31.

320 8 1
                                    

Kolejnego dnia
Na komendzie.
Natalia POV
- Moja głowa...
- Przecież nie byłaś pijana.
- Nie, ale wiesz, że zazwyczaj nie piję i zawsze kończy się to dla mnie tak samo.
- Oj... - Marek podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło.
Będziesz mieć nauczkę na przyszłość.
- Dzięki, kochanie. Dobra rada nie jest zła.
- Zawsze do usług. Zbieramy się na odprawę?
- Jasne. - podał mi rękę.
Daleko mnie tak nie zaprowadzisz. - powiedziałam i podałam mu dłoń.
- Dalej niż ci się wydaje. - trzymaliśmy się za ręce i patrzyliśmy sobie w oczy. Usłyszeliśmy, że ktoś przechodzi obok pokoju i natychmiast odsunęliśmy się od siebie. Dosłownie sekundę później rzeczywiście drzwi otworzył Jacek.
- Co jest?
- Okradziony zbieracz antyków. Ktoś włamał się do jego mieszkania. Podjedźcie do niego. Różańska 9.
- Jasne, już tam jedziemy.
- Natalia, wszystko okay? Jakaś blada jesteś.
- Wszystko gra. - lekko się uśmiechnęłam. Jacek pożegnał się z nami i wyszedł. Marek stanął przede mną i zaczął mi się przyglądać.
Co?
- Rzeczywiście jesteś blada.
- Bo bałam się, że Jacek coś zauważy.
- Spokojnie. Nie zdradziliśmy się. - mrugnął do mnie. Zabraliśmy swoje rzeczy i pojechaliśmy na miejsce interwencji. Klara już tam była i zabezpieczała ślady.
- Dzień dobry. Aspirant sztabowa Mróz , aspirant sztabowy Korwicki, Komenda Miejska Policji. To pana okradziono?
- Tak. Jan Morwiński. - przedstawił się.
- Proszę powiedzieć co panu zginęło.
- Niestety wszystkie najrzadsze eksponaty. Zbierałem je latami. Spisałem wszystkie rzeczy, które skradziono. - podał mi kartkę.
-Kogoś pan podejrzewa? Może z kimś się pan ostatnio pokłócił?
- Nie, nie mam wrogów. Staram się z każdym żyć w dobrych relacjach.
- To musiał być ktoś kto znał się na tych antykach. - powiedział Marek.
- Dokładniej facet. Jeśli chodzi o militaria to bardziej domena mężczyzn, a rzeczy związane z II wojną światową również zginęły. - powiedziała Klara ciagle patrząc na Marka.
- Masz rację.
- Gość zostawił ślady, więc raczej nie powinniśmy mieć problemu, żeby go namierzyć. Poza tym pewnie będzie chciał to szybko sprzedać w lombardzie albo w internecie.
- Świetna robota. - pochwalił Klarę.
- Dzięki. - uśmiechnęła się do Marka.
- Poproszę pana o dowód. - powiedziałam do okradzionego mężczyzny.
Po załatwieniu sprawy udaliśmy się do okolicznych lombardów. Niestety nigdzie nie natrafiliśmy na skradzione rzeczy.
Pojechaliśmy na komendę, żeby poszukać ogłoszeń w internecie i przy okazji dowiedzieć się od Jacka, czy odciski palców zostawione na miejscu należały do kogoś kogo mieliśmy już w bazie.
- Hej. I co z tymi odciskami?
- Ślepy trop. A wasza przejażdżka po lombardach?
- Też. Myślę, że skoro ten gość wiedział, które przedmioty będą najwięcej warte, nie jest tak głupi, żeby sprzedawać je w internecie albo w lombardzie. Raczej ma na to jakiegoś kupca. Przecież wie, że będziemy go szukać. - powiedziałam.
- Fakt, ale kto mógłby się jeszcze znać na tych antykach?
- Facet pracuje na uniwersytecie, tak? Może tam po prostu mówił o swojej kolekcji i o tym jaka jest wartościowa.
- Wątpię, ale sprawdźcie to. Każdy trop może być dobry.
- To wracamy. - razem z Markiem wróciliśmy do pana Jana.
- Komu pan mówił o swojej kolekcji?
- Nikomu. Wiedział o niej tylko mój wnuk. Poszedł w moje ślady i studiuje nawet na uczelni na której wykładam.
- A co studiuje?
- Historię. - spojrzeliśmy na siebie z Markiem. Wszystko do siebie pasowało. Wnuk pana Jana wiedział o zbiorach dziadka, znał się na tym i prawdopodobnie dobrze wiedział komu może sprzedać te rzeczy.
- A gdzie go możemy znaleźć?
- Dajcie sobie spokój. To nie on.
- Proszę nie utrudniać i podać nam jego adres. Musimy sprawdzić wszystkie poszlaki. - dość niechętnie, ale w końcu mężczyzna podał nam miejsce zamieszkania wnuka. Młody mężczyzna akurat stał przed domem. Kiedy nas zauważył od razu zaczął uciekać.
- Stój! - zaczęliśmy go gonić. Po chwili Marek go złapał.
- To nie ja! Nie wyrobicie mnie!
- Chłopie, przecież ty nawet nie wiesz o co chodzi. Niewinny raczej nie ucieka, co nie? - zakułam go w kajdanki.
- Niczego nie zrobiłem. Puśćcie mnie! - poszliśmy z nim do jego domu, żeby sprawdzić czy skradzione przedmioty są u niego. Znaleźliśmy je w pokoju chłopaka.
- Dziadek dał mi to na przechowanie.
- I zapomniał o tym i dlatego zgłosił sprawę na policję? Słyszysz siebie? Niezłych kłopotów sobie narobiłeś. - zawieźliśmy go na komendę i oficjalnie przesłuchaliśmy. Długo mu to zajęło, ale w końcu się przyznał. Nie miał innego wyjścia. Najbardziej było mi jednak szkoda pana Jana, bo zawiódł się na najbliższej rodzinie.
Po przesłuchaniu chłopaka udaliśmy się na przerwę. Poszliśmy coś zjeść.

Krok od przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz