary. A Miłosz z tego wyjdzie. No przecież to w końcu Góral. Tamara też będzie musiała złożyć zeznania.
- I tego właśnie się obawiam.
- To znaczy?
- Lena, przecież ona mnie o wszystko obwinia. Rozumiem ją, ale przemyślałam wszystko. Nie chcę się wybielać, ale Marek miał po części rację, gdy powiedział, że to jej kontakty z tymi bandytami niemal doprowadziły do tragedii.
- I pytanie skąd ich znała.
- Nie oceniam jej, bo mogła mieć po prostu ciężką sytuację i potrzebowała tej kasy. Ludzie robią wtedy różne głupie rzeczy. - do pokoju wszedł Jacek.
- Powiedział coś ciekawego?
- Tak, że to ja postrzeliłam Miłosza i próbujemy go wrobić.
- Żartujesz? Ma gość tupet. Dziewczyny, dobra wiadomość. Dzwonili ze szpitala, stan Miłosza się poprawił. Wygląda na to, że najgorsze za nim.
- No to świetnie. Widzisz? Mówiłam, że będzie dobrze. - powiedziała do mnie Lena.
Oby miała rację.
CZYTASZ
Krok od przeznaczenia
Fiksi PenggemarA gdyby tak zacząć od nowa? Tylko czy można uciec od przeszłości? Jak wiele można znieść, by chronić innych? Dlaczego pragniemy miłości, skoro często wiąże się ona z bólem?