57.

293 13 2
                                    

Kolejnego dnia
Natalia POV
Starałam się nie myśleć o wczorajszej sytuacji z rodzicami Marka. Mogli mnie nie lubić, choć oczywiście wolałabym, żeby dali mi przynajmniej szansę, a nie z góry skreślali, ale chciałam, żeby przynajmniej mnie zaakceptowali. Czułam, że Marek może mieć podobne przeboje z moją matką, ale dopóki mamy siebie i możemy na siebie liczyć, to zdanie innych średnio mnie interesuje. Cholernie nie chciało mi się iść do roboty, ale nie miałam wyjścia. Siedziałam na łóżku, kiedy poczułam, że Marek mnie obejmuje.
- Już nie śpisz?
- Nie. - pocałował mnie w szyję.
- Wiesz, że muszę iść do pracy?
- Wiem, kochanie. - znów mnie pocałował.
- I dlatego mi utrudniasz? - odwróciłam się przodem do niego.
- Nie utrudniam. Po prostu przepraszam cię.
- Przepraszasz? Za co?
- Za wczoraj. Głupio wyszło. - trzymał mnie za rękę.
- Fakt, ale to nie była twoja wina. - pocałowałam go w policzek.
- Pogadam jeszcze z nimi. Nie chcę, żeby sprawiali ci przykrości.
- Okay, było mi przykro, ale... Dla mnie to ty jesteś najważniejszy, a reszta? Jeszcze się taki nie urodził co by wszystkim dogodził.
- Między innymi za to cię kocham. Jesteś taka...wyrozumiała.
- Ale nie dla wszystkich. - lekko się uśmiechnęłam.
- Praca to co innego. Tam możesz być wredna. - uśmiechnął się.
- Nie wredna tylko stanowcza. - wstałam.
- Odwiozę cię do pracy.
- Wiesz, że musisz jeszcze odpoczywać? Pojadę sama i podwiozę Igora do szkoły.
- Siedzenie i kierowanie autem to nie jest jakiś wyczyn. Bez dyskusji. - wstał.
Widzisz? Też potrafię być stanowczy. - objął mnie w pasie i zaczął całować.
- Przestań. - zaczęłam się śmiać.
Muszę iść się ogarnąć. - pocałowałam go w policzek.
- Jakieś plany po pracy?
- Idziemy na mecz z młodym.
- Racja. A co powiesz na weekend we dwoje?
- Ja mówię tak, Witacki mówi nie.
- Znowu masz dyżur?
- Taka praca, kochanie.
- Który to dyżur w tym miesiącu? Tylko szczerze.
- Trzeci, ale za to mam nadzieję, że w przyszłym będę mieć trochę więcej luzu.
- Oby. Bo inaczej to ja pogadam z Witackim.
- Możemy narzekać na wiele spraw w robocie, ale akurat szefa mamy dobrego.
- Niby tak. Zawsze przymykał oko na moje spóźnienia. Nie to co inni. - spojrzał na mnie.
- Dalej mi to wypominasz?
- Wzbudzam poczucie winy.
- No i ci się udało. - udawałam obrażoną.
- Kotek... - objął mnie w pasie.
- Spokojnie, nie gniewam się, ale teraz serio muszę się zbierać, bo inaczej sama się spóźnię. - Marek mnie pocałował.
- Przeprosiny przyjęte?
- Przyjęte. - lekko się uśmiechnęłam i zaczęłam szukać ubrań.

Po południu
Patrol był spokojny. Liczyłam, że tak zostanie. Dostaliśmy jednak wezwanie do liceum i tam okazało się, że sprawa jest poważna. W internecie modny jest jakiś nowy challenge. Już dawno zaczęłam za tym nadążać. Coraz nowsze zadania, których często nie rozumiem albo po prostu nie chcę zrozumieć. Dzieciaki znajdują sobie idoli, lub też same wymyślają zadania, które stają się coraz bardziej niebezpieczne, a to wszystko tylko po to, żeby zaimponować rówieśnikom.
Na miejscu okazało się, że jeden z chłopców ośmieszał drugiego i nagrywał to.
- Słuchaj, ciebie to jeszcze bawi?
- Jest frajerem i sam jest sobie winien.
- Gdzie on jest?
- Skąd mam to wiedzieć? Pewnie płacze u mamusi. - śmiał się. Miłosz złapał go za kołnierz i postawił pod ścianą.
Miłek, spokojnie. - starałam się go uspokoić, choć sama byłam blisko utraty kontroli nad sobą.
- No, Miłek, słuchaj koleżanki, bo skarga wleci.
- Słuchaj, gówniarzu, albo nam mówisz, gdzie znajdziemy Piotrka albo...
- Albo co? Do więzienia mnie wsadzisz? Już się boję.
- Do więzienia? Dobry pomysł. - skułam go.
- Co robisz, wariatko?!
- Obraza funkcjonariusza na służbie? Jeszcze chcesz sobie dołożyć jakieś zarzuty czy się uspokoisz?
- Nie macie prawa! - krzyczał chłopak.
- Mamy większe prawa niż ty. To była obrona konieczna, prawda, Góral?
- Sam widziałem. - potwierdził.
- Popieprzeni jesteście.
- Módl się lepiej, żeby Piotrek znalazł się cały i zdrowy. Teraz to ty poczekasz na mamusię. Na komisariacie. - zawieźliśmy go na bazę, gdzie przekazaliśmy również telefon Klarze. Materiały, które na nim się znajdowały były wstrząsające. Widać było, że zaginiony chłopak robił głupie zadania, bo myślał, że się przypodoba nowym znajomym ze szkoły. Liczyłam, że szybko go znajdziemy i nie zrobił nic głupiego. Klara ustaliła jednak, że w ostatnim czasie takiego typu challange obejmował te same zadanie, które wykonywane były w tej samej kolejności. Wychodziło na to, że ostatnim z nich było siedzenie w głębi lasu przynajmniej przez dobę.
Chłopak zaginął dzień wcześniej, więc musieliśmy się pospieszyć. Noce były bardzo chłodne, a wycieńczony Piotrek mógł być w poważnym stanie. Natychmiast zaczęliśmy go szukać razem z innymi patrolami. Myśleliśmy o miejscu, w którym mógł się schować. Miałam też nadzieję, że niczego sobie nie zrobił. Napisałam tylko wiadomość Markowi, że nie wiem kiedy wrócę do domu. Powoli zaczął się robić zmrok, ale poszukiwania nadal trwały. Po kolejnej godzinie udało nam się odnaleźć chłopaka, ale był w naprawdę ciężkim stanie. Oprócz wychłodzenia, miał świeże ślady na rękach świadczyły o tym, że próbował popełnić samobójstwo. Przybyli na miejsce ratownicy powiedzieli jedynie, że zrobią co w ich mocy, żeby go uratować. Ta sprawa poważnie utkwiła mi w głowie i robiąc raport sporo o tym myślałam. Miałam nadzieję, że Igora ominą takie sytuacje i nigdy nie będzie miał takich problemów.
- Dalej o tym myślisz? - zapytał Miłosz.
- Tak... Młody chłopak...
- Oby z tego wyszedł. - siedzieliśmy w ciszy, aż do pokoju wpadł Jacek. Domyśliłam się, że ma nowe informacje o stanie znalezionego chłopaka.
- Lekarzom udało się go uratować. Jego stan jest nadal ciężki, ale stabilny i prawdopodobnie najgorsze ma za sobą.
- Dzięki Bogu... - odetchnęłam z ulgą.
- Naprawdę wykonaliście dobrą robotę. Jedźcie do domów i odpocznijcie. - Jacek wyszedł.
- Przynajmniej jedna dobra wiadomość.
- To prawda. Przebiorę się i jedziemy, co? Podwiozę cię.
- Skąd wiesz, że nie przyjechałem samochodem? - zapytał mój zdziwiony partner.
- Miłosz, zapomniałeś chyba gdzie ja pracuję. - mrugnęłam do niego i wyszłam z prewencyjnego.
Po niecałej godzinie byłam w domu.
- Czemu tak późno?
- Trudna sprawa. Zaginiony chłopak. Na szczęście udało nam się go znaleźć, ale nie było łatwo.
A gdzie Igor?
- Oszukałaś mnie. - wyszedł z pokoju.
- Igor, co to za ton? Mówiłem ci, że ciocia musiała zostać w pracy.
- Miała iść z nami.
- Igor, naprawdę nie mogłam się wyrwać. Wiesz, że w innym przypadku...
- Zawsze mówicie tylko o pracy. Najpierw tata, teraz ty. Nigdy oboje nie macie dla mnie czasu!
- Igor, uspokój się. - powiedział stanowczo Marek.
- Posłuchaj. - podeszłam do Igora.
Zaginął chłopak trochę starszy od ciebie. Rodzice bardzo się o niego martwili. Naprawdę musiałam go znaleźć. Był w środku lasu. Sam, ranny... Gdybym wyszła wcześniej z pracy, a razem ze mną inni koledzy, to ten chłopak mógł nie przeżyć... - widziałam, że Igorowi zrobiło się trochę głupio i poszedł do swojego pokoju.
Może przesadziłam mówiąc mu o tym?
- Nie sądzę. Chyba dobrze, że go uświadomiłaś, dlaczego nie mogłaś wyjść z pracy.
- To był naprawdę ciężki dzień.
- Zaraz podam ci kolację, okay?
- Okay. - umyłam ręce i usiadłam w kuchni. Po chwili poczułam jak ktoś masuje moje ramiona.
Tego potrzebowałam... A jak było na meczu?
- Oprócz zawiedzionego Igora było okay. Udało mu się nawet pogadać z piłkarzami.
- Obiecuję, że następnym razem pójdziemy albo wyjedziemy gdzieś w trójkę.
- Skarbie, wiem o tym. Zobaczysz, że Igorowi do rana przejdzie.
- Oby. No nie chcę, żeby się wkurzał, ale wiesz jaką nieprzewidywalną mamy pracę.
- Wiem, dlatego jeszcze ja z nim na spokojnie pogadam.
- Dzięki. - Marek pocałował mnie, a ja liczyłam na to, że rzeczywiście uda mi się porozumieć z Igorem.

No i wleciał nowy rozdział :)

Krok od przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz