Marek POV
- Nie! Igor! Mój synek! - krzyknęła Iza i podbiegła w naszym kierunku. W ostatniej chwili ją zatrzymałem.
- Iza...
- Igor... Moje dziecko...- mówiła i płakała.
- To nie Igor... Iza, to nie nasz syn... - mocno ją przytuliłem. Odetchnąłem z ulgą, że znaleziony chłopak to nie nasz syn, ale z drugiej strony współczułem rodzicom chłopca, którego wyłowiono z Odry. Nadal jednak nie mieliśmy pojęcia co z Igorem. Ciągle istniał cień szansy, że żyje.
- Jesteś pewien? - mówiła ciągle płacząc.
- Tak. Igor był trochę inaczej ubrany, ma jaśniejsze włosy i to znamię na dłoni.
- Skaleczył się jak miał dwa latka...
- Pamiętasz... Musimy szukać dalej. Nasz syn żyje.
- To na pewno nie był Igor. Dobrze się przyjrzałam temu chłopcu. - powiedziała Natalia.
- Już myślałam... Mieliście takie miny...
- To naprawdę nie był miły widok... Idę do samochodu po wodę. - powiedziała.
- Iza, może podejdziemy do ratowników i powiem, żeby dali ci coś na uspokojenie?
- Nie... Wiesz, że po takich lekach bym zasnęła. Musimy jechać dalej szukać Igora. Może sprawdź co z Natalią. Słabo wygląda, wiesz?
- Masz rację. Chodźmy. - zauważyłem, że Natalia siedzi na miejscu kierowcy i popija wodę.
- Kochanie, wszystko okay?
- Tak.
- Przecież widzę.
- Po prostu... To był okropny widok. Wiem, jestem policjantką i powinnam się przyzwyczaić, ale...
- To nie jest coś do czego można się przyzwyczaić. Tym bardziej, że ktoś tak potraktował dziecko. Sama niedługo będziesz mamą i tym bardziej inaczej to odbierasz...
- Proszę, jedźmy już stąd.
- Jasne, ale ja kieruję, okay?
- Okay. - jeśli Natalia sama z siebie oddaje mi kluczyki to znaczy, że naprawdę nieźle się zdenerwowała i przejęła tym co zobaczyła. Miałem nadzieję, że ani jej, ani naszemu dziecku nic się nie stanie.Wieczorem
Matylda POV
Szkoda mi było mojej siostry i jej faceta. Sama nie wiem co bym zrobiła, gdyby kiedyś Laura wywinęła mi taki numer. Wracaliśmy z Wiktorem do domu. Rozmawiałam z moją mamą przez telefon.
- Mamo, a ty dalej swoje?
- Natalia za dużo przejmuje się nie swoimi problemami. To nie jej dzieciak i dobrze o tym wiesz. Jeszcze przez to wszystko sama poroni. - stwierdziłam, że nie będę jej mówić o tym, że trafiła dzisiaj do szpitala. To by jej tylko dało kolejny powód do narzekania.
- Możesz już przestać?
- Dobrze, że przynajmniej ty sobie życie ułożyłaś z normalnym facetem, a nie rozwodnikiem z przejściami. - w tym momencie Wiktor gwałtownie zahamował.
- Co ty... - spojrzałam na drogę.
Muszę kończyć. - rozłączyłam się i wysiedliśmy z samochodu.
Igor? - podeszłam do niego i go przytuliłam.
- Młody, co ty tutaj robisz? Wiesz, że wszyscy cię szukają?
- Pogadamy w domu, okay? - zaprowadziłam Igora do samochodu i zawróciliśmy. Byliśmy kawałek od Wrocławia.
- Igor, wiesz jak wszyscy się o ciebie bali?
- Serio?
- Jasne, że tak. Twoi rodzice i ciocia odchodzili od zmysłów. Ja i wujek Wiktor też. Dlaczego uciekłeś z domu?
- Chciałem pokazać tacie, że sam sobie poradzę... Poza tym tata i ciocia nie będą mnie potrzebować.
- A koledzy ze szkoły? To na pewno nie przez nich?
- Na pewno...
- Tata i ciocia będą cię zawsze potrzebować. Pamiętaj o tym.
- Wasza mama powiedziała, że nie.
- Nasza?
- Twoja i cioci. Była niedawno odwiedzić ciocię.
- Nie no teraz to przesadziła. - naprawdę zachowanie naszej matki było okropne. Napisałam SMS-a Markowi, żeby czekał na nas w szpitalu. Nie pisałam mu o co chodzi. Po około 20 minutach byliśmy w szpitalu. Na korytarzu czekał na nas Marek i Iza.Marek POV
- Igor? Boże, synku... - podbiegła do niego Iza.
- Igor... - mocno przytuliłem mojego syna.
Gdzie go znaleźliście?
- Kilka kilometrów za Wrocławiem. Możemy pogadać? - zapytała Matylda.
- Jasne. - odeszliśmy na bok. Iza ciągle przytulała Igora. Spojrzałem jeszcze na nich i odwróciłem się do Matyldy.
Matylda, nie wiem jak ci dziękować...
- Nie ma sprawy. Próbowałam się od niego czegoś dowiedzieć. Tylko się na niego nie wściekaj.
- O co chodzi?
- Młody chciał ci podobno udowodnić, że sam da sobie radę i... matka moja i Natalii powiedziała mu, że gdy urodzi się wasze dziecko to on już nie będzie wam potrzebny.
- Co takiego?!
- Pogadam z nią, ale...nie mów o tym Natalii, dobrze?
- Masz rację... Jak ona mogła tak namącić w głowie Igorowi?
- Przesadziła, to fakt... A jak Natalia?
- Czekamy na wyniki.
- Muszę wracać, bo opiekunka Laury i tak już cały dzień z nią siedziała. Dasz znać co z Natalią?
- Jasne. Jeszcze raz dziękuję. - po chwili pożegnaliśmy się. Zadzwoniłem do Jacka i poinformowałem go o odnalezieniu Igora.
- Tato, mamo... przepraszam.
- Kochanie, obiecaj, że już nigdy nie znikniesz tak bez słowa. - mówiła Iza.
- Obiecuję. - przytulił się do nas.
- Lekarz cię zobaczy i pojedziemy do domu, tak?
- Nic mi nie jest.
- Musimy się upewnić. - po około 30 minutach Igor był już po wizycie u lekarza, który potwierdził jego dobry stan.
- Igor, pójdziemy jeszcze do cioci? - zapytałem.
- Ciocia jest tutaj? Dlaczego?
- Trochę źle się dzisiaj poczuła. - poszliśmy do Natalii. Iza zaczekała przy wejściu. Otworzyłem drzwi.
Mogę? Jest ktoś ze mną.
- Kto? - wpuściłem Igora na salę.
- Igor?
- Ciocia. - podbiegł do łóżka Natalii i przytulił ją.Natalia POV
- Igor, gdzie ty byłeś? - mocno go przytuliłam.
- Przepraszam... To przeze mnie tu jesteś?
- Nie, ale już nie uciekaj, dobrze?
- Dobrze.
- Igor, jedź z mamą do domu. Musisz odpocząć po tych swoich podróżach.
- Przyjdziemy jutro do cioci?
- Jeśli ciocia się zgodzi.
- Nawet nie pytaj. - lekko się uśmiechnęłam. Pożegnałam się z Igorem, który po wyszedł z sali.
Gdzie go znaleźli?
- Matylda wracała do domu i podobno Wiktor go zauważył, gdy byli kilka kilometrów za Wrocławiem. Kochanie, jak ty się czujesz?
- Już jest lepiej. Chciałabym już wrócić do domu.
- Muszą ci zrobić badania. Lekarz coś mówił?
- Że to wynik stresu i prawdopodobnie do końca ciąży będę musiała siedzieć w domu, jeśli nie chce stracić dziecka. Żadnej pracy, wysiłku...
- Obiecuję, że zajmę się tobą i naszą córeczką. - pocałował mnie w policzek.
Ostatnio nie miałem dla was czasu.
- Przecież wszystko rozumiem. Teraz już wszystko będzie dobrze.
- Kocham cię. - złapał mnie za rękę.
- Ja ciebie też. - pocałował mnie.
Ale zgól tę brodę. - lekko się uśmiechnęłam.
- Ale że co? Źle wyglądam?
- Ty zawsze wyglądasz świetnie, ale kłujesz tą brodą. Lekki zarost w zupełności wystarczy.
- Fakt, ostatnio nie miałem głowy do tego wszystkiego.
- Skarbie, przecież wszystko rozumiem. Jedź do domu i odpocznij w końcu. Ostatnie dni miałeś mega ciężkie, a w dodatku dzisiejszy poranek...
- Też myślisz o tym chłopcu?...
- Tak...
- Zajmę się tą sprawą. Przynajmniej tyle mogę zrobić. A ty kochanie, skup się na naszej córeczce. - położył rękę na moim brzuchu.
- Mam nadzieję, że trochę mnie oszczędzi i nie będzie mnie znów kopać. - lekko się uśmiechnęłam.Kilka dni później.
- Hej, Natalia.
- Matylda? Hej. Fajnie, że wpadłaś. Cześć, Laura. - przywitałam się z moją siostrzenicą.
Napijesz się czegoś?
- Kawy. - odpowiedziała moja siostra, a ja poszłam do kuchni nastawić wodę.
- Co u ciebie?
- Bez zmian. A u was? Jak się czujesz?
- Jest okay, ale męczy mnie to ciągle odpoczywanie.
- Musisz w końcu pomyśleć o sobie.
- Wiem i nie mogę się doczekać końca ciąży.
- Minie szybciej niż myślisz. A jak Igor?
- Wiesz... bałam się, że będzie znacznie gorzej, ale na szczęście nie ma tragedii. Marek i Iza byli z nim u psychologa, a teraz muszą się po prostu skupić bardziej na opiece nad Igorem i poświecić mu więcej czasu. Z tego co wiem to Iza nawet chce przenieść się do Polski.
- A młody powiedział czemu uciekł?
- Tak. Chciał pokazać, że sam sobie poradzi i podobno miał nawet zadzwonić do Marka, ale wtedy ukradli mu telefon.
- A ten list o tym, że ma problemy w szkole?
- Mówił, że napisał go dawno i o nim zapomniał, a w szkole jest lepiej. Matylda, ty nie masz pojęcia jak ja się o niego bałam.
- Domyślam się. A ja martwiłam się o ciebie i moją siostrzenicę.
- Cóż... Stres zrobił swoje, ale mam nadzieję, że z małą będzie już wszystko dobrze. Rozwija się prawidłowo, a wtedy zasłabłam, bo trochę się zdenerwowałam i za dużo myślałam o tym zmarłym chłopcu... - poszłam po kawę Matyldy i po chwili wróciłam.
- A Marek? Mam nadzieję, że się tobą dobrze zajmuje.
- Gdyby nie praca, to pewnie na krok by mnie nie odpuścił. Jest kochany. - uśmiechnęłam się.
- A co z waszym ślubem?
- Szczerze? Nawet o tym ostatnio nie rozmawialiśmy. Póki co jest dobrze tak jak jest.
CZYTASZ
Krok od przeznaczenia
FanfictionA gdyby tak zacząć od nowa? Tylko czy można uciec od przeszłości? Jak wiele można znieść, by chronić innych? Dlaczego pragniemy miłości, skoro często wiąże się ona z bólem?