65.

348 16 2
                                    

Marek POV
- Nie! Igor! Mój synek! - krzyknęła Iza i podbiegła w naszym kierunku. W ostatniej chwili ją zatrzymałem.
- Iza...
- Igor... Moje dziecko...- mówiła i płakała.
- To nie Igor... Iza, to nie nasz syn... - mocno ją przytuliłem. Odetchnąłem z ulgą, że znaleziony chłopak to nie nasz syn, ale z drugiej strony współczułem rodzicom chłopca, którego wyłowiono z Odry. Nadal jednak nie mieliśmy pojęcia co z Igorem. Ciągle istniał cień szansy, że żyje.
- Jesteś pewien? - mówiła ciągle płacząc.
- Tak. Igor był trochę inaczej ubrany, ma jaśniejsze włosy i to znamię na dłoni.
- Skaleczył się jak miał dwa latka...
- Pamiętasz... Musimy szukać dalej. Nasz syn żyje.
- To na pewno nie był Igor. Dobrze się przyjrzałam temu chłopcu. - powiedziała Natalia.
- Już myślałam... Mieliście takie miny...
- To naprawdę nie był miły widok... Idę do samochodu po wodę. - powiedziała.
- Iza, może podejdziemy do ratowników i powiem, żeby dali ci coś na uspokojenie?
- Nie... Wiesz, że po takich lekach bym zasnęła. Musimy jechać dalej szukać Igora. Może sprawdź co z Natalią. Słabo wygląda, wiesz?
- Masz rację. Chodźmy. - zauważyłem, że Natalia siedzi na miejscu kierowcy i popija wodę.
- Kochanie, wszystko okay?
- Tak.
- Przecież widzę.
- Po prostu... To był okropny widok. Wiem, jestem policjantką i powinnam się przyzwyczaić, ale...
- To nie jest coś do czego można się przyzwyczaić. Tym bardziej, że ktoś tak potraktował dziecko. Sama niedługo będziesz mamą i tym bardziej inaczej to odbierasz...
- Proszę, jedźmy już stąd.
- Jasne, ale ja kieruję, okay?
- Okay. - jeśli Natalia sama z siebie oddaje mi kluczyki to znaczy, że naprawdę nieźle się zdenerwowała i przejęła tym co zobaczyła. Miałem nadzieję, że ani jej, ani naszemu dziecku nic się nie stanie.

Wieczorem
Matylda POV
Szkoda mi było mojej siostry i jej faceta. Sama nie wiem co bym zrobiła, gdyby kiedyś Laura wywinęła mi taki numer. Wracaliśmy z Wiktorem do domu. Rozmawiałam z moją mamą przez telefon.
- Mamo, a ty dalej swoje?
- Natalia za dużo przejmuje się nie swoimi problemami. To nie jej dzieciak i dobrze o tym wiesz. Jeszcze przez to wszystko sama poroni. - stwierdziłam, że nie będę jej mówić o tym, że trafiła dzisiaj do szpitala. To by jej tylko dało kolejny powód do narzekania.
- Możesz już przestać?
- Dobrze, że przynajmniej ty sobie życie ułożyłaś z normalnym facetem, a nie rozwodnikiem z przejściami. - w tym momencie Wiktor gwałtownie zahamował.
- Co ty... - spojrzałam na drogę.
Muszę kończyć. - rozłączyłam się i wysiedliśmy z samochodu.
Igor? - podeszłam do niego i go przytuliłam.
- Młody, co ty tutaj robisz? Wiesz, że wszyscy cię szukają?
- Pogadamy w domu, okay? - zaprowadziłam Igora do samochodu i zawróciliśmy. Byliśmy kawałek od Wrocławia.
- Igor, wiesz jak wszyscy się o ciebie bali?
- Serio?
- Jasne, że tak. Twoi rodzice i ciocia odchodzili od zmysłów. Ja i wujek Wiktor też. Dlaczego uciekłeś z domu?
- Chciałem pokazać tacie, że sam sobie poradzę... Poza tym tata i ciocia nie będą mnie potrzebować.
- A koledzy ze szkoły? To na pewno nie przez nich?
- Na pewno...
- Tata i ciocia będą cię zawsze potrzebować. Pamiętaj o tym.
- Wasza mama powiedziała, że nie.
- Nasza?
- Twoja i cioci. Była niedawno odwiedzić ciocię.
- Nie no teraz to przesadziła. - naprawdę zachowanie naszej matki było okropne. Napisałam SMS-a Markowi, żeby czekał na nas w szpitalu. Nie pisałam mu o co chodzi. Po około 20 minutach byliśmy w szpitalu. Na korytarzu czekał na nas Marek i Iza.

Marek POV
- Igor? Boże, synku... - podbiegła do niego Iza.
- Igor... - mocno przytuliłem mojego syna.
Gdzie go znaleźliście?
- Kilka kilometrów za Wrocławiem. Możemy pogadać? - zapytała Matylda.
- Jasne. - odeszliśmy na bok. Iza ciągle przytulała Igora. Spojrzałem jeszcze na nich i odwróciłem się do Matyldy.
Matylda, nie wiem jak ci dziękować...
- Nie ma sprawy. Próbowałam się od niego czegoś dowiedzieć. Tylko się na niego nie wściekaj.
- O co chodzi?
- Młody chciał ci podobno udowodnić, że sam da sobie radę i... matka moja i Natalii powiedziała mu, że gdy urodzi się wasze dziecko to on już nie będzie wam potrzebny.
- Co takiego?!
- Pogadam z nią, ale...nie mów o tym Natalii, dobrze?
- Masz rację... Jak ona mogła tak namącić w głowie Igorowi?
- Przesadziła, to fakt... A jak Natalia?
- Czekamy na wyniki.
- Muszę wracać, bo opiekunka Laury i tak już cały dzień z nią siedziała. Dasz znać co z Natalią?
- Jasne. Jeszcze raz dziękuję. - po chwili pożegnaliśmy się. Zadzwoniłem do Jacka i poinformowałem go o odnalezieniu Igora.
- Tato, mamo... przepraszam.
- Kochanie, obiecaj, że już nigdy nie znikniesz tak bez słowa. - mówiła Iza.
- Obiecuję. - przytulił się do nas.
- Lekarz cię zobaczy i pojedziemy do domu, tak?
- Nic mi nie jest.
- Musimy się upewnić. - po około 30 minutach Igor był już po wizycie u lekarza, który potwierdził jego dobry stan.
- Igor, pójdziemy jeszcze do cioci? - zapytałem.
- Ciocia jest tutaj? Dlaczego?
- Trochę źle się dzisiaj poczuła. - poszliśmy do Natalii. Iza zaczekała przy wejściu. Otworzyłem drzwi.
Mogę? Jest ktoś ze mną.
- Kto? - wpuściłem Igora na salę.
- Igor?
- Ciocia. - podbiegł do łóżka Natalii i przytulił ją.

Natalia POV
- Igor, gdzie ty byłeś? - mocno go przytuliłam.
- Przepraszam... To przeze mnie tu jesteś?
- Nie, ale już nie uciekaj, dobrze?
- Dobrze.
- Igor, jedź z mamą do domu. Musisz odpocząć po tych swoich podróżach.
- Przyjdziemy jutro do cioci?
- Jeśli ciocia się zgodzi.
- Nawet nie pytaj. - lekko się uśmiechnęłam. Pożegnałam się z Igorem, który po wyszedł z sali.
Gdzie go znaleźli?
- Matylda wracała do domu i podobno Wiktor go zauważył, gdy byli kilka kilometrów za Wrocławiem. Kochanie, jak ty się czujesz?
- Już jest lepiej. Chciałabym już wrócić do domu.
- Muszą ci zrobić badania. Lekarz coś mówił?
- Że to wynik stresu i prawdopodobnie do końca ciąży będę musiała siedzieć w domu, jeśli nie chce stracić dziecka. Żadnej pracy, wysiłku...
- Obiecuję, że zajmę się tobą i naszą córeczką. - pocałował mnie w policzek.
Ostatnio nie miałem dla was czasu.
- Przecież wszystko rozumiem. Teraz już wszystko będzie dobrze.
- Kocham cię. - złapał mnie za rękę.
- Ja ciebie też. - pocałował mnie.
Ale zgól tę brodę. - lekko się uśmiechnęłam.
- Ale że co? Źle wyglądam?
- Ty zawsze wyglądasz świetnie, ale kłujesz tą brodą. Lekki zarost w zupełności wystarczy.
- Fakt, ostatnio nie miałem głowy do tego wszystkiego.
- Skarbie, przecież wszystko rozumiem. Jedź do domu i odpocznij w końcu. Ostatnie dni miałeś mega ciężkie, a w dodatku dzisiejszy poranek...
- Też myślisz o tym chłopcu?...
- Tak...
- Zajmę się tą sprawą. Przynajmniej tyle mogę zrobić. A ty kochanie, skup się na naszej córeczce. - położył rękę na moim brzuchu.
- Mam nadzieję, że trochę mnie oszczędzi i nie będzie mnie znów kopać. - lekko się uśmiechnęłam.

Kilka dni później.
- Hej, Natalia.
- Matylda? Hej. Fajnie, że wpadłaś. Cześć, Laura. - przywitałam się z moją siostrzenicą.
Napijesz się czegoś?
- Kawy. - odpowiedziała moja siostra, a ja poszłam do kuchni nastawić wodę.
- Co u ciebie?
- Bez zmian. A u was? Jak się czujesz?
- Jest okay, ale męczy mnie to ciągle odpoczywanie.
- Musisz w końcu pomyśleć o sobie.
- Wiem i nie mogę się doczekać końca ciąży.
- Minie szybciej niż myślisz. A jak Igor?
- Wiesz... bałam się, że będzie znacznie gorzej, ale na szczęście nie ma tragedii. Marek i Iza byli z nim u psychologa, a teraz muszą się po prostu skupić bardziej na opiece nad Igorem i poświecić mu więcej czasu. Z tego co wiem to Iza nawet chce przenieść się do Polski.
- A młody powiedział czemu uciekł?
- Tak. Chciał pokazać, że sam sobie poradzi i podobno miał nawet zadzwonić do Marka, ale wtedy ukradli mu telefon.
- A ten list o tym, że ma problemy w szkole?
- Mówił, że napisał go dawno i o nim zapomniał, a w szkole jest lepiej. Matylda, ty nie masz pojęcia jak ja się o niego bałam.
- Domyślam się. A ja martwiłam się o ciebie i moją siostrzenicę.
- Cóż... Stres zrobił swoje, ale mam nadzieję, że z małą będzie już wszystko dobrze. Rozwija się prawidłowo, a wtedy zasłabłam, bo trochę się zdenerwowałam i za dużo myślałam o tym zmarłym chłopcu... - poszłam po kawę Matyldy i po chwili wróciłam.
- A Marek? Mam nadzieję, że się tobą dobrze zajmuje.
- Gdyby nie praca, to pewnie na krok by mnie nie odpuścił. Jest kochany. - uśmiechnęłam się.
- A co z waszym ślubem?
- Szczerze? Nawet o tym ostatnio nie rozmawialiśmy. Póki co jest dobrze tak jak jest.

Krok od przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz