50.

304 12 1
                                    

Natalia POV
- To kiedy wracasz w Góry? - zapytałam.
- Chodź. - pociągnął mnie za rękę.
- Ale dokąd?
- Po prostu chodź. - powiedział. Ja naprawdę nie miałam ochoty na żadne spacery. Chciałam po prostu wrócić do domu, ale Góral się uparł. Poszłam za nim.
Powiesz mi w końcu gdzie i po co właściwie idziemy?
- Zaraz zobaczysz. - po chwili już wiedziałam dokąd zmierzamy, tylko nie rozumiałam po co. Po chwili byliśmy na miejscu, a dokładnie na dachu.
- Przyznaję, że mam trochę gorszy czas, ale nie mam zamiaru skakać. - zaśmiał się.
Powiesz mi po co tutaj przyszliśmy?
- Chciałem pokazać ci jedyny widok z góry jaki będę oglądał w najbliższym czasie.
- Nie rozumiem.
- Po tym co mi dzisiaj powiedziałaś...Dużo o tym wszystkim myślałem i postanowiłem, że zostaję.
- Miłosz, nie zrozum mnie źle. Cieszę się, że chcesz zostać, ale ja nie chcę, żebyś to robił tylko dlatego, bo...
-Natalia, nie zostawię cię z tym samej. Wiem, że masz Marka i on o ciebie zadba, ale akurat o tej sprawie nie możesz z nim pogadać. - akurat tutaj miał rację.
- A co z twoimi planami?
- We Wrocławiu przecież nie jest tak źle. - lekko się uśmiechnął.
- Dziękuję.- przytuliłam go. Cieszyłam się, że mój partner zostaje. Naprawdę był świetnym kumplem i miałam w nim pełne wsparcie. To fakt, że z Markiem niestety nie mogłam porozmawiać na temat powodu mojej ostatniej wizyty w szpitalu.
- Chcę, żebyś przynajmniej teraz mogła na mnie liczyć.
- Doceniam to...
Chyba pojadę jutro do Filipa i Mileny. Chciałabym ich zobaczyć i zawieźć kilka rzeczy. Pojedziesz ze mną?
- Jasne. Szkoda, że właśni rodzice nie przejmują się nimi tak jak ty.
- Widziałam, że ty też się tym przejąłeś.
- Pomyślałem wtedy, że nigdy nie uderzyłbym własnego dziecka.
- Będziesz kiedyś świetnym ojcem. Wiem to. - położyłam rękę na jego plecach. Staliśmy w ciszy i patrzyliśmy na oświetlony Wrocław.

3 tygodnie później
Czułam się już lepiej. Miałam za sobą jeszcze kilka rozmów z Idą, które rzeczywiście pomogły mi stanąć na nogi. Marek nadal o niczym nie wiedział i chciałam, żeby tak już pozostało. Tym bardziej, że dzisiaj odbędzie się sprawa w sądzie dotycząca praw do opieki nad Igorem.
Liczyłam, że już pierwsza rozprawa będzie decydująca.

W sądzie.
Natalia POV
- Uważam, że Marek Korwicki lepiej sprawuje opiekę nad synem.
- Bzdura! To kochanka mojego męża. Ona nie jest wiarygodnym świadkiem. - mówiła Iza.
- Przyznaję, że byłam partnerką Marka, ale od kilku miesięcy nie jesteśmy razem. Łączą nas jedynie relacje zawodowe. Pani Izabela rzadko poświęcała synowi swój czas. Poza tym Igor ma zdecydowanie lepsze relacje z ojcem.
- Tylko, że przez ojca był porwany i prawie zabity!
- Wysoki Sądzie, sprawa porwania Igora była prowadzona m.in. przeze mnie. Do zdarzenia doszło pod opieką nauczycielki, a nie ojca. Nie był on winien zaniedbania, lecz opiekunka.
Winny był brat mężczyzny, którego kilka lat temu zatrzymał Marek Korwicki. Co więcej, ojciec Igora czynnie uczestniczył w poszukiwaniach syna. - składając zeznania widziałam zdenerwowanie Izy. Sądziła pewnie, że po naszym rozstaniu z Markiem, będę zeznawać na jego niekorzyść. Po dwóch godzinach zapadła decyzja.
- Igor zostaje ze mną!
- Gratulacje! Mówiłam, że ci się uda.
- Natalia, dziękuję. Gdyby nie ty...
- Marek, podziękuj sobie. To ty przez te wszystkie lata tak dobrze zajmowałeś się Igorem, że teraz bez problemu dostałeś opiekę nad nim. Cieszę się, że młody zostaje z tobą. - uśmiechnęłam się.
- Jedziemy to świętować?
- Jaki masz plan? - zapytałam wychodząc z sądu.
- To zależy.
- Od czego?
- Od tego czy jesteśmy znów razem.
- Przecież wiesz.
- Mówiłaś, że powiesz mi po rozprawie.
- Te dwa miesiące były okropne, ale upewniłam się, że chcę spróbować.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę. - uśmiechnął się.
- Ale pocałunek to już z dala od sądu, okay?
- Okay. - pocałował mnie w policzek.
- Dobra, tym razem ci daruję. Jedziemy po Igora?
- Tak. W końcu chcę mu trochę wynagrodzić ostatni stres. Wiesz... rozmowy z psychologiem, sędzią... To jeszcze dzieciak, a musiał z obcymi ludźmi rozmawiać o tym jak jest w domu i czy wolałby być ze mną czy z Izą.
- Rozumiem to. Jedźmy po niego i zabierzmy go może do tego parku rozrywki, co?
- Natalia, wiesz jakie są kolejki, żeby zdobyć bilet na ostatnią chwilę?
- Wiem, dlatego kupiłam je wcześniej. - uśmiechnęłam się.
- Skąd wiedziałaś, że wygram rozprawę?
- Intuicja.
- O wszystkim pomyślałaś. Dziękuję. - objął mnie ramieniem po czym poszliśmy do samochodu.
- Natalia...
- Tak?
- Kocham cię. - Marek mnie pocałował. Brakowało mi go i to bardzo. Odwzajemniłam pocałunek.
- Miało być z dala od sądu. - podniosłam brew i lekko się uśmiechnęłam.
- Zbyt długo na to czekałem.
- Dlatego ci wybaczam. Kochanie, jedźmy już stąd.
- Już nie „Korwicki" ?
- Awansowałeś.- uśmiechnęłam się. Pojechaliśmy odebrać Igora od opiekunki, po czym udaliśmy się do parku rozrywki. Młody ucieszył się, że zostanie z Markiem. Martwił się tylko, że mama będzie na niego zła. Wytłumaczyliśmy mu jednak, że Iza nadal bardzo go kocha i szanuje jego decyzję oraz, że będzie go odwiedzać tak często jak to możliwe.

Kilka dni później.
Odkąd wróciliśmy do siebie z Markiem, czuję, że powoli wszystko zaczyna się układać. Planujemy wyjechać w trójkę w jakieś spokojne miejsce.
Igor jest jednym z najgrzeczniejszych i najzabawniejszych dzieciaków jakiego znam i cieszę się, że traktuje mnie jak rodzinę.
W pracy nadal mogłam współpracować z Miłoszem. Dzisiaj jednak z powodów rodzinnych wziął wolne. Miałam wyjątkowo jeździć z Krzyśkiem. Pracowało nam się bez większych problemów. Interwencje nie były zbytnio skomplikowane. Typowe bójki i ludzie tracący czas na kłótnie rodzinne. Po południu, gdy byliśmy już po przerwie i wróciliśmy na patrol, zaczęliśmy rozmawiać.
- Jak samopoczucie? - zapytał.
- Dobrze.
- Strata dziecka zawsze boli.
- O czym ty mówisz?
- Natalia, oboje dobrze wiemy o czym mówię. - spojrzał w moim kierunku.
Przecież wiem, że poroniłaś.
- Słuchaj, to nie jest twoja sprawa. - powiedziałam stanowczo.
- Ale Marka chyba już tak. Chociaż czekaj...
Przecież to nie było jego dziecko, prawda?
- Krzysiek, zajmij się swoim życiem. - byłam wkurzona na gadanie Zapały. Zastanawiałam się od kogo wie. Miłosz nie miał powodu by mówić komukolwiek, a Ida... Ufałam jej. Nie wiedziałam skąd Krzysiek ma takie informacje, ale liczyłam na to, że zachowa to dla siebie. Starałam się nie pokazywać, że wyprowadził mnie z równowagi.
Dostaliśmy wezwanie i liczyłam, że temat mojego zdrowia i życia prywatnego już więcej nie powróci.
Wieczorem
Szłam zamyślona przez korytarz. Cieszyłam się, że to już koniec mojej służby z Krzyśkiem. Miałam nadzieję, że już nie będę musiała z nim więcej pracować. Był dobrym gliną, ale wstrętnym człowiekiem.
- Natalka! - zawołał mnie Marek. Po chwili odwróciłam się. Podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek.
Kochanie, o czym tak myślisz? Wolałem cię już od chwili, a ty w ogóle nie reagowałaś.
- Wiesz, mieliśmy dzisiaj trudną sprawę i trochę mi to wszystko siedzi w głowie. A ty już wracasz do domu?
- Tak. Poczekam na ciebie przed komendą. - powiedział Marek.
- Dzięki. Przebiorę się i zaraz będę. - lekko się uśmiechnęłam. Weszłam do prewencyjnego.
- Dokończ za mnie raporty. Ja się śpieszę. - powiedział do mnie Krzysiek.
- To nadrobisz je rano.
- Chyba nie zrozumiałaś. Mają być skończone dzisiaj.
- Wiesz, że mam to gdzieś?
- To zmień nastawienie. Marek czeka przed komendą, tak? Znajdę chwilę, żeby z nim pogadać.
- Czego ty chcesz? - podeszłam do niego.
- Żebyś przestała być taką pewną siebie hipokrytką.
Trzeba było nie wpieprzać się w mój związek z Emilką. Myślisz, że nie wiem u kogo szukała porady? Raporty. - wskazał na biurko i wyszedł. Myślałam, że zwariuję.
- Niech cię szlag. - powiedziałam. Napisałam Markowi sms-a, że muszę zostać jeszcze pół godziny i zajęłam się raportami Krzyśka. Nie miałam innego wyjścia. Przecież nie chciałam, żeby mój facet poznał prawdę. Nadal jednak zastanawiałam się skąd Zapała wie tyle o moim życiu.

Krok od przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz