Natalia POV
- To kiedy wracasz w Góry? - zapytałam.
- Chodź. - pociągnął mnie za rękę.
- Ale dokąd?
- Po prostu chodź. - powiedział. Ja naprawdę nie miałam ochoty na żadne spacery. Chciałam po prostu wrócić do domu, ale Góral się uparł. Poszłam za nim.
Powiesz mi w końcu gdzie i po co właściwie idziemy?
- Zaraz zobaczysz. - po chwili już wiedziałam dokąd zmierzamy, tylko nie rozumiałam po co. Po chwili byliśmy na miejscu, a dokładnie na dachu.
- Przyznaję, że mam trochę gorszy czas, ale nie mam zamiaru skakać. - zaśmiał się.
Powiesz mi po co tutaj przyszliśmy?
- Chciałem pokazać ci jedyny widok z góry jaki będę oglądał w najbliższym czasie.
- Nie rozumiem.
- Po tym co mi dzisiaj powiedziałaś...Dużo o tym wszystkim myślałem i postanowiłem, że zostaję.
- Miłosz, nie zrozum mnie źle. Cieszę się, że chcesz zostać, ale ja nie chcę, żebyś to robił tylko dlatego, bo...
-Natalia, nie zostawię cię z tym samej. Wiem, że masz Marka i on o ciebie zadba, ale akurat o tej sprawie nie możesz z nim pogadać. - akurat tutaj miał rację.
- A co z twoimi planami?
- We Wrocławiu przecież nie jest tak źle. - lekko się uśmiechnął.
- Dziękuję.- przytuliłam go. Cieszyłam się, że mój partner zostaje. Naprawdę był świetnym kumplem i miałam w nim pełne wsparcie. To fakt, że z Markiem niestety nie mogłam porozmawiać na temat powodu mojej ostatniej wizyty w szpitalu.
- Chcę, żebyś przynajmniej teraz mogła na mnie liczyć.
- Doceniam to...
Chyba pojadę jutro do Filipa i Mileny. Chciałabym ich zobaczyć i zawieźć kilka rzeczy. Pojedziesz ze mną?
- Jasne. Szkoda, że właśni rodzice nie przejmują się nimi tak jak ty.
- Widziałam, że ty też się tym przejąłeś.
- Pomyślałem wtedy, że nigdy nie uderzyłbym własnego dziecka.
- Będziesz kiedyś świetnym ojcem. Wiem to. - położyłam rękę na jego plecach. Staliśmy w ciszy i patrzyliśmy na oświetlony Wrocław.3 tygodnie później
Czułam się już lepiej. Miałam za sobą jeszcze kilka rozmów z Idą, które rzeczywiście pomogły mi stanąć na nogi. Marek nadal o niczym nie wiedział i chciałam, żeby tak już pozostało. Tym bardziej, że dzisiaj odbędzie się sprawa w sądzie dotycząca praw do opieki nad Igorem.
Liczyłam, że już pierwsza rozprawa będzie decydująca.W sądzie.
Natalia POV
- Uważam, że Marek Korwicki lepiej sprawuje opiekę nad synem.
- Bzdura! To kochanka mojego męża. Ona nie jest wiarygodnym świadkiem. - mówiła Iza.
- Przyznaję, że byłam partnerką Marka, ale od kilku miesięcy nie jesteśmy razem. Łączą nas jedynie relacje zawodowe. Pani Izabela rzadko poświęcała synowi swój czas. Poza tym Igor ma zdecydowanie lepsze relacje z ojcem.
- Tylko, że przez ojca był porwany i prawie zabity!
- Wysoki Sądzie, sprawa porwania Igora była prowadzona m.in. przeze mnie. Do zdarzenia doszło pod opieką nauczycielki, a nie ojca. Nie był on winien zaniedbania, lecz opiekunka.
Winny był brat mężczyzny, którego kilka lat temu zatrzymał Marek Korwicki. Co więcej, ojciec Igora czynnie uczestniczył w poszukiwaniach syna. - składając zeznania widziałam zdenerwowanie Izy. Sądziła pewnie, że po naszym rozstaniu z Markiem, będę zeznawać na jego niekorzyść. Po dwóch godzinach zapadła decyzja.
- Igor zostaje ze mną!
- Gratulacje! Mówiłam, że ci się uda.
- Natalia, dziękuję. Gdyby nie ty...
- Marek, podziękuj sobie. To ty przez te wszystkie lata tak dobrze zajmowałeś się Igorem, że teraz bez problemu dostałeś opiekę nad nim. Cieszę się, że młody zostaje z tobą. - uśmiechnęłam się.
- Jedziemy to świętować?
- Jaki masz plan? - zapytałam wychodząc z sądu.
- To zależy.
- Od czego?
- Od tego czy jesteśmy znów razem.
- Przecież wiesz.
- Mówiłaś, że powiesz mi po rozprawie.
- Te dwa miesiące były okropne, ale upewniłam się, że chcę spróbować.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę. - uśmiechnął się.
- Ale pocałunek to już z dala od sądu, okay?
- Okay. - pocałował mnie w policzek.
- Dobra, tym razem ci daruję. Jedziemy po Igora?
- Tak. W końcu chcę mu trochę wynagrodzić ostatni stres. Wiesz... rozmowy z psychologiem, sędzią... To jeszcze dzieciak, a musiał z obcymi ludźmi rozmawiać o tym jak jest w domu i czy wolałby być ze mną czy z Izą.
- Rozumiem to. Jedźmy po niego i zabierzmy go może do tego parku rozrywki, co?
- Natalia, wiesz jakie są kolejki, żeby zdobyć bilet na ostatnią chwilę?
- Wiem, dlatego kupiłam je wcześniej. - uśmiechnęłam się.
- Skąd wiedziałaś, że wygram rozprawę?
- Intuicja.
- O wszystkim pomyślałaś. Dziękuję. - objął mnie ramieniem po czym poszliśmy do samochodu.
- Natalia...
- Tak?
- Kocham cię. - Marek mnie pocałował. Brakowało mi go i to bardzo. Odwzajemniłam pocałunek.
- Miało być z dala od sądu. - podniosłam brew i lekko się uśmiechnęłam.
- Zbyt długo na to czekałem.
- Dlatego ci wybaczam. Kochanie, jedźmy już stąd.
- Już nie „Korwicki" ?
- Awansowałeś.- uśmiechnęłam się. Pojechaliśmy odebrać Igora od opiekunki, po czym udaliśmy się do parku rozrywki. Młody ucieszył się, że zostanie z Markiem. Martwił się tylko, że mama będzie na niego zła. Wytłumaczyliśmy mu jednak, że Iza nadal bardzo go kocha i szanuje jego decyzję oraz, że będzie go odwiedzać tak często jak to możliwe.Kilka dni później.
Odkąd wróciliśmy do siebie z Markiem, czuję, że powoli wszystko zaczyna się układać. Planujemy wyjechać w trójkę w jakieś spokojne miejsce.
Igor jest jednym z najgrzeczniejszych i najzabawniejszych dzieciaków jakiego znam i cieszę się, że traktuje mnie jak rodzinę.
W pracy nadal mogłam współpracować z Miłoszem. Dzisiaj jednak z powodów rodzinnych wziął wolne. Miałam wyjątkowo jeździć z Krzyśkiem. Pracowało nam się bez większych problemów. Interwencje nie były zbytnio skomplikowane. Typowe bójki i ludzie tracący czas na kłótnie rodzinne. Po południu, gdy byliśmy już po przerwie i wróciliśmy na patrol, zaczęliśmy rozmawiać.
- Jak samopoczucie? - zapytał.
- Dobrze.
- Strata dziecka zawsze boli.
- O czym ty mówisz?
- Natalia, oboje dobrze wiemy o czym mówię. - spojrzał w moim kierunku.
Przecież wiem, że poroniłaś.
- Słuchaj, to nie jest twoja sprawa. - powiedziałam stanowczo.
- Ale Marka chyba już tak. Chociaż czekaj...
Przecież to nie było jego dziecko, prawda?
- Krzysiek, zajmij się swoim życiem. - byłam wkurzona na gadanie Zapały. Zastanawiałam się od kogo wie. Miłosz nie miał powodu by mówić komukolwiek, a Ida... Ufałam jej. Nie wiedziałam skąd Krzysiek ma takie informacje, ale liczyłam na to, że zachowa to dla siebie. Starałam się nie pokazywać, że wyprowadził mnie z równowagi.
Dostaliśmy wezwanie i liczyłam, że temat mojego zdrowia i życia prywatnego już więcej nie powróci.
Wieczorem
Szłam zamyślona przez korytarz. Cieszyłam się, że to już koniec mojej służby z Krzyśkiem. Miałam nadzieję, że już nie będę musiała z nim więcej pracować. Był dobrym gliną, ale wstrętnym człowiekiem.
- Natalka! - zawołał mnie Marek. Po chwili odwróciłam się. Podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek.
Kochanie, o czym tak myślisz? Wolałem cię już od chwili, a ty w ogóle nie reagowałaś.
- Wiesz, mieliśmy dzisiaj trudną sprawę i trochę mi to wszystko siedzi w głowie. A ty już wracasz do domu?
- Tak. Poczekam na ciebie przed komendą. - powiedział Marek.
- Dzięki. Przebiorę się i zaraz będę. - lekko się uśmiechnęłam. Weszłam do prewencyjnego.
- Dokończ za mnie raporty. Ja się śpieszę. - powiedział do mnie Krzysiek.
- To nadrobisz je rano.
- Chyba nie zrozumiałaś. Mają być skończone dzisiaj.
- Wiesz, że mam to gdzieś?
- To zmień nastawienie. Marek czeka przed komendą, tak? Znajdę chwilę, żeby z nim pogadać.
- Czego ty chcesz? - podeszłam do niego.
- Żebyś przestała być taką pewną siebie hipokrytką.
Trzeba było nie wpieprzać się w mój związek z Emilką. Myślisz, że nie wiem u kogo szukała porady? Raporty. - wskazał na biurko i wyszedł. Myślałam, że zwariuję.
- Niech cię szlag. - powiedziałam. Napisałam Markowi sms-a, że muszę zostać jeszcze pół godziny i zajęłam się raportami Krzyśka. Nie miałam innego wyjścia. Przecież nie chciałam, żeby mój facet poznał prawdę. Nadal jednak zastanawiałam się skąd Zapała wie tyle o moim życiu.
CZYTASZ
Krok od przeznaczenia
FanfictionA gdyby tak zacząć od nowa? Tylko czy można uciec od przeszłości? Jak wiele można znieść, by chronić innych? Dlaczego pragniemy miłości, skoro często wiąże się ona z bólem?