42.

254 13 1
                                    

Kilka godzin później
Natalia POV
Weszłam do prewencyjnego z bukietem kwiatów.
- Piękne kwiaty. Marek się postarał. - usłyszałam za sobą.
- To nie od niego. - było mi przykro, że to nie on był nadawcą tego bukiety.
- Nowy adorator? - dopytywał Miłosz.
- Możesz zająć się sobą? - zapytałam ostro.
- Dobra, już o nic nie pytam. - powiedział, a mi zrobiło mi się trochę głupio.
- Przepraszam. Po prostu... Mam gorszy czas. A kwiaty są od Dawida. Może go pamiętasz. To ten chłopak, który zaatakował mnie ponad rok temu.
- Tak, pamiętam. Wtedy w sumie się poznaliśmy.
- Sprawiał sporo problemów rodzicom. Wplątywał się w bójki, wymuszał pieniądze od innych, kradł...
- I przyszedł do ciebie z kwiatami?
- Tak. Chciał mi podziękować, za to, że go tak tępiłam i straszyłam poprawczakiem. Jego dawny kumpel z grupy z którą wtedy się zadawał właśnie siedzi w areszcie za usiłowanie zabójstwa. Mówił, że jest mi wdzięczny i to dzięki mnie ogarnął się w porę, bo teraz pewnie byłby na miejscu tego znajomego.
- Widzisz jaki masz wpływ na ludzi?
- Tak... - położyłam kwiaty i usiadłam za biurkiem. Sprawdziłam czy w międzyczasie dzwonił lub pisał do mnie Marek. Niestety nie było śladu po jakiejkolwiek wiadomości.
- Może jedźmy z powrotem na patrol?
- Już? Nie chcesz jeszcze odpocząć?
- Nie. Chcę się czymś zająć. - liczyłam na to, że na korytarzu spotkam mojego faceta. Wyszliśmy z pokoju i udaliśmy się do radiowozu. Minęliśmy Jacka.
- Jacek, widziałeś może gdzieś Marka?
- Wiesz co, od razu jak przyszedł miałem wezwanie dla niego i Leny, więc jest już na patrolu. Swoją drogą lepiej, gdy macie dyżury w tym samym czasie.
- Czemu?
- Bo przychodzicie razem i się nie spóźnia. Pilnuj go, bo kiedyś w ogóle zapomni przyjść do roboty.
- Jasne. Przypilnuję. - lekko się uśmiechnęłam. Byłam zdziwiona faktem, że mój facet był niepunktualny. To by oznaczało, że rzeczywiście wrócił do domu i siedział z Izą. Nie chciałam już jednak o tym myśleć i pojechałam na patrol.

Wieczorem
Wracałam właśnie od Jacka i szłam do prewencyjnego.
Spotkałam Marka w socjalnym.
- Słyszałam, że dzisiaj się spóźniłeś. Nie zdarzało ci się to ostatnio.
- Straciłem rachubę czasu. - odpowiedział Marek popijając kawę.
- Z Izą?
- Natalia, przestań. Masz jakąś obsesję.
- Ja? To ty ciągle skaczesz koło niej. Ona już doskonale sama dałaby sobie radę.
- Jest matką mojego syna.
- I to ma być jedyny argument tłumaczący dlaczego ciągle u nas mieszka? Przecież podobno ma tylu znajomych.
- Oni często są poza Wrocławiem. Nie miałby kto jej pomóc, gdyby czegoś potrzebowała.
- No tak, bo przecież ciebie by tam nie było.
- Natalia, kocham cię, ale przesadzasz. Więcej zaufania.
- Tobie ufam, ale nie jej.- powiedziałam.
- To co? Mam z nią nie gadać, traktować jak obcego człowieka?
- Po prostu powiedz jej, żeby się wyprowadziła.
- Kochanie, nie mogę. Jeszcze kilka dni i sama się wyprowadzi.
- Okay. Więc przez te kilka dni ja zamieszkam gdzie indziej.
- Zachowujesz się jak dziecko. - naprawdę mnie wkurzył swoim gadaniem.
- Nie, zachowuję jak trzeźwo myśląca osoba. Serio jej zdanie jest dla ciebie ważniejsze od tego co ja myślę?
- Oczywiście, że nie. Spróbuj mnie zrozumieć.
- Próbuję, ale ciebie nie da się zrozumieć. Ciągle jest między nami, a tobie w ogóle to nie przeszkadza.
- Więc może lepiej będzie jak zrobimy sobie przerwę. - odstawił kubek i wyszedł. Stałam przez chwilę w miejscu, a następnie poszłam do prewencyjnego. Na szczęście mogłam tam posiedzieć sama.
Kilka minut później przyszedł Miłosz.
- Podwieźć cię do domu?
- Nie...Chyba wezmę nocną zmianę.
- Za kogo? Jacek o niczym nie mówił.
- Po prostu nie mam ochoty wracać do domu.
- Ej, co jest? Pokłóciliście się?
- Odkąd zamieszkała u nas Iza, po tym wypadku, non się kłócimy.
- Jeszcze się nie wyprowadziła?
- Nie. I Marek nie widzi żadnego problemu. Ciągle słyszę, że to przecież matka jego syna. Wiesz jak się wtedy czuję? Jakbym to ja była nieproszonym gościem, który przeszkadza im w naprawianiu rodziny. - chwilę milczeliśmy.
- Zbieraj się.
- Nie. Serio zostanę.
- Idziemy na drinka. Wyluzujemy się po robocie i może przy okazji wymyślimy jakiś sposób na Izę. Tamara i tak jest z młodym u rodziny, więc mam czas.
- Dzięki. Jesteś serio spoko kumplem. - poszłam się przebrać po czym wróciłam po plecak. Gdy wychodziłam z komendy minęłam Marka. Nawet na mnie nie spojrzał. Było mi cholernie przykro, bo bałam się, że właśnie rozpada się mój związek. Odkąd jesteśmy razem, nigdy nie był taki obojętny jak dzisiaj.

Kilka godzin później
- A pamiętasz ten wyjazd? - śmiałam się i piłam kolejnego drinka.
- Nie przypominaj. - śmiał się mój parter z pracy.
- Okay. Ja już kompletnie i absolutnie nic nie mówię. - ciągle się śmiałam.
- Natalia, chyba już wystarczy. - zabrał mi kieliszek.
- Ostatni. Obiecuję. - wzięłam z powrotem mojego drinka i go dopiłam.
Ja już mogę iść. - wstałam, ale zachwiałam się i omal nie straciłam równowagi. Przytrzymałam się blatu.
Okay, chyba rzeczywiście troszeczkę przesadziłam.
- Chodź, bo zaraz tu padniemy. - dopił swojego drinka i poszliśmy do taksówki.
Po około 30 minutach byliśmy na miejscu. Ciągle śmialiśmy się i gadaliśmy.
- Otwieraj.
- Czekaj, czekaj.
- Dawaj klucze.
- Nie mam.
- No nie żartuj. - Miłosz wyciągnął klucze.
- Mam!
- Ci.... - położyłam palec na ustach.
Bo sąsiedzi pomyślą, że policjanci są pijani. - weszliśmy do środka. Miłosz rzucił klucze. Ja wyciągnęłam telefon, żeby sprawdzić czy nie kontaktował się ze mną Marek. Niestety nie było żadnej wiadomości i nieodebranych telefonów. Schowałam komórkę. Dobry humor momentalnie mnie opuścił.
Oparłam się o ścianę.
- Co jest?
- No właśnie nic. - spuściłam głowę.
- Jutro pogadacie. Nie martw się. - spojrzałam na niego. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy po czym sama nie wiem dlaczego pocałowałam Miłosza. Odwzajemnił pocałunek.
Ciągle się całując, ściągnęłam bluzę mojego przyjaciela. On nie był mi dłużny.
Po chwili wziął mnie na ręce i poszliśmy do sypialni.

Rano
Obudziłam się z okropnym bólem głowy.  Spojrzałam na telefon, żeby sprawdzić która jest godzina. Było kilka minut po 8. Na szczęście dzisiaj miałam nocny patrol, więc nie musiałam się bać, że się spóźnię do pracy. Zobaczyłam śpiącego obok mnie partnera z pracy i dotarło do mnie jaką głupotę zrobiłam. Mam słabą głowę i nie potrzebuję dużo alkoholu, ale wiedziałam, że przesadziłam i nic mnie nie usprawiedliwia. Szybko zabrałam swoje rzeczy i po chwili wyszłam z mieszkania.
Próbowałam zebrać myśli. Zrobiłam coś okropnego. To było nie fair wobec Marka, Tamary, a nawet Miłosza. Miałam nadzieję, że chociaż on nie będzie pamiętał tego co się wczoraj stało. Nie wiedziałam co mam robić i gdzie się podziać. Postanowiłam pojechać do Matyldy.
1,5 godziny później.
- Siostra? Hej. Nie mówiłaś, że przyjedziesz.
- Wyszło spontanicznie.
- Wchodź. Nie chcę być niemiła, ale nie wyglądasz najlepiej. - weszłam do domu mojej siostry.
- Wiem, Matylda. A czuję się jeszcze gorzej niż wyglądam.
- Siadaj i opowiadaj co się stało.
- Zrobiłam największą głupotę w życiu.
- To znaczy?
- Zdradziłam Marka.
- Co takiego? Ty? Nie wierzę.
- Też nie chcę w to wierzyć. - oparłam ręce o stół i złapałam się za głowę.
- Ale... dlaczego? To przez jego byłą? Chciałaś się zemścić czy co?
- Wiesz, że ostatnio ciągle się kłócimy. Wczoraj też. Nie chciałam wracać do domu. Kumpel z pracy zaprosił mnie na drinka i... zdecydowanie za dużo wypiłam.
- Nati, przecież to kompletnie do ciebie nie pasuje. Pamiętasz cokolwiek? Jesteś pewna, że on nie wykorzystał po prostu sytuacji?
- Niestety tego akurat jestem pewna. Boże jak ja spojrzę Markowi w oczy...
- Siostra, spokojnie. Przecież nie musisz mu mówić. Ja bym Wiktorowi nie powiedziała.
- O czym? - wszedł do kuchni z Laurą na rękach.
Hej, Natalia.
- Hej.
- Babskie sprawy. Nie interesuj się. - mrugnęła do niego.
Siostra, a może zostaniesz dzisiaj u nas? Zadzwoń, że źle się czujesz czy coś.
- Nie będę wam przeszkadzać?
- No co ty. Poza tym będziemy mieć darmową opiekunkę. - lekko się uśmiechnęłam. Matylda miała rację. Sama nie czułam się na siłach, żeby dzisiaj stawić się w pracy. Na szczęście Jacek nie robił większych problemów i darował mi ten dzień. Poszłam się ogarnąć. Matylda pożyczyła mi jakieś swoje ubrania. Pomogłam jej zajmować się Laurą.
- A jak ty się czujesz? Już macie wszystko gotowe?
- Tak. Jeszcze tylko chcę zobaczyć dekoracje jakie będziemy mieć sali, ale wszystko mamy ustalone. Jestem szczęśliwa. Wiesz, że przecież nie planowałam dziecka, a Wiktora nie traktowałam na serio, ale jakoś samo tak wyszło.
- Kto by pomyślał. Moja siostra ustatkowała się wcześniej ode mnie.
- Po prostu wyszalałam się wcześniej niż ty. Zobaczysz, że wam też się wszystko ułoży. W końcu Iza się wyprowadzi, a ty zapomnisz o tej zdradzie.
- Matylda, to tak nie działa.
- Ale na ślub przyjdziecie razem, tak?
- O ile do tego czasu Marek mnie nie zabije za to co zrobiłam. - zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na ekran.
- Marek? - zapytała.

To już koniec? Co powinna zrobić Natalia?
Dajcie znać co sądzicie.

Krok od przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz